wtorek, 9 stycznia 2018

Niewypał (III)



Czułam jak wibracje komórki trzęsą moim policzkiem. Jak zwykle ułożyłam ją sobie pod głową i niefortunnie o tym zapomniałam. Trzęsienie przypominające borowanie zębisk od razu postawiło mnie na nogi. Mocno się przeciągając spojrzałam w stronę kuchni. Adrian spał na kanapie, a pomimo to wyglądał na o wiele bardziej wyspanego niż ja. Stojący tyłem dał mi możliwość uchwycenia jego cudownie wyrzeźbionego ciała. Mała przestrzeń między moimi rozsuwanymi drzwiami, a ścianą pobudziła zmysły. Dobrze, że sypialnia była oddzielona chociaż tym od salonu i kuchni. Poderwałam się na równe nogi i upięłam włosy w mocny, roztrzepany kok, a potem włączyłam muzykę z mojej wieży. Miss Jackson orzeźwiło całe mieszkanie. Ile razy byłam na koncercie Panic at the Disco? Trzy razy. Szaleństwo. No tak, ale lepszym rodzajem zwariowania było moje toczące się w tej chwili małżeństwo. 
Wciągnęłam na siebie szare rozciągliwe dresy i czarny top. Nie miałam ochoty się malować. Niby po co? Żeby mu się spodobać? Przecież pragnęłam odwrotnego wyniku. Z dumą i nadzieją na jakiś badziewny komentarz w moją stronę weszłam do salonu. Pociągając nozdrzami dość mocno poczułam zapach bekonu i jajek. Mój żołądek się uśmiechał, ale ja nie pozwoliłam sobie na jakiekolwiek wylewające się ze mnie zadowolenie z jego obecności w moim mieszkaniu. Usiadłam na jednym z krzesełek obok blatu i przetarłam oczy, mocno ziewając.
-Czy żona nie powinna pocałować męża w czółko i dopiero przysiąść do śniadania? - drwina w jego głosie była denerwująca. Bezwarunkowo jednak zaśmiałam się na głos i podeszłam do zlewu aby nalać wody do czajnika.
-Jakby mąż zrobił herbatkę to może bym się zastanowiła. - ucięłam z uśmiechem na twarzy i obeszłam jego osobę tak aby ustawić czajnik. On również odpowiedział śmiechem. Przez chwilę popatrzył mi w oczy i z powrotem powrócił do gotowania.
Niezręczna cisza była w tym przypadku zrozumiała. Cóż niecodziennie jesteś żoną faceta, z którym spałaś, ale tego nie pamiętasz plus dodatkowo zdajesz sobie sprawę, że lekko na Ciebie działa. Kręcąc głową spojrzałam w ekran telefonu i przysiadłam do mojej poprzedniej pozycji.
-Mój brat dobija się o spłatę tych dziesięciu tysięcy. - powiedziałam to na głos? Czym chciałam być? Zrzędliwą suką, która tłumaczy się z swoich problemów finansowych. Cierp ciało jak żeś chciało. Pamiętam to z bidula.
-Powiedz mu, że połowę pieniędzy dostanie już dzisiaj. Muszę tylko skoczyć do banku i wypłacić pieniądze. - powiedział stanowczo i wcale nie uraziłam jego dumy. Coś nowego.
-Nie o to mi chodziło. Nadal nie potrafię zrozumieć tej całej sytuacji. Przecież to jest jakaś komedia. 
-Mnie to mówisz? Nigdy nie gotowałem śniadań dla dwojga. - zirytowanie przyszło w sekundzie. No tak, pewnie jego panienki nie zostawały nawet do świtu. 
-Jeżeli ułatwi Ci to życie to korzystasz z moich walorów mieszkaniowych więc milcz. - ucięłam i znów spojrzałam w telefon. Odrzuciłam go w złości na bok i usłyszałam dźwięk wrzącej wody. Adrian był szybszy od razu zgasił palnik i wyciągnął dwa kubki wkładając do nich stojącą na blacie kuchennym herbatę. 
-Staram się spłacić dług wielmożna Pani tego domu. - podszedł do mnie, a raczej do stolika i podał na niego śniadanie wraz z gorącym bursztynowym płynem. Szybko odstawił narzędzie pomocnicze i usiadł naprzeciw mnie.
-Bardzo zabawne. - zmrużyłam oczy i zabrałam się do jedzenia.
