środa, 10 stycznia 2018

WYBACZ - KONTYNUACJA WRÓĆ - TOM II

Potykając się o jedną z szafek, o mały włos nie wywaliłam się. Cholerne samoloty! Od początku pomysł z wyjazdem w tamte strony wydawał mi się złym. Szybko podbiegłam do lusterka obok eleganckiej białej szafki na korytarzu. Moją ulubioną czerwoną szminką nakreśliłam kilka ruchów na ustach. Wygładziłam materiał czarnej przylegającej do ciała sukienki przed kolano i wzięłam się za ubieranie szpilek. Kremowe pasowały idealnie do dzisiejszej kreacji. Zawsze musiałam dobrze prezentować się na mieście. 
W Norwegii to sposób gracji, szczególnie na tym szczeblu zawodowym, na którym się plasowałam był najważniejszy. W końcu mógł spotkać mnie klient lub jeden z pracowników. Szefostwo ostatnimi czasy nudziło mnie więc Robert przejmował większość obowiązków. Pomimo tego, że nie ułożyło nam się w małżeństwie i rozwód nastąpił szybciej niż myślałam nadal byliśmy wspólnikami. Firma działała na szeroką skalę, a my względem spięć jakie ciągle towarzyszyły przy zmianach w niej musieliśmy oddzielać nasze życia prywatne. To nadal nie było proste. Często wypominał mi czas sprzed pięciu lat kiedy to, jak on to ujmował? "Wyciągnął mnie z bagna i łapsk perfidnego Antoniego, a potem pozwolił żyć na poziomie". Kochanki, interesy, mój porywczy charakter, który uaktywnił się po dwóch latach tkwienia w tym związku stawiał kłody pod nogi. Nie interesowało mnie jego życie, chodziło tylko o fakt, że po części miał rację, a tego nienawidziłam.
W końcu to dzięki niemu prosperowałam sporym majątkiem, miałam wysoki statut życia, mogłam szaleć, wyjeżdżać na wakacje gdzie tylko zapragnęłam i sypiać z kim chciałam. Wyleczone serce? Moja duma uniosła się na wyżyny. Poświęcenie przyjaciół, nawet mojego ojca, z którym posiadam wąski kontakt dało mi więcej niż mogłam się wtedy spodziewać. Głupia, zakochana gówniara osiągnęła coś o czym nie marzyła. Nie chciałam litości, zawsze zaznaczałam to w seksie z partnerami. Tą litością były dłuższe terminowo relacje. Zbędne, przereklamowane miłostki nie dawały satysfakcji. Co więc sprawiło, że nagle zwolniłam i pozwoliłam sobie na telefon do Jowity? Z tego co wiedziałam, jadę tam w misji ratunkowej. 
Pięć lat minęło jak jeden dzień. Nie czułam już strachu, żalu, zagubienia. Byłam zupełnie kimś innym. Zostawiając góry pozwoliłam sobie na porzucenie wszelkich zahamowań. Przysięgłam sobie, że nikt, nigdy więcej mnie nie upokorzy. Nigdy więcej się nie zakocham.
Podsunęłam swoją walizkę pod drzwi i zadzwoniłam do Lucasa.
-Kochanie czy byłbyś tak miły i już zniósł bagaże? - przeczesując ciemne loki opadające do ramion szeptałam uwodzicielsko.
-Oczywiście. - mruknął do telefonu. - Nie wierzę, że wyjeżdżasz...Pani wyjeżdża. - dodał.
-Cóż. - powiedziałam obojętnie. - Nacieszysz się swoją szefową jak wróci. Obiecuje. - uśmiechnęłam się na myśl o tym jak łapczywie pożerał moje ciało podczas seksu. Był niezły jeżeli chodziło o te sprawy. Lucas, mój szofer jednak miał wysokie mniemanie o sobie i zdążyłam zauważyć iż chciał by nasza relacja pogłębiła się w kierunku ujawnienia jej. Nie było mi to na rękę. Filantrop, z którym obecnie bywam na ściankach i bankietach jest wyższą rangą i z pewnością nie jest gorszy od Lucasa jeśli chodzi o zaspokajanie moich żądz. Przystojny, bogaty i co najważniejsze czuły we wszystkich swoich pasjach jakimi są konie i kobiety (dość śmiesznie do brzmi).
Zjechałam windą i wyszłam na dwór. Lucas od razu wsadził bagaż do tylnej części samochodu po czym rozłożył parasolkę osłaniając moją nieskazitelną urodę i zaprowadził mnie do limuzyny. 
-Dziękuję. - ucałował moją dłoń i zamknął drzwi. Szybko wskoczył za kierownicę i już po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Urik był na tyle miły, że wynajął mi prywatny samolot, ale prosił by nie spóźnić się na niego gdyż on sam również musiał wieczorem wylecieć do Stanów.
Siedząc w białym, skórzanym fotelu spoglądałam na całe miasta z lotu ptaka. Popijając jednego z lepszych szampanów, które jak zapewne wybrał również "uroczy" właściciel, rozluźniłam mięśnie i pozwoliłam sobie na sen.


