czwartek, 11 stycznia 2018

GDYBYŚ TYLKO WIEDZIAŁ (I)



Jedziemy z tym! Zapraszam na Bartka, Klarę, Michała oraz...wielu innych.
Wasza A.
***
- To się nazywa szczerość. - Michał warknął w moją stronę, gdy zobaczył kolejną sukienkę. Przymierzyłam ich z tysiąc, ale żadna nie oddawała uroku osobowości. To przede wszystkim widział we mnie Paweł. Kochał i ubóstwiał śmieszne skarpetki, dołeczki w policzkach i brak makijażu. Dzisiaj jednak miałam poznać jego rodziców, a związek przeniósł się na poważniejszy etap. W jakiś komiczny sposób zmusiłam się do wykrzesania sił na zakupy w tak dołujący i stresujący dzień.


- To chamstwo. - popatrzyłam spode łba na wysokiego, wagą przypominającego tyczkę, przyjaciela. Szatyn o głupkowatym, psim uśmiechu patrzył na proces odkurzania mej kobiecości z pajęczyn. Oparty o drewnianą poręcz zaraz obok przymierzalni, nucił coś pod nosem, wlepiając brązowe oczy w ekran telefonu. - Jak kocha, to zadzwoni.



- W tym przypadku długo każe czekać. - podniósł skuloną postawę do pionu i utkwił wzrokiem w jednym, martwym punkcie.



Ubrana w jakieś tiulowe łachy, które krępowały lekko puszyste kształty, obdzierały bok piersi dziwnymi fiszbinami. Cholerstwo jedne! - warknęłam w głowie, próbując odsunąć zatrzaśnięte bramy, które pozwoliłyby złapać oddech. Potocznie zwane zamkiem, oczywiście. 



- Będzie dobrze...- mocowałam się z metalowym cackiem od dobrych dwóch minut, a jednocześnie próbowałam pocieszać zmartwionego swą kobietą, przyjaciela. - Wszystko...- niczym dziecko stękałam i kręciłam się wokół samej siebie. Michał nie mógł opanować śmiechu, ale dopiero przy minie małej beczułki, całkowicie zagotował się na zewnątrz. Mina beczułki? Kiedy próbujesz patrzeć na dół, choć jest to niemożliwe, a twoja broda staje się pełniejsza i tworzy sobie przyjaciółkę. Brązowooki zawsze powtarzał, że z taką miną mogłabym przekupić każdego sprzedawcę burgerów oraz pizzy. 



- Daj to. - podszedł do mnie i klepnął wierzch moich dłoni. Gdy tylko zbliżył palce, poczułam zimny dotyk, a potem dreszcz oblał całe ciało. Ramiona skurczyły się, choć w moim przypadku nastąpiłoby to dopiero przy utracie wagi. Nie byłam potworem, ale po rozpoczęciu związku, który trwał już dwa lata...cóż, trochę zapomniałam o samej sobie. Paweł przekonywał mnie do tego, że powinnam przytyć i przestać patrzeć na wychudzone modelki w programach. Przez własną głupotę nabyłam nadwagę i problem związany z pewnością siebie. Plus był taki, że zmieniło się nasze życie erotyczne. Ukochany blondyn, którego za jakiś czas miałam zamiar nazywać narzeczonym, dbał o mnie jeszcze lepiej. 




Poczułam zwalniający się uścisk spiętych mięśni, a potem ulgę w postaci luzu i powietrza w płucach.



- Jezu! - oklapłam ramionami na dół, a potem zasmucona weszłam z powrotem do wnętrza kabiny.



- Po co ty to sobie robisz? Nie rozumiem. Przecież Paweł uwielbia Cię w jeansach i koszulkach z dziurami. - po tych słowach, wychyliłam głowę zza kurtyny, a spojrzenie, które mu podarowałam, odrzuciło go od pomysłu dalszego ubawu moim kosztem. - No dobra, nic nie mówię. - uniósł do góry obydwie dłonie, jak żołnierz podczas kapitulacji. 