-Nie rozumiem tego jak w pięć minut możecie być gotowe do wyjścia, ale żeby malować się do śniadania. Bo co jajko by Ci uciekło z talerza..- pomachał metalowym sztućcem tuż przed moim nosem i szybko bez jakichkolwiek zahamowań zaczął praktycznie pochłaniać swoją porcję bez przegryzania jej.
-W tym przypadku byłoby to możliwe gdyż się nie malowałam. Odrobina antyperspirantu wystarczy jak na poranną "kolację". - nie popatrzyłam mu w oczy ale usłyszałam chrząknięcie i przepicie porcji jedzenia, które jeszcze przed mini sekundą miał w ustach. 
-Ty tak na serio? - oblizał usta i popatrzył na mnie. - Nie wmówisz mi, że masz tak naturalnie czarne oczy i rzęsy.
-Cóż, wystarczy mieć dobre geny. - wzruszyła ramionami.
-Teściową muszę mieć widocznie bardzo kuszącą.
-Tego nie jestem taka pewna. - od razu zakręciłam z tematem i zapytałam o to co nurtowało moje wczorajsze myśli. - Gdzie podróżowałeś zanim się w to wkopaliśmy?
-Jadę do brata. Mieszka niedaleko Warszawy. Ma swoje zakłady przemysłowe. Urodził mu się syn i miałem tam też swoje załatwienia.
-Gratulacje. - zaskoczona upiłam łyk herbaty. - Imię już wybrał?
-Jeszcze nie, ale obstawiam Huberta.
-Czemu? - zapytałam od razu nie tracąc okazji.
-Mój ojciec miał tak na imię.
-Miał...- od razu zrozumiałam.
-Zmarł w tamtym roku na zapalenie opon mózgowych.
-Przykro mi. Nie chciałam, żebyś wchodził na drażniące...tematy.
-Jest spokojnie. Wiesz to on pierwszy zrobił mi tatuaż. Własny ojciec. Potem już poszło. Był mechanikiem samochodowym więc wiedziałem jak wielką miłością darzył swoje auta, tatuaże i kobiety.
-Jasne. - niedaleko pada jabłko od jabłoni. Nie mnie jednak było oceniać co jest dobre, a co złe. Sama nie byłam święta i grzeszyłam do woli. Pragnęłam aby ta druga strona mnie nie wyszła na zewnątrz. - Dzisiaj wieczorem przyjdzie do mnie przyjaciółka. Pewnie coś wypijemy, a jako, że będę musiała się wytłumaczyć...
-Będę grał zakochanego po zębiska. - puścił mi oczko i znów zajął się jedzeniem.
-Zobaczymy. - śniadanie dokończyliśmy w spokojnej atmosferze delektując się jeszcze ciepłym posiłkiem.
Miałam nadzieje, że cały plan nie pójdzie w łeb na samym początku.

Dopiero teraz lekko podkreśliłam swoje oczy i pomalowałam usta. Czarne obcisłe spodnie, biały podkoszulek z czerwonym nadrukiem całusa i czerwone usta. Jak zawsze mój styl nie odznaczał się oryginalnością.
Rozczesując swoje włosy weszłam do salonu starając ogarnąć wzrokiem rozstawione lampki wina, chińskie makaron w dużej misce na jego środku i Adriana który siedział teraz w czarnym podkoszulku i jasnych jeansach przeglądając swój telefon. Podejrzewam, że na mnie nie czekał. Włosy jak zawsze miał zaczesane do tyłu. Zarost pozostawał ten sam od momentu, w którym się poznaliśmy. Czyli był on celowy. Brudny Charlie, a przynajmniej tak mi się wydawało był całkiem fajnym człowiekiem poza jego sferą prywatną.
Stojąc do niego tyłem przeglądałam się w lusterku i starałam ogarnąć moje krótko ścięte na boba włosy. Czerń była w moich genach mocno zakorzeniona. Również w serduchu.
Nucąc pod nosem jedną z melodii usłyszałam mocne ziewnięcie i wzrok na swoimi ciele. 
-Gotowa? - odłożyłam szczotkę tuż obok lusterka na małej drewnianej komodzie i odwróciłam się rozkładając ręce.
-I jak? - lekki uśmiech i mój wzrok wylany na całe ciało aby jeszcze raz zmierzyć się czy wszystko gra.
-No powiem Ci, że całkiem przyzwoicie. 
-Ty to potrafisz kobietę rozgrzać. - przechyliłam głowę i spojrzałam na niego znudzonym wzrokiem.
Wstał i podszedł do mnie. Przez chwilę stałam pewna siebie jednak paraliż rodził się mocniej z każdym kolejnym krokiem, który do mnie kierował.
