środa, 10 stycznia 2018

WRÓĆ (VIII) - KONIEC TOMU I

Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Robert wypadł jak opętany z auta trzaskając drzwiami tak, że o mało nie wybił w nich szyby. Czarek wraz ze mną biegł za nim krzycząc by się uspokoił. Podejrzewałam, że brunet zdawał sobie sprawę z faktu, że Cezary nie wie o wszystkim dlatego jego zdanie miał w dupie. Chciałam by przestał zachowywać się jak bohater. Nie rozumiałam dlaczego mnie bronił. Powinien mnie znienawidzić. Przecież zrobiłam najgorszą z możliwych rzeczy. 
-Robert! - wrzeszczałam. Dobiegłam do niego w końcu jednak odepchnął mnie delikatnie od siebie i krzyknął w stronę Antka. Tamten siedział przy aucie i majstrował coś przy zamku centralnym. Brunet podbiegł do niego i wziął za kołnierz ubrudzonej koszuli następnie rzucił na ziemię. Znów uniósł go i trafił w twarz Antka mocnym prawym sierpowym. Znienawidzony przeze mnie również osobnik ugiął się na nogach i upadł. Czarek w porę zamknął Roberta w kleszczach swoimi ramionami. Odciągnął go na bok ciągle powtarzając żeby się ogarnął. Rywal stanął po chwili na nogach wycierając krew z kącika ust. Spojrzał na Roberta i kiedy chciał podbiec by mu  się odwdzięczyć drogę zastąpił mu starszy brat.
-Nie wtrącaj się w to Czarek! - Antek wrzeszczał. Starszy jednak nie ugiął się i odepchnął go. Popatrzył na obydwóch zawodników z niesmakiem po czym zwrócił się w moją stronę.
-Możesz wyjaśnić? - uniósł obydwie ręce w górę. Klatka piersiowa uginała się pod naciskiem głębokich oddechów.
-Robert. - spojrzałam na niego i do oczu napłynęły mi łzy.
-Twój brat zostanie kaleką jeśli jej nie przeprosi! - brunet warknął do rodzeństwa.
-Bo się ze mną przespała?! - Antek wskazał na mnie palcem i prychnął pod nosem.
Czarek zrozumiał o co im chodzi. Na początku trzymał stronę brata.
-Robert to, że dziewczyna jest niewierna nie jest problemem Antka. Pogódź się z tym i odczepcie się od niej obydwoje. - zabolało mnie to. Rozumiałam jednak jak wyglądam w oczach mojego gospodarza. Nie był zaskoczony, ale zniesmaczony całą sytuacją,w którą ich wplątałam.
-Nie chodzi mi o fakt, że Aniela dała się ponieść. Zrozumiałe jest to, że twój brat wykorzysta każdą szansę, ale to jak ją potraktował...sam chętnie obetniesz mu jaja! - Robert szedł w zaparte i bronił mnie. Poruszona jego obroną nie mogłam jednak pozwolić na tragedie.
-Nic się nie stało. - szepnęłam przez spływające z oczu łzy. - Wyjadę jutro tylko nie rób głupot. Błagam Cię! - podeszłam do anioła, w którego wstąpił demon. 
-Czarek nie obraź się, ale twojemu braciszkowi od dawna należy się nauczka!
-Nagle uraz do przeszłości Ci powrócił? - szatyn zaśmiał się i założył ręce na biodra. Nie widać było już tak mocnego zdenerwowania więc odetchnęłam z ulgą.
-Mnie możesz traktować jak chcesz, ale nie dziewczynę, której prawie nie znasz. Poszedłeś z nią do łóżka, a potem potraktowałeś jak szmatę! - popatrzył na Czarka. - Ty powinieneś dawno odsunąć go od naszego towarzystwa. Ciekawe jak byś postąpił gdyby tak potraktował Jowitę.
-Co zrobił? - starszy popatrzył na główny powód tego spięcia.
-Najpierw odstawił ją z kwitkiem, a potem jak to szło? - Robert uchwycił moją osobę wzrokiem. - Wytarł brudne łapska w jej sukienkę i wsadził w skalę umiejętności,które posiada.
-To prawda? - Czarek uniósł jedną brew i nadal wpatrywał się w brata. 
-Powinienem zrobić....śmieć! - brunet nadal nie opanowywał emocji. 
