poniedziałek, 17 września 2018

Skoro już wiesz (VI)

 Przedostatnia część zawitała. W tym tygodniu zakończymy batalię Klary oraz Bartka i przekonamy czy pewne więzi...da się jeszcze naprawić. 

  • Jeśli chodzi o Kod Morse'a była to krótka przygoda czwórki przyjaciół. Batalie zakończymy w najbliższych trzech częściach. 


  • Adwokat Boga rusza 27 września. 


Weny mi się troszkę nazbierało, więc i systematyczność raczej nie legnie w gruzach. Jeśli chodzi o bloga...ślę ogromne podziękowania za wyświetlenia i proszę o waszą aktywność w komentarzach. Szata graficzna bloga ulegnie zmianie na samym początku października. Ogłoszenie nowego opowiadania października...wraz z rozpoczęciem przygody Celestyny. Szykujcie się! Będziemy trochę wirować wokół niezależnych oraz silnych kobiet. 

A teraz? Zapraszam do czytania!

Pozdrawiam. Wasza A.

***

Czekając pod domem przyjaciela Bartka, myślałam o wielkoludzie. Jakim cudem wszystko, co go wyniszczało, związane było z jednym niedomówionym spotkaniem? Życie naprawdę potrafiło zaskakiwać. Coraz częściej przekonywałam się o tym również ja. W takich właśnie momentach. Czekająca na swojego eks faceta w związku ze ściśle tajnym planem pomocy innemu facetowi, dzięki któremu mogę tego pierwszego nazywać swoim byłym. Tak. Pokręcony życiorys był przecież moim znakiem rozpoznawczym. Tak to się miewało w podsumowaniu. I jakkolwiek absurdalnie, by  to nie brzmiało, działo się naprawdę. 

Znudzona do granic możliwości czekałam na gramolącego się od kilkunastu minut do wyjścia, fotografa. Nawet przez sekundę nie chciałam udawać obojętnej, ale w głębi duszy wiedziałam, że to jedna z najlepszych strategii. W końcu mieliśmy zbyt dużo niepozałatwianych spraw, a rozszyfrowanie kodu enigmy, który w tym przypadku stanowił nasz związek...zajęłoby nam sporo czasu. Nie w danych okolicznościach. Zapewne Mikołaj wraz z Pauliną dostaliby rykoszetem, a ja w końcu odważyłabym się na morderstwo. Przecież tacy byliśmy od samego początku. Nieskłonni do kompromisów, oszukani przez placebo w postaci związku na odległość. To wszystko stanowiło jedynie chwilę.

Gdy pojawił się na horyzoncie i zaczął kroczyć w stronę samochodu, dłonie odruchowo zaczęły drżeć na kierownicy. Szybko schowałam je, kładąc na udach, w myślach prosząc aby przestały. Ubrany w ciemną koszulę oraz czarne spodnie, wyglądał obłędnie. Zawsze lubiłam go w czerni. Przede wszystkim tej na jego włosach, kontrastujących z błękitem w oczach. Rozczochrane włosy do ramion, wyglądały na zdrowsze od moich. Jakim niby cudem mogłabym zasłużyć sobie na kogoś takiego? Gdy wsiadł do auta, ściągnął okulary przeciwsłoneczne i od razu zapiął pasy.

W milczeniu uruchomiłam silnik i skupiłam swe wszystkie myśli na drodze. Nie mogłam czuć jego zapachu, spojrzeć w oczy, a następnie udawać nieprzejętej, jak wstępnie sobie obiecałam. Nie umiałam grać. Zawsze wszystko brałam na surowo. Tak i w tym przypadku, wiedziałam że wyjdzie ze mnie prawdziwy rzeźnik.

- Włącz światła. - upomniał, gdy wchodziłam w zakręt. Posłusznie posłuchałam dobrej rady, ale nie skomentowałam. Zaskoczony obrócił twarz w stronę bocznej szyby, a sekundę później  zaczął nucić nieznaną mi melodię. Odruchowo włączyłam radio, zagłuszając go. Nie prowokując siebie nawzajem, dotrwaliśmy do drugich świateł. Pieprzone dziesięć minut świętego spokoju zostało przerwane przez dynamiczne wyłączenie radia i stanowcze pytanie.

- Po jaką cholerę chcesz im pomóc? Uważasz, że ta gra coś zmieni? - prychnął pod nosem, wgapiając się w mój boczny profil. Nienawidziłam tego uczucia. Kiedy jego wzrok wywiercał dziurę w mej głowie.

- Ależ ty jesteś samolubnym elementem społecznym. - ironiczny uśmiech wlał się na twarz. - Dziecię centrum całego wszechświata. Weź się człowieku ocknij. - nie mogłam się powstrzymać.

