poniedziałek, 15 stycznia 2018

Bez zwątpienia (I) - TOM II BEZ ZNACZENIA

Są i oni.

Zapraszam.

***
Emil
Kiedyś pewnie zerżnąłbym głupa i powiedział, że blondas kłamie. Po jej spojrzeniu jednak wiedziałem, jak mocno sprawy się pokomplikowały. Nie byłem tym samym człowiekiem co wczoraj. Wszystko przez nią, a raczej dzięki niej. Oczywiście do pewnego momentu, który właśnie nadepnął na mój największy odcisk. Daniel i więzienie. Już wiedziała. Kocie spojrzenie wyrażało niedowierzanie i wściekłość.
- Spadaj. - blondas wtrącił się pomiędzy nas, próbując zapunktować. Wewnętrznie przekonywałem samego siebie, że rękoczyny to najmniej odpowiednia forma rozmowy z kimś takim jak on. Robiłem to przede wszystkim ze względu na wystarczająco zmieszaną dociekaniami Mary. - Marlena ma dość twojego towarzystwa i wszystko wie. 
- Wszystko wie? Mar...- zaciąłem się w pół słowie. - Jak ją nazwałeś?
- Daj spokój Julek. Zostaw nas. - brunetka wyminęła go i zaprosiła spojrzeniem do środka mieszkania. Granica wytrzymałości była niczym napięta struna, której niewielkie uderzenie mogłoby rozwalić ją w drobny mak. - To sprawa między mną a nim. 
On. Dlaczego poczułem dystans w każdym słowie, jakie wypowiadała? Chłód, jakim darzyła mą osobę, stał się drzazgą wwiercającą się w tył głowy. Morderca - w skrócie powód całego zamieszania w mym życiu, które od jednego pieprzonego wieczoru stało się karuzelą niepowodzeń i pomyłek. Jedyną dobrą rzeczą i światłem, które znalazłem, była stojąca przede mną osoba. I kolejny raz odebrano mi szansę, za sprawą czegoś, co wisiało nade mną niczym klątwa. 
Gubiłem się w jej oczach, ale gdy dotknęła jego przedramienia i odwróciła wzrok, aby mieć jakikolwiek wpływ na przebieg wydarzeń...straciłem wszystko. 
- Będę w kuchni. Zawołaj mnie gdybyś...- gdy zrobiłem krok w jego stronę, brunetka popchnęła męskie ramię aby uniknąć katastrofy. Znała mnie, jak mało kto. To przerastało wszelkie pokłady spokoju jaki w sobie zachowałem. Czara ognia właśnie się przelewała i zbierała za sobą żniwa w postaci każdej rzeczy, w jaką miałem okazję kiedykolwiek wierzyć.
Gdy zniknęła sztuczna otoczka bezpieczeństwa, a na głównej scenie pozostaliśmy tylko my we dwoje, spanikowałem. Słowa ugrzęzły w gardle głęboko i nie potrafiły przeskoczyć wstydu jaki mną ogarnął. Patrzyła w dal, zstępując z nogi na nogę jak mała dziewczynka, próbująca znaleźć rozwiązanie, jak i sens tej rozmowy. Czuła dokładnie to samo, co ja. Tak przynajmniej wydawało mi się na początku.
- Dobra. - w sekundzie mocno naciągnęła opadający z ramion sweter i zachłysnęła się powietrzem. Przygotowana ruszyła do ataku. - Jak długo miałeś zamiar się mną bawić? - skuliła wzrok i w końcu odważyła się na mnie spojrzeć. 
- Bawić? - warknąłem, ale w porę opamiętałem nerwy. Mocno przeczesałem zmierzwione od wiatru włosy i zamknąłem oczy. - Miałem zamiar Ci to wytłumaczyć. To nie jest typ rozmowy o pogodzie Mary. - nerwy puściły, a ster dowodzenia znów naprowadził mnie na drogę walki. Po to w końcu tu przyszedłem. Aby walczyć o nią. - Ta sprawa to bardzo dawny akt młodzieńczego idiotyzmu i braku dojrzałości...
- Barku dojrzałości? Tak nazywasz sprawę zamordowania mojego brata? - krzyk, który zaniósł się na klatce schodowej, wywołał z niezręcznej ciszy psa sąsiadów. Taka atmosfera w niczym nie pomagała.
- Zamordował? To za dużo...- dopiero po kilku sekundach skojarzyłem dalszą część jej wypowiedzi. - Brata? Jakiego brata...twój brat...
- Daniel Borowski. Nazwisko po ojcu zmienił przed pójściem na studia. Kojarzysz? 
- Brat? To znaczy...Łosiu był twoim....nie...- cisza opanowująca hol przybrała formę tej z filmów grozy zaraz przed wyskoczeniem z jakiegoś zaułku strasznej zjawy. Pobladła twarz, z której odpłynęła krew, a pojawił się strach, wzbudził ciekawość brunetki.
- Przestań zgrywać idiotę. - pokręciła głową. - Trzymaj się ode mnie z daleka. 
Nie Marysia, a Marlena. To cały czas była Marlena. Siostra człowieka, który dwa lata temu był mi bliższy niż ktokolwiek inny na świecie. Temu, któremu przyrzekłem cnotliwy dystans z dala od kogoś, kto właśnie stał przede mną, a kogo chciałem przywłaszczyć. Daniel wiedział lub po prostu przeczuwał, jak wiele szkód mogę wyrządzić, skoro kazał mi uważać. Pieprzone wygłupy stały się ostatnią wolą przyjaciela, której nie wypełniłem. Gorzej! Starałem się zrobić wszystko na przekór jego słowom, a mym obietnicom. Takie przekroczenie granicy wiązało się z totalnym wygnaniem, prawda?
- Przepraszam. - tylko tyle udało mi się wydusić, zanim uciekłem. Niczym wariat czy nastolatek potykałem się o własne nogi, aby znaleźć się jak najdalej. Serce bezdomnego psa, które nosiłem od wielu lat, znalazło dom i kolejny raz musiało go opuścić. Byłem sam i choć nie wiedziałem, dlaczego los traktował mnie w dany sposób, musiałem przyjąć to na barki.