Stojąc przed drzwiami tego samego domu, który dał mi tyle radości i bólu jakieś pięć lat temu, wzięłam głęboki wdech. Poprawiając włosy, zapukałam kilka razy i cierpliwie czekałam na odzew. Po kilkunastu minutach usłyszałam krzyki i ciężkie kroki kierujące się w bliżej moją stronę. 
Przed oczyma stanął Cezary. Nadal w nienagannej formie, z rozmierzwionymi włosami, ubrany w zwykły czarny top i jeansy spojrzał na mnie. Filtrował dobre pięć minut zanim przywitał się.
-Cześć. - prawie zadławił się. - Pani?
-Czarku? Nie pamiętasz mnie? - uśmiechnęłam się zadziornie i wepchnęłam dłonie do kieszeni beżowego płaszcza. 
-Kolejna pani adwokat mojej żony? - prychnął. - Jak Pani widzi ta terapia nie ma sensu! - krzyczał wgłąb domu.
-Nie wiem dlaczego myślisz, że przyszłam na terapię jednak znów doceniam twoje poczucie humoru. - oblizałam usta. - Aniela. - podałam mu dłoń. Domyśliłam się, że tutaj mężczyźni tak jak zawsze inaczej traktują kobiety. Musiałam przyzwyczaić się z powrotem.
-Aniela? - zbladł i po chwili uśmiechnął się zmierzając moją osobę od stóp do głów. - A niech mnie! Jak ty...
-Dojrzałaś? - zaśmiałam się delikatnie.
-Czytasz w myślach. - na moment podniósł jedną brew i stał się trochę niepewny. - Jowita Cię tu ściągnęła po tylu latach? 
-To ja zaproponowałam przyjazd. Chyba nie jesteś zły. - pokręciłam niezrozumiale głową. Nie przypominał tego wyluzowanego, normalnego, pełnego rezonu człowieka. Cóż, czas działał na nas wszystkich. Dopiero tutaj można było to zauważyć.
-Na Ciebie? Nie. - wyszedł na zewnątrz zatrzaskując drzwi. - Idź do niej. Ja muszę się zrelaksować. Wrócę wieczorem, o wiele jeśli będę miał chęci. - popatrzył z pogardą na dom i zszedł po schodach kierując się do jak mniemam nowego auta. Nadal gustował w terenówkach. Odjechał i zostawił mnie na powrót samą przed drzwiami. Powtórzyłam czynność i kolejny raz zapukałam w drzwi. Tym razem otworzyła mi Jowita.
Krótkie obcięte na chłopaka blond włosy, dopasowane ciemne jeansy, czarny top nie pasowały do niej. Nie wiedziałam czy trafiłam pod dobry adres. Po minucie jednak do głowy wbił się obraz tych samych, cudownych, niebieskich oczu. Były zapłakane i podpuchnięte. Rzuciła mi się w ramiona.
Gryząc się sama z sobą tym razem musiałam odstawić maniery damy na bok i przestać afiszować się pod zasady, którymi żyłam od pięciu lat. Mocniej docisnęłam ją do siebie. Kiedy odsunęła się, nic nie mówiąc zaprosiła do środka po czym zamknęła za mną drzwi.
-Długo tak stoisz? - zapytała wycierając noc w kolejną z tysiąca chusteczek porozrzucanych po stole w kuchni. 
-Czarek mi otworzył. - powiedziałam poważnie i rozebrałam się z płaszcza.
-Nieźle wyglądasz. - ona również zmierzyła mnie wzrokiem. - Pożyczysz mi te szpilki kiedy tu wróci. Zadźgam go i będę miała z głowy ten cały burdel.
-Coś się stało? - usiadłam przy stole w kuchni zdejmując delikatnie buty.
-Przepraszam. Kawy, herbaty? Może wiśnióweczki? Od dawna mam na nią chęć. - skinęłam potwierdzająco ruchem głowy. Po kilku minutach wróciła z piwnicy i postawiła na stole dwa małe kieliszki. Nalała zawartość nalewki i usiadła obok od razu wypijając jednego. Skrzywiła się i popatrzyła na mnie.
-Nie wiesz jak mi wstyd, że musisz widzieć mnie w takim stanie. To nieodpowiedni moment na odwiedziny. - zamknęła oczy i biorąc kilka wdechów starała się uspokoić.
-Idealny. - skwitowałam i również wypiłam kieliszek. Teraz to ja rozlewałam partię alkoholu. - Po to tu jestem. - uśmiechnęłam się.
-Jesteśmy na terapii dla małżeństw w separacji. - myślałam, że sobie ze mnie żarty robi. Przez chwilę utkwiłam wzrok w jej smutnym spojrzeniu. Nie kłamała. 
-Jak to w separacji? - pokręciłam głową i wypiłam kolejny kieliszek przed nią.
-Rok temu wszystko się posypało. Aniela nawet nie wiesz jak trudno jest nawet na niego patrzeć. - bydle pomyślałam. Musiał nieźle nabroić doprowadzając ją do takie stanu.
-Przecież byliście szczęśliwi? - rozkojarzyłam się. - Zdradził Cię?