-Naprawdę chcesz się przekonać jakie jest moje zdanie w tym temacie? - był bardzo poważny. Jego miedziany wzrok nie pozwolił mi się ruszyć, ani nawet ukryć spojrzenia. Strach mnie obleciał? Nie mogłam w to uwierzyć.
-Chodzi Ci o moją bluzkę? - lubiłam igrać z ogniem. Wspominałam prawda?
-Lub co jest pod nią i o czym rozmawiamy między wierszami. - usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Świetna gra aktorska. Tak trzymać. - uniosłam kciuk w górę i szybko ulotniłam się aby otworzyć drzwi Wiktorii.
Wpadła bez przywitania się. Jak zawsze bez pardonu wbiła się na salony i niosąc ze sobą butelkę drogiego szampana krzyczała coś o upiciu się po ciężkim śledztwie, które prowadzi. No przynajmniej dopóki nie zobaczyła zdezorientowanego Adriana na środku pomieszczenia z talerzami w rękach i obrączką na palcu. Była policjantką. W odszukiwaniu małych detali była mistrzem. Chyba to robią na szkoleniach. Rozwiązują łamigłówki i knują czekając na efekt finalny.
-Ewka możesz mi wyjaśnić obecność....- pokręciła głową i gdy pojawiłam się tuż obok niej popatrzyła na mnie.
-Mojego męża? - na początku zaśmiała się na głos na co ja wraz z Adrianem skrzywiliśmy się. Wariacki śmiech przerodził się w powagę, a potem w przerażenie. Szybko odstawiła alkohol na blat i załapała mnie mocno za dłoń prowadząc do łazienki rzucając w stronę blondyna, krótkie "jeden momencik.
-Czy to jest jeden z tych twoich żartów prima aprilisowych bo jeżeli tak to naprawdę się udał. - piszczała z wściekłości.
-Wiesz nie chciałam Ci mówić wcześniej dlatego zaprosiłam Cię na kolację...
-Wiesz jakie rzeczy odkłada się na później? Na przykład to, że spóźniłaś się na samochód, okazja kupienia torebki na przecenie przeszła Ci obok nosa, ewentualnie śmierć jednego z naszych mniej lubianych znajomych....ale małżeństwo z tego co wiem nie jest tą rzeczą "na później", którą chciałabym usłyszeć.
-Wiki panikujesz jak zawsze.
-Ja panikuje? Jakiś psychol zabił po pijanemu dwie dziewczyny, mój narzeczony wyjechał na dwa miesiące za granicę po to by się szkolić, a moja najlepsza przyjaciółka mówi mi, że jest mężatką! Może dorzuć do zestawu jeszcze dwójkę nieślubnych dzieci jak w Happy Mealu i będzie z głowy. - rozłożyła ręce i wzrokiem wariatki popatrzyła na mnie.
-Został sam w salonie. Nie jest to zbytnio miłe. Więc błagam Cię zanim mnie ocenisz spróbuj go poznać. Naprawdę mi na tym zależy.
-Kiedy to się stało? Albo nie...sama go o to zapytam. - głupia ja nie pomyślałam na temat wstępnej wersji naszego poznania.
Z słów do czynów wszyscy usiedliśmy na kanapie i Wiktoria jak zwykle zaczęła robić wywiad środowiskowy. Gdzie, jak, skąd. Dzięki Bogu Adrian naprawdę był tak doświadczonym kłamcą, że podołał jej zawodowej intuicji. Nie wiedziałam czy cieszyć się czy martwić jego przekonującą gadką.
Otwierając whisky tematy zeszły na luźniejszą gadkę. Po którymś z kolei Wiktoria zaczęła parodiować swojego szefa jak zwykle co weekend po nowych przygodach w pracy. Adrian nie ukrywał, że bawi go jej humor. Mnie również rozluźniły się mięśnie i zaczęłam wtrącać do naszej wspólnej rozmowy małe anegdotki. 
-Ewa zawsze miała popęd do pływaków....- śmiała się pijana w niebo głosy Wiki.
-Co jak co, kubraczek do łowienia ryb nie jest najlepszym strojem dla pływaka, ale...ale to zawsze coś. - uniosłam szklankę w dłoń. Adrian cały wieczór obejmował mnie pod ramię i również lekko zakręcony alkoholem całował w czubek głowy. Wiedziałam, że to gra jednak nie sądziłam, że tak mocno mi się spodoba.
-Miałaś słabość do pływaków? - Adrian podniósł brew i upił łyk szkockiej. Popatrzyłam na niego z uśmiechem i delikatnością.