- Poznam jego rodziców. - powiedziałam to na głos, a potem kolejny raz zadudnił mi w głowie obraz wspólnej kolacji. Nie miałam pojęcia, jak się zachować, a co dopiero ubrać.
- Czy to nie dziwne, że poznaje Cię z nimi dopiero teraz? Nigdy wcześniej nie byłaś w jego domu rodzinnym? - kolejne pytania powodowały kolejne fale stresu.
- Przestań mnie dobijać, chłopie! - krzyknęłam, patrząc na zasłonę i wywracałam oczami. Miałam dość umoralniania i ostrzegania.
- Pytam. - obojętny ton wskazywał na obrazę. Jak zawsze, nic nowego. Michał pokazywał swoje najlepsze cechy. Z tej perspektywy trochę nie dziwiłam się, dlaczego Daria odkłada termin odpowiedzi na najważniejsze pytanie, które może zadać facet.
- Szkoda, że Daria nie jest taka rozmowna. - specjalnie ukułam go w ego. - Może potrzebuje zdecydowanego mężczyzny? - wyszłam ubrana już w swoje ciuchy, z ramieniem obwieszonym różnymi dekoracjami, które miały być planem ratunkowym na dzisiejszy wieczór. Odłożyłam je na specjalnym wieszak zniszczonych planów i nadziei. Wzrokiem poprosiłam Michała o przetrzymanie mi torebki, bym mogła ubrać wiosenną bluzę.
- Jak więzień. Wy wszystkie jesteście okropne. - nęcił pod nosem, biorąc ode mnie malutki bagaż. - Wszystkie bez wyjątku.
- Tak? - gdy wychodziliśmy ze sklepu, złapałam za ramię i odebrałam mu ciężar, który oczywiście musiał zostać skomentowany. - Ciekawe kto w trzeciej klasie pomógł Ci zdać maturę. 
- Pewna zołza, która teraz zmusza mnie przez to do robienia za psiapsiółkę. - wsadził dłonie do kieszeni, a następnie wyciągnął z jednej paczkę papierosów.
- Przynajmniej nie niszczę Ci życia, tak jak ty sobie. - walnęłam go w ramię, gdy odpalił już siódmego tego dnia papierosa.
- To mniejsza trucizna od zakochania się. - znów wyciągnął z kieszeni telefon. Naprawdę się martwił. Zaraz po oświadczynach, które przygotował z precyzją stolarza, Daria wyszła z mieszkania. Zadzwoniła później, tłumacząc się pośpiechem i zdenerwowaniem, kazała mu czekać, więc co miał robił? Czekał jak wierny pies przy swojej Pani. 



Daria całkowicie zatkała mu dopływ słów do uszu oraz zastopowała pracę mózgu, która odpowiadała za niezależność. Normalne pary takie jak ja i Paweł kłócą się o dominację w związku. Michał? Skakał obok niej niczym służba, spełniając zachcianki. Darusia, bo tak ją nazywaliśmy podczas jego nieobecności, chciała nowy samochód, to go miała. Darusia ubóstwiała również wycieczki do ciepłych krajów. Przyjaciel więc musiał brać urlop w najbardziej nieoczekiwanych momentach swojej ciężkiej pracy i gonił za nią na Majorkę, Wyspy Kanaryjskie czy nawet do Stanów. Je uwielbiała najmocniej na świecie. Tam w końcu załatwił jej kontrakt w agencji początkujących modelek.


Kim jest Michał? Michał to człowiek złota rączka i mózg. Mając dwadzieścia lat, wymyślił z Oskarem aplikację. Z kumplem, który pił to samo piwo i miał podobne zainteresowania, a kiedy sukces dopiero się rozpoczął, nagle upadł na samo dno. Nałóg, używki i szybkie tempo.

Do sodówki w głowie Michała nie dopuściły dwie rzeczy. Jego rodzina, która zamroziła środki do pewnego momentu jego rozwoju. Kazała zainwestować i tak oto mógł po ukończeniu szkoły nadal wymyślać te swoje niezawodne, wspomagające każdego użytkownika internetu, zabawki. 

Firma zaczęła prosperować, a kolejna aplikacja dotycząca większych firm dla ich sprecyzowanego programu, o którym kompletnie nie miałam pojęcia. To sprawiło, iż Michał oraz jego współpracownicy mogli spać spokojnie do setki, a ich dzieci miały zapewnione najlepsze warunki życia na kolejne dwie dekady. Drugi? Michał był romantykiem oraz skromnym informatykiem w kolorowych koszulach. W szkole średniej oprócz mnie, w sensie przyjaźni oraz komputerów, gier nie interesowało go nic. Po przypadkowym wykorzystaniu swoich zasobów mądrości zaczął się zmieniać.