- Skończyłaś już z przezwiskami rodem z podstawówki? Czy może chcesz udowodnić, że jesteś święta? - dlatego właśnie trwało to tak krótko. Byliśmy swoimi antagonistami.

- Niczego nie będę udowadniać. - zmieniłam taktykę i zniżyłam ton głosu. - Nie mam zamiaru nawet podziękować Ci za pomoc. Chcę jedynie abyś pomógł pewnej dwójce, która już dawno powinna porozmawiać ze sobą, jak dorośli.

- A my? - teraz na niego spojrzałam. Na jedną sekundę. Szybko zwróciłam się ku drodze. - My nie powinniśmy porozmawiać, jak dorośli? Klara...- za bardzo bolał mnie powrót do starych doświadczeń i małych kłamstewek. Byłam znużona jego kolejnymi wywodami na temat urojonych wizji, jakie rzekomo zniszczyły nasz związek.

- Rzeczy z mieszkania możesz odebrać pod koniec tygodnia. Po twojej wyprowadzce postaram się szybko zorganizować kwotę, jaką władowałeś w remont łazienki.

- Co ty robisz? - serce krajało mi się na pół, ale nie uzewnętrzniłam tego. Niczym posąg, zamroziłam krzyk wewnątrz siebie.

- Rozmawiam z tobą, jak dorosły człowiek. - podniósł się delikatnie i niby poprawiając kurtkę, walnął ciałem o oparcie fotela. Był zły. Bardzo zły.

- Sprzedajesz mieszkanie. - znał mnie na wylot.

- Moje mieszkanie, moja sprawa. - pogroziłam palcem. - I nie waż się popełnić kolejny raz tego samego błędu. 

- Dziękuję. - nie dotarło do mnie, co właśnie powiedziałam. 

- Słucham? - próbowałam przetrawić smutek, który nagle pojawił się wokół nas.

- Określiłaś moje starania i nasz związek błędem. Dziękuję. Nikt nie potrafi tak dobrze ująć...- gdy podjechaliśmy na miejsce, szybko wyskoczyłam z samochodu i uniknęłam kolejnych porcji przygnębienia, które odbijały się od poczucia winy. 

Gdy stanęliśmy przed lokalem, w którym umówiłam się z Mikołajem, a Bartek na przemian z Pauliną, paluchem wskazałam na wejście. Szybko rozeszliśmy się w swe strony, tak jak ustalone było odgórnie. Dwa różne stoliki, w przeciwległych kątach sali były pomysłem Bartka. Gdyby rozglądając się czy idąc wpadli na siebie już na początku kolacji, nie dalibyśmy rady ich uspokoić. Zapewne i jedno i drugie rozegrałoby swą partię. Tak, jak ja z fotografem jeszcze przed kilkoma minutami. Katastrofa murowana. Co więc zaplanowaliśmy? Zazdrosną potyczkę i szok, jako pierwsze i mocne po latach, przywitanie.





Mikołaj przeglądał menu od kilkunastu minut, co powoli zaczynało mnie drażnić. Kiedy w końcu zdecydował się na deser oraz kawę, mogłam odetchnąć z ulgą. Jeszcze tego brakowało aby odwidział mu się lokal i zaproponował przeniesienie się z ulubionej restauracji Pauliny. Tak. Bartek wiedział o paru sprawach. Czy bolało? Kuło w damską dumę, ale przecież sama świetnie wiedziałam, dlaczego.

- Nie masz apetytu? - zapytał rozpromieniony. Jasna marynarka dopasowała się do jeansów oraz białego podkoszulka. W jego przypadku to mundur byłby idealnym ubiorem do walki, jaką musiał dziś stoczyć. Prywatne misje zawsze były trudniejszym poligonem..

- Nie mam teraz głowy do jedzenia. - nasze relacje nie przypominały już szarpaniny. Po kilku rozmowach i zrozumieniu intencji jego działań, był nawet całkiem fajnym kompanem do rozmów o życiu. - Muszę zająć się sprzedażą mieszkania. 

- Dobrze, że ruszasz dalej. Może w związku z facetami, też powinnaś zrobić krok na przód. -  był bardzo zabawny. 

- Myślę, że nie jesteś odpowiednią osobą do doradzania mi na ten temat. Twoja pierwsza miłość nadal Cię uwiera. - musiałam coś z niego wyciągnąć. 

- Nie uwiera. Nie lubię jedynie twojego byłego, a jej obecnego. To taki konflikt sumienia z rzeczywistością. - gdyby tylko wiedział, że mój eks właśnie stara się pomóc mu w zdobyciu się na odzyskanie lubej, zabiłby mnie.

- Jasne. - prychnęłam pod nosem i zaczęłam bawić się sztucznym kwiatkiem w wazonie. - Bartek ma swoje wady. Nigdy nie wybielałam jego usposobienia do życia. Po prostu się zakochałam. - wzruszyłam ramionami i otrząsnęłam się tym samym z melancholijnego nastroju.

