czwartek, 10 maja 2018

BEZ ZWĄTPIENIA (VI)

Kilka kwestii związanych z blogiem:

1. Upojeni będą pojawiać się na pokatnych. Tam również stacjonuję.

2. Plan B jest kwestią odświeżenia - jeśli dane opowiadanie staje w miejscu, to oznacza, że na jakiś czas muszę zebrać wenę i odpocząć od niego. Brak spójności i pisanie "na chama" nie jest dobrym pomysłem. - blog będzie kulał złą jakością.

3. Plan B jest opowiadaniem prowadzącym. To ono pojawiać się będzie teraz częściej.

4. Ostatnia część Bez Zwątpienia pojawi się za tydzień. Zebrałam kilka myśli i powoli komponuję finał.

Tymczasem?

Witam w części przedostatniej.




Pozdrawiam. Wasza A. 

***
Marlena

Nie wiem kiedy znaleźliśmy się w środku. Czułam, jak mocny kop w drzwi otwiera je na oścież, a ja dygoczę w jego ramionach. Czy byłam pewna, tego co robię? Nigdy w życiu. Zrozumiałam natomiast, że tak wygląda to w naszym przypadku. Emil i ja byliśmy niepewnym, trzęsącym się i bardzo dziwnym tworem, który na swój sposób, posiadał niesamowitą magię. Tak mocno, jak od siebie uciekaliśmy, tak też szybko wpadaliśmy w swoje dłonie i nie mogliśmy tego zakończyć. Dziś chciałam więcej niż zwykle. Może to przez wzgląd na tęsknotę? Ile razy obiecywałam sobie, że tutaj nie przyjdę i do niego nie wrócę? To było bez znaczenia. Bez zwątpienia mogłam iść na całość lub wrócić z niczym. Ot, cała nasza znajomość.

Gdy pocałunek stał się bardziej drapieżny, pozwoliłam sobie na ruch. Szybko przygwoździłam go do regału i zaczęłam rozpinać koszulę. Wyglądał obłędnie, tak samo jak pachniał. Męskie dłonie również nie próżnowały. Gdy złapał za pośladki i podniósł mnie tak, abym mogła objąć go nogami w pasie - co natychmiastowo uczyniłam, przez ciało przeszedł dreszcz.

- Stop. - odpuścił. Zwyczajnie w świecie odpuścił i poddał się samokontroli, która pozwoliła mu wypuścić mnie ze swoich objęć. Gdy zaczął krążyć, zamykając przy tym swą twarz w dłoniach, przeraziłam się. Próbował koncentrować się na jakimś rozwiązaniu, które było jedno. I obydwoje zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Albo mogliśmy skończyć to dzisiaj, albo mogliśmy zagubić się w bezsensownej gonitwie za niewiadomą. Ja byłam pewna swojego serca. On? Tego się obawiałam.

- Emil. - wygładziłam materiał sukienki, naciągając ją jednocześnie na odkryte biodra. Nie zamierzałam go prowokować, ale uspokoić i jeszcze raz spróbować pokazać mu, że nie musimy bawić się w dziecinadę. - To nie jest...

- Wiesz, jak bardzo chciałbym, żeby to miało sens. Te wszystkie dni bez Ciebie to był koszmar.

- Ze wzajemnością. - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się.

Był taki cudowny. Piękne, rozczulające spojrzenie, które mi podarował sprawiłoby, że każda kobieta oddałaby duszę, by móc oglądać je codziennie.

- Nie chcę tego. Czegoś na szybko i to z powodu czasu, który niejako goni nas od samego początku.

- Rozumiem. - wcale go nie rozumiałam. Chciałam jednak dać mu przestrzeń do wygadania się i zrzucenia ciężaru w postaci bagażu doświadczeń, jaki ciągnął za sobą od śmierci Daniela. - Możemy odpuścić widywanie się...- no dobra. Teraz chciałam go sprowokować. Chciałam aby zawalczył.

- Właśnie powiedziałem, że życie bez Ciebie to katorga. - gdy znalazł się naprzeciwko, a potem zahaczył palcem o mój podbródek i tym samym kazał na siebie spojrzeć, miałam ochotę zedrzeć z niego niedopiętą koszulę, jak i całą resztę.

- Słowa to tylko słowa. - gdy wywróciłam oczami i zagryzłam dolną wargę, on zacisnął swoje usta.

- To twoje marzenia. - spojrzał przez ramię na drewniane wrota. Oczywiście, że miał rację. Mimo wszystko kariera nigdy nie była moim priorytetem. Teraz był nim ktoś, a nie coś. - Wystawa Agnieszki wymaga skupienia, a ja...