Wygląd, w którym był teraz „uszyty” to kontrast tego, co było kiedyś. Szczupły z wyleczonym trądzikiem, soczewkami kontaktowymi oraz śnieżnobiałym uśmiechem poznał Darię. Przepadli na amen, ale to o nim w paczce ze studiów, na które razem uczęszczaliśmy, mówiono „sponsor". To bolało uszy, ale nie sumienie. Ja też zdawałam sobie sprawę z końca tej historii, w której być może kiedyś zabraknie dobrobytu i bańka pryśnie. Rodzice Michała bowiem nadal skutecznie chowali pieniądze. Poza tym wkład w firmę miał swoje wymagania. Jej utrzymanie to ciężki kawałek chleba.


- Przesadzasz. - ucięłam, zakładając na głowę elastyczny czepek, jak to śmiał nazywać Michał. Zwykła sportowa czapa, ot co.
- To już dwa tygodnie. - usiedliśmy na ławce przy przystanku tramwajowym i teraz tknęło mnie mocniej. Michał był załamany, a ja biadoliłam o swoim szczęściu na prawo i lewo, nie zważając na jego uczucia. Przez moment nawet chciałam odwołać spotkanie, ale koniec końców tylko go przytuliłam i poczochrałam, po opadającej na czoło grzywce.
- Nie załamujmy się. Z dwojga złego to ja mogę nawet nie dożyć spotkania. Wtedy zerwanie zaręczyn gotowe. - zmarszczyłam nos, a potem schowałam dłonie między nogami, które teraz mocniej ścisnęłam. Pogoda nie dopisywała, a to również wpływało na chęci do życia oraz wielkiego wieczoru. 


- Nie mów takich głupot. - zmrużył oczy, w międzyczasie zapinania zamka kurtki. Chłód dotarł do nas szybciej i mocniej niż na początku wyjścia ze sklepu. Palce u stóp zaczynały zamarzać na kamień.



- Paweł ma swoje tajemnice. Do tej pory nie wiem co, takiego stało na przeszkodzie...- przez moment czułam suchość w gardle, do której następnie dołączył brak tlenu. Oczy zapadały się w ilości łez, które nadciągały ze zdwojoną siłą. Michał patrzył na mnie z uwagą, a kilka sekund później, gdy zobaczył łzy na policzkach, dotknął mojej dłoni.



Próbował dorwać się do mojego umysłu, zapaści, która właśnie tam wtargnęła. Jakim cudem doszłam do tego stanu? Po drugiej stronie ulicy stał powód wszystkich moich reakcji zewnętrznych. Człowiek, którego kochałam. Problem polegał na tym, że to nie ja lądowałam teraz w jego objęciach, całowana po dekolcie i policzkach. 



Dotyk, który przyswajała obca postać, zachwycał ją do stopnia okrzyków spazmu i radości, którą pokazywała na głos. Szczupła jak listek, który z łatwością podnosi wiatr. Piękna, jak te wszystkie suki z instagrama czy innych aplikacji, na których Michał się zna. Kobieca, powabna i wijąca się jak wąż wokół mojego narzeczonego. Mojego Pawła.



Wstałam, zaciskając dłonie w pięści. Nadal nie zwracałam uwagi na krzyki i pytania dochodzące z boku, które Michał próbował przetransportować w moją stronę. Gdy szepnęłam jeden wyraz, kilka liter, odwrócił się w tę samą stronę, w którą patrzyły teraz zapłakane oczy.



- Paweł...- miałam nadzieję, że tego nie zobaczy. Chciałam, by zaczął się śmiać i mówić, że to wkrętka przed dzisiejszym obiadem z teściami. Test, który przeszłam wzorowo. W zamian nie usłyszałam nic, a tylko czułam, jak me serce rozpada się na pół.



- Sukinsyn. - Michał nie przebierał w słowach, ale też czynach. Kilka następnych minut, mogłam opisać jako po klatkowy film. Zdjęcia, które kolekcjonujesz w swojej głowie na pewien czas. 



Szatyn pędził przez jezdnię, na której dzięki Bogu ruch nie był zbyt duży. Widziałam, jak gnie w stronę Pawła. Choć pragnęłam to zatrzymać i zapobiec rzeczywistości, która miała mnie zgnieść na pół, nie potrafiłam. Zdenerwowana dopiero po odczuciu mocnego pisku w uszach od klaksonów, zatrzymujących się aut, obudziłam ciało ze śpiączki. Pobiegłam za Michałem, by powstrzymać go przed narobieniem sobie problemów. Pawłowi nie miałam zamiaru nawet spoglądać w oczy.



