wtorek, 30 października 2018

Dziś już wiem (V)

Ostatnia szansa bywa czasem tą z najgorszych. 
Pozdrawiam. Wasza A. 

***

Siedząc na krześle, wgapiałam się w jeden punkt. Nie miałam ochoty patrzeć na porywacza, który krążył wokół mnie i zadawał to kolejne, głupie pytania. Jedno z nich nawet mnie rozbawiło.

- Stajesz się skrajnie irytujący. - nawet na niego nie spojrzałam. 

- Powinnaś wiedzieć, że nie odpuszczę. Z resztą...kłamstwo ma krótkie nogi. Nigdy w życiu nie uwierzę w waszą nagłą przyjaźń, Klara. - usiadł po drugiej stronie biurka.

- Nie przyjaźnie się z Natalią. - nie mogłam wyciągnąć telefonu i zadzwonić po pomoc. Jak na złość nie naładowałam go przed wyjściem z mieszkania. Zamieszanie związane z chrzcinami i weselem totalnie przejęły kontrole nad moim życiem. - Poprosiła o wesele i zaproponowała godziwą sumę. Tyle w temacie. 

- Ja mam czas. - wygodnie rozłożył się na fotelu i zaczął stukać w klawiaturę laptopa, ignorując moją wściekłość. 

- Co powiedział Ci Olaf? - musiałam wiedzieć jakich narzędzi użyję do tortur przyjaciela. 

- Wystarczająco dużo abym wiedział, że urządzanie naszego wesela to twój kryptonit. - kolejne nawiązania do komiksów. Olaf zapewne mówił do niego tym samym slangiem. 

- Dość. - wstałam i podeszłam do drzwi waląc w nie najmocniej, jak tylko potrafiłam. - Halo! Pomocy! Może ktoś...- dłoń zakneblowała jakiekolwiek szansę na dalszy rozwój agresji. Kiedy złapał mnie w ramiona i mocno przyciągnął do siebie, o mały włos nie straciłam przytomności. Dotyk przeszył każdą możliwą komórkę i dotarł do krwi. Buzował we mnie. Jak trucizna, której nie mogłam się pozbyć. 

- Jestem o mały włos od zrujnowania sobie życia, Klara. Więc błagam...- dotknął czołem o moje. -...powiedz mi prawdę. - "Bartek będzie miał dziecko z inną kobietą", zadudniło w mej głowie. Szybko odepchnęłam go od siebie i doprowadziłam do porządku rozchwiane ciało. 

- Poprosiła abym trzymała się Ciebie blisko, ponieważ tylko tak będę w stanie udowodnić Ci, że nic do Ciebie nie czuję. - słowa wypłynęły ze mnie jednym tchem. 

- Co? - nie mógł tego poskładać w całość. Nie tylko on. Ja też byłam skołowana od pomysłowości Natalii.

- Miałam przestać uciekać, bo tylko tak jestem w stanie uspokoić w nas wszelkie emocje, które pojawiają się, gdy wracamy do starych schematów. - miłość. Nie mogłam powiedzieć tego wprost. - W zamian obiecała, że da spokój z odciąganiem Cię od Darii oraz Michała. 

- Kazała Ci...mnie uwieść? - mylił pojęcia. 

- Nie. To przecież nie miałoby prawa istnienia...chodziło o te nasze spięcia...nie wiem sama, jak to określić. Poczuła się zagrożona. - chciałam aby niczego jej nie mówił.

- Ona wie. - prychnął pod nosem. - Wie.

- Wie, że nic między nami nie...zrozumiała. - spojrzałam na zamek, a następnie usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza. Młoda dziewczyna w dredach wpadła do biura i spojrzała na Bartka.

- Pan Brożek. Teść znaczy się...- jeszcze tego brakowało. 

- Do widzenia. - ukłoniłam się delikatnie i zniknęłam. Niczym sportowiec, wybiegłam z biura i udałam się do bezpiecznej kryjówki. Musiałam jedynie przed tym odwiedzić kogoś, kto napsuł mi wiele krwi. Olaf miał przechlapane. 