- Wiesz, że to nasza pierwsza spokojna konwersacja? - zachichotałam i usiadłam na biurku, które kolejny raz pobudziło fantazję. Ileż to ja planów miałam w stosunku, co do niego. - Zazwyczaj trzaskaliśmy drzwiami, zawieszaliśmy nos, okłamywaliśmy...

- Zamierzasz mnie linczować? - cudowny błysk w oczach i sarkazm, który wypełnił to zdanie, ucieszył mnie. Byliśmy już po najgorszych kolizjach. Tak przynajmniej mi się wydawało. Problemy jednak czekały tuż za rogiem. Może to dlatego chciałam pierwszej bliskości z nim? Bałam się, że go stracę, a aktualna sytuacja nie przedstawiała się tak kolorowo jakbym chciała. Bo Emil miał rację.

Miłość jest niesamowita, gdy jest najsurowsza. To, jak stanie na środku molo podczas deszczu i wdychanie świeżego, wilgotnego powietrza. Przemoknięcie do suchej nitki, które powoduje dreszcze na ciele. To naturalne. Świadomość utraty równowagi, która jest warta ryzyka. My byliśmy w połowie.

Dzięki nowej pracy, rozmowie z ojcem i miłosierdziu względem wszystkiego, co się stało, odnalazłam siebie. Sztuka i pasja, które obudziły moje obumarłe serce do życia, dodatkowo rozgrzał Emil. Zakochałam się pierwszy raz w życiu i od razu zostałam na straconej pozycji. Czemu? Ponieważ mimo oporów i walki o dystans, nagle znalazłam się przy kimś, kto kiedyś zabrał mi nadzieję. I wbrew wszystkiemu zostało mu to wybaczone. Właśnie. Przebaczenie. Coś, czego brak nadal widniał na jego twarzy. Obiecałam sobie, że zapomnę. Dziś powinnam zapomnieć. Tyle, że on kolejny raz odpuścił. Nie wybaczył sobie. Odsunął mnie. A ja? Miałam już dość przepychanek. Musiałam postawić wszystko na jedną kartę.

- Mogę dać Ci dzisiaj Emil. Ten dzień. - musiałam to zrobić.

- Nie rozumiem. - pokręcił głową, a ja zeskoczyłam z blatu. Podeszłam do niego i pogładziłam szerokie ramiona.

- Dostałam pewną propozycję. - kolejny raz złapał za mój podbródek i kazał na siebie popatrzeć.

- Julek? - ależ to działało mi na nerwy! Odsunęłam się kilka kroków w tył i wzięłam głęboki wdech.

- Chodzi o pracę Emil. - spojrzałam na niego. - Francuski Uniwersytet. Wysłałam papiery z pomocą Pana Henryka. Tuż przed całą wystawą i tym całym wyprostowaniem spraw...

- Dostałaś się. - pobladł, co nie zwiastowało ekscytacji z powodu moich osiągnięć.

- Sorbonne. - ucięłam. - To wstępne informacje. Nie chcę niczego wyprzedzać.

- Chciałaś się ze mną przespać i wyjechać? - zaczęło się. Kolejny pretekst do walki zamiast do normalnej rozmowy. Chciałam mu wytłumaczyć, ale niestety było za późno.

- Emil to, że się dostałam nie oznacza, że zadecydowałam. Ten wieczór miał być nasz. I to nie w kontekście wykorzystania Cię...

- Myślałem, że mamy czas. - z  dezaprobatą spoglądał na moją twarz. To nie był mój Emil. Jakby uleciała z niego cała energia oraz emocje. - A ty kolejny raz chcesz żebym pokutował.

- Chcę abyś zdecydował. Nie mam zamiaru czekać i użalać się nad sobą czy Danielem. - podniósł dłoń aby zastopować moje słowa. Skoro bardzo go to drażniło to miałam rację. Nie wyleczył się z wyrzutów sumienia, a ja nie chciałam go takiego. Nie chciałam brata. Nie potrzebowałam opiekunki, a kochającego faceta. Nie mogłam pozwolić aby ubzdurał sobie iż musi mnie chronić przed innymi czy samą sobą. Wystarczająco dużo mnie ominęło.  - Co? Mam go żałować i przestać żyć bo nie wrócimy mu życia? Emil...w jakim ty świecie chcesz żyć? Jeśli jego widmo będzie ciążyło na nas przez resztę...- samoistnie napędziliśmy tę sytuację.

- To co? - warknął. Gdy znów stanął naprzeciw, poczułam delikatny oddech na policzku. Miałam ochotę go zabić i zjeść. Oczywiście to drugie w erotycznym sensie. - Co zrobisz? Odejdziesz? Przecież wiem! Sama...