-Wsiadajcie do auta i jedźcie stąd. - Czarek wydał polecenie. Robert nie chciał się ugiąć, ale po chwili złapał mnie za dłoń i udaliśmy się w stronę auta. Zmiana podejścia była na tyle niezrozumiała, że musiałam zapytać.
-Co jest? - brunet otworzył drzwi od strony pasażera i kiwnął głową dając znak bym wsiadała.
-Czarek nie krzyczy. - pojawił się obok mnie już siedząc za kierownicą. - Jest stanowczy w spokojnym stylu. Mam nadzieję, że wyrzuci go z naszej paczki. Sukinsyn, pieprzony casanova. 
-To moja wina. - z grymasem niezadowolenia oparłam głowę o szybę. Założyłam ręce na krzyż.
-Nie będę ukrywał, że tak. Ale nikt nie ma prawa by traktować tak kobietę. -mocniej zacisnął dłonie na kierownicy. Po paru minutach siedząc w ciszy dotarliśmy do domku. Kiedy zgasił auto przeraziłam się. Może chciał porozmawiać z Jowitą? Nie wybaczyłaby mi. Wyskoczyłam jak oparzona i pobiegłam w stronę tarasu.
-Poczekaj. - chciałam zaszyć się u siebie w sypialni gdy będą o tym rozmawiać. Chciał jeszcze coś ze mną omawiać? Przecież byłam zerem. Zdradziłam go, a on całym sobą osłaniał moją dumę. Podbiegł do mnie i stanął na przeciw patrząc prosto w moje oczy. - Kochasz go?
Prychnęłam i w śmiechu kolejny raz rozpłakałam się mocniej opatulając swoje ręce do około tułowia. Palce zacisnęły się na materiale swetra.
-Musiałabym upaść na głowę. - zagryzłam dolną wargę i odwróciłam wzrok. Nie mogłam na niego patrzeć.- Podejrzewam, że byłam zauroczona Robert. - kontynuowałam. - Tak naprawdę tylko przy tobie czułam się jak kobieta. Szanowałeś mnie, wspierałeś. Jesteś jedyną osobą, w której kiedykolwiek mogłam się zakochać, ale zmarnowałam to. - po tych słowach chwyciłam za klamkę. Nagle jego dłoń złapała moją i przyciągnęła do swojej męskiej kości policzkowej. Skuliłam wzrok i stąpnęłam z jednej nogi na drugą. Chciałam krzyczeć, tupać i wrzeszczeć z bólu i wyrzutów sumienia.
-Wierzysz w to, że może nam się coś ułożyć? - doznałam szoku. Nie sądziłam, że po czymś takim jeszcze będzie chciał mnie wysłuchać i co najważniejsze dać mi drugą szansę. Był dziwnym typem mężczyzny. Trzeba przyznać, że przywiązałam się do niego. Przypomniałam sobie ten wieczór kiedy jedliśmy naleśniki. W duchu zaśmiałam się na moment, w którym zdałam sobie sprawę, że czas ulatuje, a ja nadal siedzę w jakiejś małej knajpie z obcym facetem. Opowiadał mi o swoim życiu prywatnym, ale nie ze szczegółami.
-Czemu? - zapytałam szeptem.
-Bo ja też kiedyś kogoś skrzywdziłem, nieświadomie. Żałowałem tego, że nie dała mi drugiej szansy na naprawę. Chcę jednak mieć pewność, że nie zrobię tego samego na złość przeszłości. Aniela...- wziął moją twarz w dłonie. - Uwielbiam każdy twój szczegół. Poczucie humoru, niesforne wiązanie włosów kiedy gdzieś się spieszysz, nawet to cholerne łapanie się za płatek ucha kiedy się denerwujesz. - jak to zauważył? - Spróbuję Ci wybaczyć. Możemy zobaczyć czy dzięki temu będziemy silniejsi czy też może skończymy na dnie. Jedno jest pewne.  Z nikim innym na tym dnie nie chciałbym skończyć. - jego wzrok błagał o odpowiedź.
-Jak sobie to wyobrażasz? - zamknęłam oczy kiedy poczułam jego ciepły dotyk na skórze.
-Nie chcę go widzieć. Musimy wyjechać. Tylko wtedy będę spokojny.