Cios, który skutkował krwią z nosa byłego już narzeczonego, utwierdził mnie w przekonaniu o spóźnionej reakcji. Odciągnęłam szatyna na bok, a potem kazałam spojrzeć na mokrą od łez twarz.



- Michał...- wargi drżały mi od emocji i kolejnych kropli, spadających na policzki. - Nie warto.



- Klara? - szepnął zszokowany blondyn, a potem odsunął się od powabnej brunetki. - Co ty tu robisz? Z nim?!



- Zamknij się idioto! - Michał kolejny raz wyrwał się w mojej obronie, ale na takich ludzi szkoda było potencjału. Paweł zasłużył na powolną i bolesną karę, a łomot na środku ulicy do niej nie należał.



- Spokój. - szepnęłam i źrenicami jeszcze raz utknęłam w wściekłym wzroku Michała. Potem zwróciłam się w stronę gołąbeczków, gdzie jeden z nich, który powinien pamiętać o gniazdku, posiadał wiecznie rozpięty rozporek. - Masz dwadzieścia pieprzonych minut na spakowanie się i wyjazd z mieszkania. Potem nie chcę nawet patrzeć na twoje zdjęcia, wiadomości czy numer na moim wyświetlaczu.


- Misia, to nie jest tak...to koleżanka z pracy. Mieliśmy wspólną pracę od dyrektora. Francuskie interesy. Ona nawet nie mówi po polsku. - współpracowniczka Pawła uraczyła nas pogardliwym spojrzeniem, jednocześnie pomagając w zatamowaniu krwawienia. Gdy skończyła wycierać ręce z czerwonych plam, skierowała wzrok na Michała. Sapiąc następnie utknęła oczyma we mnie.

- Co? Może nie powiedział Ci, że ma narzeczoną? - prychnęłam w jej stronę. - Ciekawa jestem, ile złotych gór Ci obiecał, bo zapewniam, że czeka Cię jedynie jedna. Góra gówna i kłamstw.


- Już dawno chciał kopnąć Cię w dupę! - jednak jadowita kochanka, potrafiła syczeć w naszym języku. - Popatrz na siebie...



- Jak na razie to on dostał w dupę. - skwitowałam, nie czekając na kolejny lincz oraz argumenty. - Raptem się zaręczaliśmy, a popatrz kochanie...już nie masz nic. - zdjęłam pierścionek zaręczynowy. Gdy chciałam go oddać, w ostatnim momencie powstrzymał mnie głos złamanego serca. Diamenty podobno, więc nie mogłam dać mu szansy na tymczasową pomoc. Z determinacją podeszłam do studzienki kanalizacyjnej, a potem cisnęłam błyszczącym artefaktem złamanych obietnic, w jedną z jej szczelin.



- Możesz sobie popływać. - warknęłam na odchodne. - Gówno do gówna się przytuli. - zmierzyłam ich z dystansu kilku metrów, a kilka sekund później znajdowałam się obok przystanku taksówek. Wsiadłam trzaskając drzwiami.



Michał wkroczył zaraz za mną. Z uśmiechem na ustach przyglądał się napuchniętym od płaczu policzkom oraz zaciśniętym w cienką linę ustom. Wściekła rzuciłam na niego okiem, a potem kazałam kierowcy jechać. Cisza, którą salwa śmiechu rozbiła kilka sekund później, wyprowadziła mnie z równowagi. 



- Zwariowałeś? To jest dla Ciebie zabawne?!- odwróciłam się pełna sprzecznych emocji i zmarszczyłam brwi. 



- Nie masz pojęcia, jak długo czekałem, aż go pogonisz. - klasnął w dłonie, a potem wyciągnął po raz kolejny telefon i odczytał wiadomość, która widniała na ekranie.



- Nie mów...- szepnęłam na głos.



- Zgodziła się. - głośno przełknął ślinę i skakał wzrokiem to na mnie, to na rozświetlone urządzenie. - Chcę zostać moją żoną.



Czemu to w tym momencie poczułam, jak zamiast serca rozpada się wszystko wokół? Pieprzona paranoja czy gra, w którą nie chciałam zostać wplątana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 ADRENALINA , Blogger