-Nie! Nie! Broń Boże....gdyby tak było nie siedziałabym tu z nim próbując cokolwiek ratować. - kiedy znów dostarczyła do organizmu kolejną dawkę alkoholu zaczęła odważniej opowiadać. - Jego matka uparła się na wnuki. Trzy lata po ślubie i nic. Ojciec suszył mu głowę, że chciałby spadkobiercę, a mi nie było na rękę wskakiwać w ciążowy sweter bo teściu tak chcę.
-Nie bronił Cię? - patrzyłam na nią z coraz większym rozżaleniem. Gdzie była ta pełna życia i optymizmu, zakochana w góralu siostra?
-Bronił do momentu, w którym okazało się, że nie mogę zajść w ciążę.
Skapitulowałam. Łzy same napłynęły do oczu. Nie pokazałam jednak słabości, nie chciałam by dobił ją i mój widok w rozmazanym tuszu. Wstałam i przytuliłam ją do siebie mocniej.
-Jezu. - zamknęłam oczy, przełykając ślinę. - To nie twoja wina, Jowita.
-Moja. Według całej jego rodzinki moja. Jedynie jego brat trzyma moją stronę. - oniemiałam. Ten stwór z przeszłości, który skatował serce miałby być obrońcą Jowity?
-Dobrze, że nie jesteś sama. - pocałowałam ją w czubek głowy. - Teraz jestem ja. Pomogę Ci. Zrobię wszystko żebyś się uśmiechała, aniołku.
-Widocznie ten u góry mnie wysłuchał. - spojrzała na mnie. - Nie wiesz jak długo czekałam na to by Cię zobaczyć. - na chwilę wypuściła mnie z objęć.
-I jak wrażenia? - zaśmiałam się na głos.
-Nie wiem czy to ty, czy może twoje perfumy tak na mnie działają, ale szczerze przyznam, że nigdy nie widziałam u nikogo takiej zmiany. - rozweseliłyśmy się obydwie.
-Słuchaj. - zaczęłam. - Przywiozłam Ci kilka ciuchów, seksowną bieliznę i kilka starych kaset z filmami romantycznymi. - chciała zaprotestować, ale powstrzymałam ją. - Ja szybko wskoczę w coś mniej sztywnego, ty przygotujesz popcorn, lody i weźmiemy wiśniówkę co? Poużalamy się nad sobą jak za dawnych czasów. 
Myślała przez moment jednak po chwili wstała i klepnęła mnie w tyłek.
-Do dzieła! - głośny śmiech rozlał się po całym domu.
***
Wybrałam chyba najbardziej przewidywalny i lamerski strój na tę okoliczność. Stare spodnie od piżamy, za duża bluza i zero makijażu.Od razu przypomniałam sobie o wszystkim co tutaj mnie spotkało.
Oglądając wszelkie szafki, nadal stojącą w tym samym miejscu naprawioną lampkę nocną, łóżko, w którym...tak wiele dałabym wcześniej by móc tutaj wrócić i zasmakować tego na nowo. Sentymentalne uczucia odeszły na bok gdy przypomniałam sobie całość. Pościel zapewne nadal pachniała nim. Niezależnie ile czasu minęło, nadal czułam go w pobliżu. Nie chcąc wykrakać tego co złe i ukryte, wzięłam się za związanie włosów w przyzwoity kucyk pełen niesfornych loków. 
Zeszłam na dół i bez zahamowań patrząc na moje grube skarpetki, które zakupiłam na Gubałówce kilkanaście lat temu wypaliłam do Jowity.
-Myślę, że nie są zbyt dziecinne. - z uśmiechem na ustach podniosłam wzrok. Duszność wplotła się w płuca i nie wypuszczała ich na milimetr swobody. Umięśniony, zadbany, o tym samym spojrzeniu wbił się we mnie wzrokiem razem z przyjaciółką. Siedziała na kanapie patrząc na rozwój akcji.
Antek. Nie mogłam przeboleć, że wyprzystojniał jeszcze bardziej. Czy dało się w ogóle określić miarę jego uroku? Przecież zawsze był adoratorem o charakterze lovelasa. Zaniemówiłam i przełknęłam gule w gardle.
-Nie wierzę. - teraz jego twarz nie przedstawiała tego amoku, złości i wyuczonej wredności jaką dysponował podczas mojego pobytu gdy miałam zaledwie dziewiętnaście lat. Kości policzkowe nadal przykuwały uwagę, a oczy, te oczy, które kochałam zadawały ból z każdym smutnym spojrzeniem. - Aniela? 
Wlałam na siebie szczyptę złości i tonę obojętności. Mocniej związałam kucyka i wkroczyłam w głąb salonu stając naprzeciw niego.
-Kopę lat. - pokręciłam głową i zwróciłam się do Jowity. - Pogadajcie. Nie będę przeszkadzać. - po tych słowach zniknęłam z powrotem w sypialni u góry.
Nie uciekłam. Skryłam się na moment by opanować rozsądek i gniew jaki chciał wyrządzić mu krzywdę. Pomysł z szpilkami, który podała moja przyjaciółka, w tym momencie był całkiem ciekawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 ADRENALINA , Blogger