-Wyjechać? - zaskoczył mnie. Nie chciałam zostawiać Jowity, ale wiedziałam, że od tej pory przebywanie z Antkiem w jednym małym miasteczku nie skończy się dobrze. Przecież był jeszcze Cezary, który również byłby przeciwny. Chciałam zaryzykować, ale bałam się jak cholera spieprzyć coś kolejny raz.
-Mam mieszkanie w Łodzi. Miałem Ci powiedzieć. Za pół roku chcieli wziąć mnie tam z firmy na przeniesienie z łącznym awansem. Czekałem z informacją bo chciałem zobaczyć jak się między nami ułoży.
-Jak widać. - posmutniałam. 
-Hej. - uniósł jedną dłonią mój pod brudek i znów szklił spojrzeniem. - Wyjeżdżam za dwa dni. Dam im odpowiedź jutro. Chcąc nie chcąc i tak nie będę potrafił tu zostać. Możesz wybrać Aniela. Nie zmuszam Cię. Wiedz jednak, że jeśli pojedziesz ze mną..zrobię wszystko żebyśmy byli szczęśliwi i zapomnieli o tym co dzisiaj miało miejsce.
Pocałowałam go. Pełna rozżalenia chciałam bliskości i zrozumienia i to właśnie mi dał. Nie wiedziałam w jaki inny sposób mogę mu podziękować za tę wyrozumiałość, która nim kierowała. Czułam się jak małe dziecko będące pod opieką anioła stróża, którym poniekąd był. Odsunął się.
-Dwa dni. - na pożegnanie pocałował mnie w czoło i odjechał. Weszłam do domku i oblizałam usta. Jowita siedziała z paczką chipsów i herbatą obok kominka czytając jakąś książkę.
-Gdzie Czarek? - oderwała się od lektury.
-U brata. - odłożyła książkę na bok i spojrzała z niezadowoleniem łapiąc za telefon, który leżał stoliku.
-Nie dzwoń. Poważnie rozmawiają. - usiadłam naprzeciw niej. - My chyba też musimy. 
Odłożyła aparat na swoje miejsce i spojrzała na mnie zaskoczona. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam jej opowiadać. Na koniec obydwie płakałyśmy. Jak dawniej czułam, że mam oparcie w osobie, którą uważałam za siostrę. Nie rozumiałam jak mogłam mieć przed nią tajemnicę.
Antek był nią. Strzeżoną, pilnie chowaną w sercu. Tajemnica jednak zrodziła więcej szkód niż pozytywnych emocji i szczęścia. Z tym musiałam pogodzić się już tu i teraz. Pozostała jeszcze kwestia wyjazdu, w której ani Jowita, ani ja nie mogłyśmy dojść do ładu. Najtrudniejsze decyzje bywają ostatnim zakrętem przed najbliższą prostą. Przynajmniej taką miałam nadzieję.



 -Nie będziemy się chyba kłócić o jakąś laskę? - Antek spojrzał na brata z lekko rozbawionym grymasem twarzy. Czarkowi nie było do śmiechu. Oparty o blat w kuchni przyglądał się jak tamten przykłada zimny okład w miejscu uderzenia, które podarował mu Robert.
-To nie jest jakaś laska tylko praktycznie siostra mojej narzeczonej, a ty potraktowałeś ją jak jedną ze swoich ciź. - blondyn podrapał się po brodzie i pokręcił głową. - Jesteś jak jakiś nieuleczalne chory, psychicznie gówniarz. Kiedy masz zamiar traktować innych z szacunkiem? A Robert? Za mało mu krzywdy wyrządziłeś. 
Antek rozjuszył się na wspomnienie dotyczące wcześniejszych wydarzeń. Wściekły stanął naprzeciwko brata i syknął w jego usta.
-To nie byłem ja! - odsunął się po chwili i znów usiadł.
-Dlaczego więc tak energicznie reagujesz na zarzuty. - wzruszył ramionami Czarek. - Chłopaku dzisiaj przegiąłeś po całej linii. - odbił się od oparcia i skierował kroki do drwi wyjściowych. - Dopóki nie dorośniesz nie masz co liczyć na moją pomoc czy też towarzystwo.
Antek nie mógł uwierzyć, że jego brat właśnie wypowiedział te słowa. Podążył za nim do auta po drodze krzycząc by ten się do niego odwrócił i popatrzył mu w oczy.