- Paulina była jedyną kobietą, która się mnie nie bała. Poza tobą, oczywiście. - uśmiechnęłam się na to porównanie, gdyż nie miało w sobie krzty komplementu. Mówił o faktach ze swojego życia. - Pierwszą, która potrafiła mnie zostawić. Bez zająknięcia. - w międzyczasie pauzy w słowotoku, kelner postawił przed nim zestaw deserowy oraz gorący napój, który zwinęłam sprzed nosa. Upiłam łyk i odstawiłam na swoje miejsce. 

- Pyszna. Nie dziwię się, że lubi to miejsce. - coś wylazło na zewnątrz.

- Mówiłaś, że jesteś tu pierwszy raz. - babskie gadanie było klątwą.

- Bo jestem. - gdy zaczęłam panikować, sam podsunął mi rozwiązanie.

- Bartek. No tak. Wszędzie ten fotograf. - gdy wypowiedział jego imię, druga strona wdrążyła kolejny etap planu. Komórka zawibrowała na blacie stolika, zwracając na siebie pełną uwagę wielkoluda. - O wilku mowa. Nie odbieraj.

- Daj spokój. Nie mamy pięć lat. - szybko przesunęłam na ekranie zieloną słuchawkę i zaczęłam udawać zdenerwowaną. - Nie, nie mogę rozmawiać.

- Właśnie zmierzamy w waszą stronę. - wszystko szło zgodnie z planem.

- Nie! Nie zgadzam się! Śledzisz mnie? - Mikołaj zjeżył się w trybie ekspresowym. Z pełnym skupieniem wypatrywał nadciągającego Bartka. Gdy ujrzał idącą w naszą stronę parę, twarz przyrównała się barwą do marynarki. Był kompletnie skołowany. Ja? Nie spodziewałam się, aż tak dobrze odegranej roli. Brunet trzymał swą towarzyszkę za rękę i prowadził za swymi plecami, niczym dziecko. Jakby chciał ją ochronić.

- Witam. - pomyślałam, iż może wycofał się z danej mi obietnicy. Kolejny raz zawiódł zaufanie i zrezygnował z planu pomocy Paulinie oraz Mikołajowi, robiąc mi na złość. - Możemy się dosiąść?

Cisza przerywana była spojrzeniami Mikołaja oraz jego byłej miłości. Było w nich tyle strachu, szoku i nienawiści, że byłam krok od kapitulacji. Chciałam nas stamtąd wydostać. Żywych.

- Mikołaj... - zawiedziony szept rudowłosej, był niczym aria dla słuchu. Była powabna, seksowna oraz dystyngowana. Teraz dopiero uderzyła we mnie zazdrość.

- Poznajmy się. - uśmiechnęłam się szeroko do bruneta. Nadal ciążyło w oczach, kiedy trzymał ją za dłoń. Po jaką cholerę? Chciał dać mi nauczkę. W tym akurat był mistrzem. - Klara. Przyjaciółka Mikołaja.

- Dobre sobie. - komentarz Bartka uświadomił mi, że wchodzenie z nim w jakiekolwiek układy , było najgorszą z opcji. Dlaczego w ogóle podałam mu na tacy rozwiązanie problemu związanego z wytłumaczeniem swoich nierealnych domysłów?

- Paulina jest przepiękną kobietą. - cisza ze stron naszych ofiar była co najmniej dziwna. - Bartku może powinniście napić się z nami wina.

- Myślę, że Paulina woli piwo. - blondyn dopiero otrzeźwiał z otępienia na jej widok.

- Miodowe. Gryczane. - słowa Mikołaja wzbudziły w niej ogromny żal. Oderwała dotyk dłoni od ręki Bartka, co niejako wyswobodziło mnie z agresji. - Prawda?

- Dziękuje wam za miłą pogawędkę. - muszę uciekać. - Kiedy zwinęła swe cztery litery i zaczęła oddalać się od naszej trójki, zrozumiałam. Przez swoje głupie wysoko niesione głowy, straciliśmy okazję na szczęśliwe zakończenie. W tej kwestii jednak to blondyn okazał się sprytniejszy. Kiedy wyminął nas i pobiegł za nią, spojrzałam na bruneta.

- Cudownie. - kiwnęłam głową i zamknęłam oczy. - Jeśli się nie pozabijają to możemy nazwać to sukcesem.

- Jaka ty jesteś ślepa. Nie dziwię się, że skończyliśmy to w taki sposób. Niczego nie dostrzegasz. - bredził od przypływu adrenaliny.