***
Marlena

Czemu miałam wrażenie, że właśnie byłam świadkiem czegoś zupełnie oderwanego od rzeczywistości? Nie sądziłam, że ucieknie. Jak tchórz albo co gorsza złodziej. Był nim. Zabrał mi całą cholerną wiarę w wolność, swobodę i bycie sobą. Jak mogłam być sobą skoro jedyna osoba, której zawierzyłam w tej sprawie była parszywym kłamcą? 
Jeszcze przez dobre dwie minuty stałam na środku klatki schodowej. Sama, sponiewierana przez jego samą obecność. Czerpał ze mnie garściami i choć o tym nie mógł się dowiedzieć, nadal go kochałam. Idiotka. Pragnęłam faceta, który zabił mojego jedynego brata. Ale o to właśnie chodziło w dorosłym świecie. Każda łatwa droga utorowana jest gorzkim zawodem i problemami. Uczyłam się bardzo szybko, ale taki ewenement był ciosem w samo serce.
Gdy weszłam do kuchni i nastawiłam wodę na herbatę, Julek podszedł do stolika.
- Przyznał się? - usiadł na jednym z krzeseł. Obecny we wszystkim widz, który kompletnie nie rozumiał powagi sytuacji.
- Przeprosił. - urwałam jednym krótkim słowem i zajęłam się zaparzaniem melisy. Tylko tego było mi potrzeba. Właśnie tego chciałam. Świętego spokoju. - Mógłbyś wyjść? 
Julek jęknął zaskoczony i wstał od stołu, chcąc podejść do mnie. Szybko odwróciłam się i zrobiłam krok w tył. 
- Wiem, że dla Ciebie to swoista zabawa jego kosztem. Wiem też, że być może martwisz się o mnie, Julek. Mimo wszystko jednak to nie będzie miało kontynuacji.
- Nie zamierzałem...- próbował się ratować.
- Po co więc przyjechałeś? - uniosłam brew i prychnęłam pod nosem. - Żaden z was nie jest, aż tak dobrym kłamcą. - odsączyłam część fusów, które pływały na wierzchu kubka. 
- Nikt oprócz niego. - zazdrosny człowiek potrafił uderzyć w najczulszy punkt. Może nie chodziło do końca o zazdrość, ale również o charakter? Może dlatego Emil go nienawidził, bo widział coś czego ja nie mogłam dostrzec od początku. Samczy egoizm w czystej postaci. 
- Dziękuje za obronę mej godności, ale jestem dużą dziewczynką. - wskazałam palcem na drzwi i uśmiechnęłam się najszczerzej, jak tylko mogłam. - Do zobaczenia.
- Muszę mu pogratulować. - ostatni komentarz, gdy ubierał płaszcz był tylko potwierdzeniem wcześniejszych myśli. Julek był cholernym egoistą w dobrym i drogim ubraniu. Szkoda, że tak wiele przegapiłam. Wszystko co zbudowałam wokół siebie było substytutem nowego życia.
Trzask drzwi nie wywarł na mnie żadnego wrażenia. Złość była czymś naturalnym. Drzemała w każdym z nas i co najgorsze, zakopywana rosła w siłę. Niczym ziarno, które podlewa się każdym kolejnym kłamstwem. 