-Czemu mi to robisz? - skulił wzrok. - Nie widzisz, że kolejny raz ktoś chce nas poróżnić? 
-Nie chodzi o fakt, że ktoś chcę to zrobić. To ty ciągle uświadamiasz mi, że jesteś zerem, Antek. - blondyn oparł dłonie o samochód. - Ta dziewczyna nikomu nie powiedziała o tym co jej zrobiłeś. Czarek dowiedział się przypadkowo. Gdyby to zrobiła na pewno nie spaliby ze sobą wczoraj. 
-Co? - Jakby ukłucie zazdrości wbiło się w honor Antka. 
-Jesteś zdziwiony? Szła dalej nie patrząc na to co jej zrobiłeś. Doskonale zdawałem sobie sprawę jak na Ciebie patrzy. - podszedł do brata i spojrzał mu w oczy. - Była jedyną osobą, która pomimo całego twojego cwaniactwa i gówniarstwa wobec niej traktowała Cię w porządku. Podejrzewam, że nawet widziała jakiś cień szansy na uratowanie twojego spróchniałego ego. Ty zamiast pozwolić jej na to wybrałeś kolejną...- spojrzał wgłąb domu. -...nawet nie wiem jak je określać. Naprawdę starałem się tolerować twoje wyskoki Antek. Aktualnie jednak wolę trzymać się od kogoś takiego jak ty z daleka. Jeszcze Jowita pomyśli, że jesteśmy do siebie choć trochę podobni i mnie zostawi. A wiesz co? Ja nie jestem tobą młody, nigdy nie chciałem być jak ty i nie zamierzam zostać sam na łożu śmierci nie czując, że w pewnym momencie powinienem się obrócić i kogoś dostrzec.
-Puenta braciszku? - widać było, że młodszemu wali się łeb na głowę.
-Chciałbym żebyś za piętnaście lat obudził się obok kobiety i swojego dziecka, w swoim domu i zrozumiał, że wcale nie chciałem Ci na złe. Po prostu jeśli teraz ja nie odpuszczę niańczenia Cię...skończysz gorzej niż mogłem przypuszczać. - po tych słowach Czarek wsiadł do auta i odjechał w swoją stronę.
Do jakiej sytuacji w życiu Antka musiało dojść by nagle otrzeźwiał? Wiadome było to, że tego wieczoru nie spał. Nawet nie popatrzył na kolejną ze swoich kochanek. Uporczywie myślał nad swoim życiem wyborami i słowami brata. Co jeśli miał rację? Co jeśli Aniela była jedyną osobą, która mogłaby go zrozumieć na całe życie. Spieprzył to, a odzyskanie wszystkiego po kolei wiązało się z diametralnymi zmianami. Pytanie, czy jest na gotów? Nie wiedział co jeszcze może stracić. Brat był ważny, ale godność i życie, które mógł mieć, te marzenia zabijały egoistyczne podejście z każdym kolejnym oddechem. Z każdym kolejnym krzykiem w swojej głowie kiedy patrzył w stronę zdjęć z dzieciństwa.
***
Kiedy wystukałam tego sms'a? Po rozmowie z Jowitą zaszyłam się tak jak zakładałam wcześniej w swojej sypialni i rozmyślałam nad "za i przeciw" pomysłu Roberta. Dotarło do mnie, że nie mam czego szukać w starych kątach łaknąc czegoś co nigdy nie było i nie będzie moje. 
"Zgadzam się na kolejną szansę. Daj mi znać, o której wyjeżdżamy. Jeżeli chcesz przyjedź wcześniej. Chcę porozmawiać."
***
Dwa dni upłynęły szybko. Czarek nie odezwał się słowem na mój wyjazd. Domyślałam się, że był zadowolony. Jowita cały czas ryczała i nawet nie próbowała ukryć smutku z powodu mojego wyjazdu. Pożegnanie było bolesne. Ostatni raz patrząc na duże brązowe okna domku, psa Czarka i młodą parę narzeczonych stojących na tarasie zdusiłam ból. Szykowałam się na nowe życie. Życie bez Antka, Jowity i Czarka. Zostawiałam cudowne wspomnienia, błędy i śmiech za sobą. Postanowiłam dorosnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 ADRENALINA , Blogger