Krzyki dochodzące z drugiego końca sali uświadomiły nas, o kataklizmie jaki wywołaliśmy. Zamiast słuchać bzdur plecionych przez wykłócającego się o swoje mniemanie obserwatora, pognałam w ich kierunku.Koniec sprzeczki miał zwiastować happy end? Mogliśmy się bardzo pomylić. I to dosłownie wszyscy.

- Ja? Ja Cię zostawiłam, Mikołaj? Czy ty najadłeś się za dużo piachu na tych cholernych misjach! Wystawiłeś mnie...twoja siostra powiedziała, że jesteś na kolacji służbowej! Służbowej!

- Pieprzysz nie od rzeczy. Nikt nie wiedział o niespodziance! Oświadczyny! To miały być nasze oświadczyny! Zostawiłem Ci wiadomość, zostawiłem przecież...- zaczęli łączyć wątki.

- Możecie się uspokoić? - czułam, że mi się dostanie.

- To był wasz plan? Przyprowadzenie tej zdradzieckiej duszy do mojego życia? Taką jesteś przyjaciółką?! - nie robiło to na mnie żadnego wrażenia.

- Stop! - warknęłam na głos. - Ty twierdzisz, że zostałeś wystawiony. Ona z kolei...- Bartek dołączył do nas.

- Że zjawiłaś się na spotkaniu, które było rozstaniem. To nie ma sensu. Wybaczcie, ale z wszystkich scenariuszy ten jest najsłabszym, jaki słyszałem. - Paulina spojrzała na Mikołaja z ogromnym rozczarowaniem.

- Mówisz, że o niczym nie wiedziałeś, ale twoja siostra powiedziała, gdzie mogę Cię znaleźć. Rodzina wariatów. - skwitowała i obróciła się w stronę Bartka.

- Daria. - Mikołaj wypowiedział te słowa z ogromną satysfakcją i złością. - Daria to zrobiła.

- Grabisz sobie. - Bartek chciał obronić naszą przyjaciółkę, ale miałam wrażenie, że w tej łamigłówce to blondyn ma szansę na wygraną.

- Co dokładnie Ci powiedziała. - zażądałam szczerości, która pięć sekund później wbiła nas w glebę.

- Powiedziała, że jesteś na spotkaniu służbowym. Potem dodała coś o kwiatach. Na końcu podała mi adres. Pojechałam tam, ale nikogo nie było. Jedynie kwiatki z karteczką "nie szukaj mnie".

- Czy litera "j" była przeciągnięta bardziej na prawą stronę? Z takim dziwnym zakrętasem. - nie rozumieli, że w mojej pracy grafologia, style, czcionki były ważne. Organizowałam zaproszenia i wiele innych rzeczy. Daria posiadała wyjątkowy dar do pięknego pisma w swoim bardzo profesjonalnym stylu.

- Tak. - Mikołaj się nie pomylił.

- To Daria. - spojrzałam na zszokowanego Bartka. - Znam jej pismo.

- Przecież mogło ulec zmianie. Nie popadajcie w paranoje. - wszystko układało się w całość.

- Styl pisma to indywidualne znamię. Każdego z nas określa. Wiem jak pisze, bo wypełniałam z nią zaproszenia na chrzciny. - zabawa zakończyła się przerażającą ciszą oraz bólem w oczach blondyna. Nie był w stanie wyobrazić sobie krzywdy ze strony jedynej osoby, jaką kochał i o jaką się troszczył.

- Czyli to przez twoją siostrę...- może i dało ukręcić się z tego happy end? Porywczy charakter wojskowego jednak wygrał z uczuciem do rudowłosej. Na odchodne pogładził ją po ramieniu, a nas obdarzył bardzo wdzięcznym spojrzeniem. Kiedy zniknął na parkingu, kazałam im zaczekać. Paulinie, Bartkowi oraz każdemu, kto znów chciałby go niańczyć.

- Musimy poczekać. Dajcie im chwilę. - nie sądziłam, że Daria aż tak mocno chciała mu dopiec.

Zdrada boli mocniej niż każda inna rzecz związana z naszym życiem. Zawód, rozczarowanie? Jak określić uczucie, które towarzyszy przy tak wielu emocjach? Mikołaj wiedział, że siostra go kocha. Wiedział, że zawsze będzie jego przeciwieństwem. Wiedział, że czeka ich sporo trudów, ciężkich rozmów oraz nawet konfliktu. Nigdy jednak nie sądził, że krew z jego krwi będzie w stanie odebrać mu to, co kochał najmocniej. Motyw? Wiedziałam, że się dowiemy. Prędzej czy później kłamstwo wywraca się na swych małych, drepczących nóżkach. Spadając zaznacza na naszej psychice wiele ran, które zmieniają się w blizny. Blizną Mikołaja była siostra, a powodem tego...mógł być jedynie Michał.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 ADRENALINA , Blogger