-Ale wyszłam za Ciebie. - zagryzając dolną wargę pocałowałam go w policzek.
-Boże jak to możliwe, że mi nie powiedziałaś. Chować kogoś takiego? Z resztą o co ja pytam...nie masz może brata? - Wiktoria była zbyt pijana by przypomnieć sobie, iż jest zajęta.
-Wiki przypominam, że twój facet jest tylko kilkaset kilometrów stąd. - pogroziłam jej palcem.
-I ma przy sobie piękne Czeskie kobietki. - zaakcentowała ostatnie słowo. - Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal! - uniosła swoją szklankę i wypiła do dna. - Dobra dzieciaki. Dobry policjant musi lecieć. W końcu zło nigdy nie śpi. - zaśmialiśmy się pomagając jej wstać, a ja ubrać buty. Adrian w tym czasie zadzwonił po taksówkę.
Z klatki od razu wsiadła do samochodu i jeszcze na odchodne pomachała nam przez szybę posyłając całusy.
Weszliśmy do środka mieszkania. Od razu zabrałam się za sprzątanie. Nie byłam aż tak pijana. Bardziej rozluźniona i odstresowana. Składając wszystkie rzeczy na tackę znów poczułam wzrok Adriana na sobie. Odniosłam ją do zlewu i popatrzyłam na niego. Opierał się o framugę drzwi i z założonymi rękami spoglądał na mnie.
-Myślałem, że to ja jestem ciekawym człowiekiem. - zaśmialiśmy się oboje.
-Cóż są ludzie, którzy nie mogą żyć bez bycia w centrum uwagi. - wzruszyłam ramionami i podeszłam do blatu jeszcze raz by sprzątnąć puste butelki po alkoholu. 
-Ty do nich należysz? - zapytał z ciekawością.
-Niby czemu? - pokręciłam głową. Czułam jak rumieniec jeszcze tlił się na moich policzkach. Stanęłam na środku salonu. Podszedł do mnie tak jak wcześniej przed spotkaniem i wtargnięciem Wiki.
-Nie można Cię upić, uśpić, odwrócić uwagi, bo można zostać ugryzionym. 
-Ooo jak to rozszyfrowałeś Sherlocku. - udałam zdziwioną i po chwili obydwoje uśmiechnęliśmy się. Jego wzrok znów utkwił w moim.
-Mówiłem, ze jeszcze wielu rzeczy się o mnie nauczysz. - jego dłoń powędrowała na moje biodro i przyciągnęła nas do siebie tak żebym mogła dostrzec brak jakiejkolwiek możliwości ucieczki. Oddechy stały się szybsze. Wgapiałam się w jego usta i miałam ochotę pogryźć je z podniecenia. Czyżby to alkohol? Nie. To on. Adrian sam swoją obecnością przyprawiał kobiety o gęsią skórkę. Nawet Wiktoria. No tak zapomniałabym...kobiety. Te biedne, które nie doczekały śniadań, a ja doczekałam ślubu z tym facetem.
Całując go delikatnie w policzek szybko wyrwałam się z uścisku. 
-Wydaje mi się, że jak na dzisiaj wystarczy nam grania. - poprawiłam swoją zmiętą od jego uścisku koszulkę i popatrzyłam w zawiedziony wzrok. Oczekiwał, że wskoczę mu do łóżka. Miał rację. Prędzej czy później zrobię to co robię zawsze. Przekroczę cholerną granicę i będę tego żałować. Jednak nie dziś. Nie od razu.
-Dobranoc. - odwrócił się obojętnie i szybko skierował do łazienki zatrzaskując drzwi. Dwa do jednego. Miałam okazje rozegrać to tak by móc nauczyć czegoś tego bałwana i przy tym spróbować znów zaufać samej sobie. Dwumiesięczna terapia miodowa brzmi przytulniej prawda?
Kładąc się spać jeszcze raz popatrzyłam przez szczelinę między ścianą a drzwiami. Jego mokre ciało usiadło na kanapie w salonie, a potem zaczęło wyginać się w różne strony. Rozgrzanie ciała zapewnił sobie w inny sposób więc nie powinien mieć mi za złe dzisiejszej odmowy. Zobaczyłam jak jego postura obraca się w stronę mojego pokoju. Zmrużyłam oczy i jeszcze na moment spojrzałam aby zobaczyć co zrobi. Lekki uśmiech na twarzy, a potem wystawiony środkowy palec w moim kierunku. Co za niewdzięczny cham! Mocno obróciłam się na drugi bok i zacisnęłam szczęki. Chciał wojny? To będzie ją miał!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 ADRENALINA , Blogger