Do mieszkania wpadłam niczym grupa antyterrorystyczna. Kiedy zorientowałam się, że Olaf zaginął, pośpiesznie podłączyłam telefon do ładowania. Kilka minut później mogłam wykonać połączenie.

- Cześć, mała. - szatyn brzmiał dość poważnie. 

- Ty pieprzony zdrajco! Gdzie jesteś! - warczałam na cały regulator. 

- Aktualnie...- kiedy usłyszałam angielską wersję instrukcji dotyczącej wyjść ewakuacyjnych z samolotu w tle, opadłam z sił. Skuliłam się na jednym z foteli.

- Olaf...- łzy w oczach oraz ogromny ból w klatce piersiowej, nie pozwolił wydusić mi więcej. 

- Mówiłem, że nie będę na to patrzył, mała. Jeśli chcesz się zniszczyć to bez mojej pomocy. - był bardzo poważny.

-  Dlaczego w ogóle do niego poszedłeś? - mój głos przepełniał żal. 

- Pamiętasz, jak rozmawialiśmy w Anglii na temat Bartka? Twoje "gdyby" właśnie nadeszło, Klara. Gdyby był obok, gdybym dostała szansę...- przypomniała mi się nasza rozmowa w barze, kiedy oblewaliśmy pierwszy semestr studium. 

- On będzie miał dziecko. - musiałam mu powiedzieć. 

- I co z tego? - był taki pewny swojego zdania. - Dziecko nie jest niczemu winne. Skoro ma je z nią, może mieć je i z tobą. To dobrze, że potrafi płodzić dzieci. - oczywiście musiał zarzucić trochę czarnego humoru. 

- Olaf. - śmiech połączony z łzami płynącymi po policzkach był dowodem przywiązania się do jego głupkowatego charakteru. 

- Klara. - był ideałem. Nawet za ten cholerny pocałunek już się nie gniewałam. Chciałam po prostu aby tu był.

- Trzymaj się. Widzimy się na egzaminach. - kijem rzeki nie mogłam zawrócić. Wszystko, co do tej pory udało mi się ugrać poszło w piach. Jak miałam spojrzeć Bartkowi w oczy? I co gorsza, jak Natalia miała pozwolić mu na kontakt z nami po czymś takim? Czułam, że był zawiedziony. Nami. Mną. Przede wszystkim mną. 

***

Palenie skręta przed chrzcinami nie było najlepszym pomysłem. Mikołaj jednak nalegał abym wreszcie wyluzowała i nie dawała po sobie poznać, że mam złamane serce, bo to wprawi Darię w pogrzebowy nastrój. Musiałam więc uczcić to dopalaczem szczęścia, a trawka...była najkorzystniejsza formą dopingu, jaką znałam. 

Stojąc za garażami obok zameczku, w którym Daria urządziła chrzciny, myślałam nad dzisiejszą ceremonią w kościele. Gdy trzymałam małego, a potem swoją obecnością uraczyła nas niewyczekiwana w obliczu rewelacji, para. Tak. Daria, Michał oraz Mikołaj dowiedzieli się o umowie ode mnie. Nie chciałam aby ktokolwiek czuł wstyd z powodu mojej winy. Przyjaciółka jednak najbardziej żałowała, iż Natalia nie dostanie za to bęcków. Tak. O ciąży też im powiedziałam.

- Upalenie się to chyba zły pomysł. - wypuszczając dym z płuc, podałam żarzącą się połówkę skręta. 

- Rok temu zostaliśmy wujkiem i ciocią. Oficjalnie zaznaczam. To zobowiązuje. - wskazał na dobroć, jaką przywlókł na imprezę. - Kto go nauczy życia, jak nie my. 

- Już ja Ci dam. - pogroziłam palcem i wychyliłam się zza betonowej ściany, aby sprawdzić czy nikt nas nie szuka. 