***
Emil
Wpatrzony w szklaną butlę rumu stojącą na jednej z półek, przestałem myśleć. Na moment przywołałem wspomnienie dotyczące Daniela. Jedna sekunda, jeden łyk, i pytanie czy wróciłbym do żywych? Tak przecież to wyglądało. Cały świat obracał się wobec wódy, przyjaciół i kolejnych kobiet, które ranem nie potrafiły się ze mną przywitać. Nikt nie potrzebował przywiązania czy uczuć. Nauczeni, że możemy wszystko, myślący że dotknęła nas nieśmiertelność, zapłaciliśmy największą cenę. 
- Nawet o tym nie myśl. - głos Justyny wyrwał mnie z transu. Zawsze wiedziała gdzie schowam klucz. To miejsce było jej drugim domem, a strona za barem jedynym miejscem na ziemi, które dawało jej radochę. Urodziła się by być barmanką. 
Usiadła obok i wyciągnęła z kieszeni jednego, czerwonego Marlboro. Uraczyłem ją zapałkami leżącymi tuż przy popielniczce, które zapewne były własnością jednego z wczorajszych gości. Dym unoszący się wokół burzy jasnych loków dotknął policzka i odbił się w moją stronę. Kolejne wspomnienia. Gówniarskie czasy należały do apogeum adrenaliny.
- Byłeś u niej? - wieczorek zakończył się typowym pechem. Większość klubowiczów wyszła w połowie nudnego przemówienia, a reszta upiła swe wykształcone umysły całym zapasem wina. Ot, co kulturalny wieczór książki. Bez Mary najmniejsza rzecz roniła łzy i prosiła o pomstę do nieba.
- Jak myślisz, co tutaj robię? - wyciągnąłem dłoń i złapałem za paczkę fajek. Zaskoczona spojrzała na mnie agresywnie i schowała zapałki do kieszeni swojej kurtki. - Spokojnie. To nie uzależnia.
- Każdy tak mówi. - martwiła się. Jedyna osoba, która przetrwała po sztormie zwanym "Danielem". Tylko ona nie odwróciła się ode mnie po całej tej maskaradzie w mediach. Reszta załogi to jej zasługa. Większość przychodzącej klienteli ma w dupie moją przeszłość, bo ich własna również nie jest usłana różami. Dlatego spróbowałem pójść ramię w ramię z pomysłem o wieczorze książki. Chciałem zmiany, która powoli zachodziła we mnie. Zróżnicowania, a nie ciągłej ciemności. 
- Dowiedziała się. - Justyna praktycznie wykaszlała cały pięcioletni nałóg. Nie mogła opanować nerwów, a przy tym wcale nie słuchała moich zaleceń przy próbie ratunku. Gdy jednak opanowała atak nerwicy, musiała przemówić mi do rozumu niczym głos rozsądku. 
- Czyś ty zwariował? Nie miałeś kiedy jej powiedzieć, tylko teraz? Przecież...to mogło się udać!
- Nie ode mnie. - zaciągnąłem się i przymknąłem powieki. Miałem dość wizji dotyczącej Marleny oraz blondasa zaraz po mojej ucieczce.
- Ten pieprzony cukiernik! Że też wpadłam na pomysł, żeby dać jej adres. - myślałem, że tracę grunt pod nogami.
- Ty? Ty dałaś jej...o czym ty pieprzysz! - wstałem niczym poparzony wrzątkiem. Jeśli jedyna osoba, która była mym powiernikiem stała za całą farsą z odkrywaniem kart przeszłości, naprawdę mogłem nazwać się przeklętym. 
- Miała na Ciebie czekać? - warknęła obojętnie i zgasiła żarzący się filtr papierosa. - Romeo się znalazł.
- Najpierw opieprzasz mnie z góry na dół, że prawda wyszła na jaw, a tak naprawdę to ty do tego doprowadziłaś! - kłótnia wisiała w powietrzu niczym ulatniający się z rur gaz. 
- Może o śmierć Daniela też mnie obwinisz, co? - dłońmi przykryła usta. Wiedziałem, że kiedyś to do niej przyjdzie. Ona też walczyła z wyrzutami sumienia, które próbowała zagłuszyć pozornie fajnym i nieskomplikowanym życiem. Cięty język nie powstrzymał się przed wkroczeniem na grząski grunt.
- Jasne. - gdy próbowała mnie dotknąć, odsunąłem się. Błagający wzrok nie przekupił mnie na tyle, bym mógł z nią spokojnie porozmawiać. - Wyjdź. 
- Emil, wiesz że... 
- Wynoś się. - złapałem za chude ramię i pociągnąłem w stronę drzwi. Niczym śmieci. Tak kiedyś wyrzucałem ludzi z mojego życia. Może dlatego, że przestałem musiała dotknąć mnie tragedia urodzaju? 
Głuche telefony oraz przepraszające esemesy utopiłem w szklance z wodą. Siedziałem w pustym lokalu przepełnionym rozmowami każdego człowieka, który choć raz tutaj zajrzał. Tutaj też szukał odpowiedzi. W miejscu, które do tej pory samemu właścicielowi nie dało znać, czy ma szansę na odkupienie wszystkiego, co złe.