Pocałowanie wyższego o głowę faceta jest dość problematyczne przy wzroście karła. Dłonie pomogły mi przyciągnąć go bliżej. Gdy odwzajemnił go, już nie musiałam stać na palcach aby go dosięgnąć. Znów mogłam poczuć tę cudowną bliskość. Kiedy zajęłam się ponownym rozpinaniem koszuli, złapał za me dłonie i przyciągnął je do swoich ust. Całując palce, wyglądał jakby oddawał mi hołd. Cholerny wulkan testosteronu i endorfiny stał przede mną prezentując najbardziej rozczulające zachowanie świata.

- Zostań. - szepnął odrywając wargi od moich dłoni. - Zostań.



***

Emil


- Ma zamiar wyjechać? - Justyna zajadała się sernikiem i uważnie słuchała całej opowieści dotyczącej wczorajszego wieczoru. Nawiasem tego, który poszedł w totalnie odwrotną stronę do naszych wspólnych zamiarów. - Powstrzymałeś ją? No wiesz czym... -  przyjaciółka była jedyna w swoim rodzaju.

- Musi się zastanowić. W sumie to się jej nie dziwie. - blondynka odłożyła talerzyk do zlewu za barem i usiadła obok mnie, w pełni skupiając się na tym, co zamierzałem jej powiedzieć. - Jestem wrakiem człowieka, Justyna. 

- O czym ty pieprzysz? Bar wygrzebie się z długów. Już moja i Gosi w tym głowa. - nie zamierzałem zagłębiać się w relacje dwóch przyjaciółek, które ostatnimi czasy często wspólnie balowały. To był temat na inną chwilę.

- Emocjonalnym wrakiem. - przypomniałem sobie moment, w którym Marlenie puściły nerwy. Miała rację, jednak co z tego, skoro w większości przypadków nie zależało to ode mnie. - On ciągle wraca.

- Daniel? 

- Mhm. - zamruczałem niespokojnie. - Śni się każdej jednej nocy.

- Może jakaś terapia mogłaby...

- Żeby Mary zostawiła wariata w spokoju, nie? - ukryłem twarz w dłoniach i skupiłem się na ciszy. Musiałem poukładać sobie to wszystko w całość. - To nie wszystko. -  bez zastanowienia wyparowałem. Wieczór, w którym zginął wyświetlił się w głowie niczym film. 

- Nie wszystko? - sztorm nadchodził od samego początku, w którym Marlena pojawiła się w mym życiu. Nawet Justyna nie znała całej prawdy. Nikt nie wiedział, jak potraktowałem Daniela. Nikt nie wiedział, że być może to ja wymusiłem na nim ten heroiczny krok w stronę śmierci. 

- Pobiliśmy się z Danielem. Tuż przed jego odjazdem. 

- Przecież....

- Obraziłem go. To znaczy nie jego...ją. - Justyna zeskoczyła ze stołka i zaczęła krążyć wokół baru. Gdy zamknęła oczy i zamilkła, zacząłem wariować. - Ja...

- Co powiedziałeś? - blondynka nie spojrzała na mnie. Nadal z zamkniętymi powiekami, starała się poskładać myśli.

- Weszliśmy na temat Gośki. Powiedziałem, że źle się za to zabrał. Zaczął mówić o siostrze. Tłumaczył, że gdyby Gosia kochała go tak, jak Marlena...- suchość w gardle powróciła. Tak, jak tego wieczoru, gdy wsiadł za kierownicę i odjechał. - Powiedziałem, że tylko idiotka może kochać takiego wariata. I że przydałoby się aby ją...

- Nie wierzę. - zacisnęła dłonie w pięści, a potem cisnęła dłonią w jedną ze szklanek, która stała na barze. Szkło rozsypujące się na kawałki, odbiło dźwiękiem od reszty szkliwa.

- Rzucił się na mnie. Trochę się poturbowaliśmy. Nie wiem nawet w którym momencie wskoczył do samochodu i odjechał.

- To dlatego masz na sobie ciężar! - warczała, jak lwica. - Nie powiedziałeś jej całej prawdy, ale nadal nie chcesz jej stracić! Boisz się, że Cię zostawi! - ironiczny śmiech pomieszany z obrzydzeniem wylał się na moją głowę niczymwiadro pomyj. Gdy nachyliła się z drugiej strony baru aby spojrzeć mi w oczy, zobaczyłem nienawiść. - I wiesz co? Może to jest najlepsze wyjście. - szept i pustka.