- Swoją drogą, nie sądziłem że taka z niej suka. - wypalił resztki, a potem przygasił o ścianę i wyrzucił za ogrodzenie. Kiedy użyczył swego ramienia, skorzystałam z niego i pozwoliłam poprowadzić się w stronę hucznej muzyki dudniącej w promieniu kilkunastu metrów od nas. 

- Mają naprawdę... - pokręciłam głową i zmieniłam temat. 

- Duże możliwości? - poczułam, jak papieros szczęścia zaczyna działać. Kiedy wybuchnęliśmy śmiechem, każda część ciała rozluźniła się. - Idziemy tańczyć. 

- Najpierw coś zjedzmy. - to nie była prośba. 

- Załatwione. - okręcił mną kilka razy, a następnie pomógł wejść po schodach. Pomógł? Złapał mnie w ramiona i podniósł aby wnieść do sali tanecznej. 

Kiedy wszystkie oczy skupiły się na nas, wcale nie poczuliśmy zażenowania. Głośno śmiejąc się, przywitaliśmy się i odeszliśmy w stronę bufetu szwedzkiego stojącego po drugiej stronie.

- Koreczek z serkiem? - pytanie Mikołaja spowodowało kolejny wybuch śmiechu. Otworzyłam buzię, a on niczym cyrkowiec zatańczył i nakarmił mnie jedną z przystawek. Daria szybko podbiegła do nas i próbowała zrozumieć, co u licha wyprawiamy. 

- Czy wyście zwariowali...- zobaczyła załzawione od śmiechu oczy i spojrzała gniewnie na brata. - Dałeś jej zielska?! - złapała za przedramię jego garnituru, ale szczupła dłoń nie była w stanie objąć mięśni obitych w materiał.

- Sprzeciw. - oderwał jej dłoń i ucałował wierzch. - Nie dałem, a poczęstowałem.

- Klara! - szok na jej twarzy, kolejny raz mnie rozśmieszył. Zachowywaliśmy się, jak wariaci. - Na Boga...nie mogłaś wybrać innej okazji! - nie mogłam się powstrzymać. 

- Przepraszam. - udałam poważną, co Mikołaj zmałpował. Podał mi swą dłoń i popatrzył na siostrę.

- Madame wybaczy, ale towarzyszka mojej niedoli na parkiecie musi mnie uraczyć. - brzmiał jak siedemnastowieczny książę. Kiedy pociągnął mnie w stronę parkietu, poczułam na sobie przeszywające spojrzenie. To z rodzaju ostrzegawczych, które kiedyś mogłam odgadnąć w ciągu kilku mini sekund. Teraz trwało to nieco dłużej. Kiedy Mikołaj obracał mną na parkiecie, zobaczyłam go. Rozjuszonego, wypijającego kieliszek szampana na jeden raz. Natalia rozmawiała z koleżanką stojącą obok nich, ale on zdawał się ignorować jej towarzystwo. Jakby wszystko wokół nas zwolniło tempo. 

- Musimy dziś zaszaleć! - blondyn finezyjnie zwrócił na siebie moją całą uwagę, dzięki czemu przestałam patrzeć na bruneta. Nie miałam ochoty na kolejne awantury, a zawsze dochodziło do nich właśnie po naszym magnetycznym...przyciąganiu. - Co powiesz na najlepszy drink świata, zaserwowany przez najlepszego tancerza świata, matko chrzestna? - uwielbiałam jego dystans oraz to, że chciał poprawić mi humor. 

- Jasne! - zawinął mnie z parkietu i zaprowadził za dłoń do stołu z drinkami. 

Czułam, że ten wieczór będzie niesamowity z dwóch powodów. Byłam wolna od ciężaru tajemnicy, a przy boku miałam świetnego partnera do tańca. Drugi? Wiedziałam, że mogę być szczęśliwa z dala od Bartka. Choć na jeden malutki moment. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 ADRENALINA , Blogger