***
Marlena

- Jesteś pewna? - Gośka nie tknęła czekoladowego kawałka ciasta, które sama ze sobą przywlokła. Wgapiona w moją poczerwieniałą od łez facjatę, próbowała znaleźć lek. Chociażby przepis na złamane serce, który mógłby ulżyć niesprawiedliwości.
- Daniel zapłacił życiem za zaufanie. Niezłe, prawda? - pokręciłam głową. - Boże. Miał tyle planów, energii i uśmiechu na ustach. Czemu on? Tego nie potrafiłam zrozumieć. Dziś wiem, że zazdrość jest najgorszą z chorób. Emil pewnie nie mógł pogodzić się z popularnością Daniela i...
- A może Daniel miał za mało rozumu i za dużo odwagi? Myślałaś o tym? - wiedziałam, że za sobą nie przepadali. Gośka zawsze uważała mojego brata za cwaniaka. Nawet wtedy gdy dawała mu kosza po raz setny. Miałam wrażenie, że usilnie szuka w nim samych wad.
- Nawet martwy jest dla Ciebie zły? On już odszedł na zawsze i tyle. Świadomość tego, że jego morderca był tak blisko...to jedyny powód dla którego o nie mogę sobie wybaczyć.
- Emil nie jest mordercą. Złożył fałszywe zeznania i podłożył się pod zastaw za kumpli. Sama boję się pomyśleć ile wycierpiał. Poza tym, sama mówiłaś, że gdy z tobą rozmawiał, zachowywał się dziwnie.
- Próbował wmówić mi, że nie wiedział, iż jestem siostrą Daniela.
- Przecież to logiczne i całkiem prawdopodobne. - kolejna strona Gośki. Bycie rozsądną i sprawiedliwą ponad wszystko.
- Jaja sobie robisz, Gocha? Przecież pięcioletnie dziecko byłoby mniej naiwne. - kręciłam głową i mocniej opatulałam się kocem.
- Daniel zmienił nazwisko ze względu na ojca. Sama mówiłaś, że przeszłość taty, będącego byłym dziekanem zaszkodziłaby mu. Może Emil rzeczywiście nie miał pojęcia, iż ty to tak naprawdę siostra bliźniaczka Daniela?
- Szkoda, że mojego brata tak nie wybielasz.
- Nie wybiela się dupków, którzy zostawiają laski w ciąży na lodzie. - warknęła na głos i momentalnie zaczęła bawić się telefonem. 
- Coś ty...Gośka! - krzyknęłam i szybko wyrwałam komórkę z jej dłoni. Kazałam popatrzeć sobie prosto w oczy. - Czy ty wiesz coś na temat tej sprawy? To była prawda?
- Ta cała sprawa była koloryzowana przez wiele miesięcy. - wyprostowała się i rozmasowała skronie. - I choć mocno nie będziesz chciała tego usłyszeć, nadszedł czas żebyś dowiedziała się, jakim sukinsynem, był twój ukochany brat. 
- Sukinsynem? - wytarłam wilgotne powieki i skupiłam wzrok na jej twarzy. 
- Daniel był ucieleśnieniem marzeń każdej dziewczyny na studiach. Każdej oprócz mnie. I jak to bywa w kurewsko złych przypadkach, największą krzywdę wyrządził osobie, która mało co, go obchodziła. 
- Daniel i jakaś dziewczyna mieli dziecko? To znaczy...mam bratanka lub bratanicę, o której nie wiem?
- Mogłaś mieć. Ale dzięki Bogu temu zapobiegłam. - szepnęła, zaciskając zębiska.
- Daniel...i ty? - prawie zabrakło mi oddechu.
- Nie mogliśmy być razem. Nigdy. 
To w jaki sposób o nim mówiła zawsze budziło szczyptę grozy. To czego jednak miałam dopiero się dowiedzieć, przyprawiło ciało o gęsią skórkę. 


1 komentarz:

Copyright © 2016 ADRENALINA , Blogger