Wychodząc kopnęła w drzwi do kuchni, a potem usłyszałem litanię bluzgów dochodzących z zaplecza. Miała rację. Wszyscy wokoło mieli. Problem w tym, że nie wszyscy znali całą prawdę. Moją prawdę. Tę, która mogła zabrać mi wszystko.


***

Marlena

Donośne pukanie do drzwi, odciągnęło mnie od projektu kolejnej wystawy. Dzięki temu mogłam zrobić sobie przerwę, więc nie miałam za złe temu, kto właśnie oderwał mnie od komputera. Dopiero kiedy otworzyłam drzwi i ujrzałam pijanego oraz przemoczonego Emila, poczułam żal. Stęskniona złapałam go w swoje szczupłe ramiona. 

Stojący w drzwiach, przytuleni do siebie, nie zwracaliśmy uwagi na ostrożność. Czułam, jak wdycha mój zapach i mruczy coś pod nosem. Będąc w martwym punkcie, mogłam odmówić pomocy. Czy miałam odwagę? Nigdy w życiu. Nie mogłam i nie pozwoliłabym samej sobie na spokojny sen, gdyby coś mu się stało. Ponadto to pierwszy raz kiedy widziałam go pijanego. Nie wiedziałam do końca, co tak mocno nim zawieruszyło, ale miałam pewne podejrzenia. 

Męskie, pijane, ale jakże cholernie przystojne zwłoki wylądowały na jednej z kanap w salonie. Co gorsza, nie zamierzały ze mną współpracować, więc mocowanie się z rozebraniem ich, wymagało więcej wysiłku. Kiedy pozbyłam się lekkich rzeczy takich, jak buty, zajęłam się kurtką. Jak za pomocą czarodziejskiej różdżki zmącony alkoholem przybysz, wybudził się z transu i złapał za me palce, rozsuwające zamek jego okrycia wierzchnego.

- Zostawisz mnie. - szepnął i spojrzał do góry aby zobaczyć mą twarz. Zacisnął szczękę i powstrzymał się przed naciągającym płaczem. Gdy oczy pokryły się taflą, wiedziałam, że jest gorzej niż mogłabym się tego spodziewać. Wilgotne włosy, które przykleiły się do czoła, aż same prosiły się o dotyk. Gdy pogładziłam głowę i twarz, pękł. Szybko odsunął od siebie me dłonie i ukrył twarz w swoich. Szloch połączony z przerażającym jękiem, który symbolizował brak powietrza w płucach. 

Przerażona kucnęłam naprzeciwko zgarbionej sylwetki, która starała się ukryć. Jak małe dziecko, chcące wymazać  z głowy koszmar, który właśnie się przyśnił. 

- Ciii. - dotknęłam jego przedramienia, ale w taki sposób aby nie obrał strategii ataku. Powoli i w spokoju skierowałam się ku twarzy, którą nadal chował swych dłoniach. - Emil wszystko będzie dobrze.

- Zabiłem Ci brata. - wydukał tak niewyraźnie, że za pierwszym razem nie odczytałam sensu kilku słów. Dopiero gdy udało mu się na mnie spojrzeć i zobaczyłam zaczerwienione gałki oczne, powtórzył. - Ja zabiłem Daniela.

- Emil. Jesteś pijany, przerabialiśmy to już... - chciałam pogładzić jego twarz i dodać mu otuchy, ale kolejny raz się odsunął. Kiedy wstał i chwiejnym krokiem wycofał się w stronę korytarza, przestraszyłam się. Nie mogłam dopuścić aby coś sobie zrobił i to przez urojenia.

- Pobiliśmy się. - oddychał tak ciężko, jakby ktoś właśnie trzymał go pod wodą i nie chciał wypuścić. Tak też wyglądał. - Widziałem, jak wsiadał do samochodu...

- Emil. - znałam wersje z sądu. Dlaczego nagle wierzył w brednie, które stworzył na potrzeby wyroku? - Sąd już Cię nie...

- Nie słuchasz! - zmierzwione ciemne włosy, pijany krok oraz to, co najbardziej zmroziło mnie w jednej sekundzie. Ta iskra. Iskra, którą odpalał w momencie bycia do bólu szczerym oraz bezlitosnym. Tego nie wypłukałby z niego żaden alkohol.

- Jakie pobicie? - teraz to ja dukałam. 

- Przepraszam. - ostatnie słowo. To słowo, które dudniło w uszach, kiedy upadałam. Upadałam? Umierałam i miałam nadzieję, że tym razem nie będzie odwrotu. 




1 komentarz:

  1. Czekam czekam i nie mogę się doczekać na tą ostatnią część :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 ADRENALINA , Blogger