środa, 10 stycznia 2018

Niewypał (VII)

Bijąc się z myślami, obgryzałam już paznokcie u drugiej dłoni. Zawieszona z nogą na nodze, siedziałam w jednej z starych kawiarni i czekałam na przyjście Wojtka. Co miałam powiedzieć? Dzisiejszego poranka dopracowałam plan i miałam nadzieję, że zadziała.
Wojtek z szerokim uśmiechem ominął kilka ławeczek na tarasie i podszedł do mojego stolika. Od razu odrzuciłam minę zdenerwowanej kobiety i pewna siebie wyprostowałam kręgosłup, unosząc wyeksponowany w białą bluzeczkę z dekoltem, biust.
-Witaj. - wstałam i pocałowałam go w policzek. Zdziwiony, ale zadowolony usiadł naprzeciw mnie i zamówił dla siebie kawę.
-Chciałaś porozmawiać bo się stęskniłaś? - od razu przeszedł do rzeczy.
-Czemu nigdy nie poszliśmy na randkę? - spojrzałam w dal, a potem zmrużyłam oczy i spojrzałam na niego.
-Słuch..- przerwałam mu i nachyliłam się do przodu.
-Myślałeś, że nie zauważyłam? Miałam nadzieje, że w końcu wykonasz pierwszy ruch...jak widać wolałeś uciec. - wzruszyłam ramionami.
-Z tego co wiem jesteś mężatką. - popatrzył na mnie i odebrał napój od kelnerki. Wsypał jedną łyżeczkę cukru i oblizał ją po wymieszaniu składników.
-Jest przypadkowym zbiegiem okoliczności. - uśmiechnęłam się. - Szkoda, że to ty nie jesteś na jego miejscu...wtedy moglibyśmy pogadać o czymś trwalszym.
-Przecież ty zawsze byłaś niezależna. - kąsał mnie i był podejrzliwy. Wiedziałam jednak, że połknie haczyk.
-Ale pocałunków na sylwestrze jakoś nie pamiętasz? - zapytałam. Od razu odłożył kawę na bok i popatrzył na mnie. Ukrywałam ten fakt bardzo długo i nie wywlekałam pijanych ekscesów na powierzchnie bo mnie zwyczajnie nie interesował. To było kartą przetargową. Nie był w cale tak różny od brata. Poza brakiem tatuaży mieli podobną karnację, kształt szczęki oraz obsesje na punkcie swoich włosów. Diego przypominał bardziej kapitana Amerykę niżeli Thora z Avengersów. Jednym słowem był cholernie pociągający, ale nadęty i zbyt odważny w niektórych sprawach. Zmienił się zaraz po wyjściu z bidula. Właśnie..jakim cudem byli braćmi skoro on nigdy o tym nie wspominał? O rodzinie. Wiedziałam, że zniknął zaraz po wyjściu z placówki, ale kilka lat minęło zanim się odezwał.
-Pamiętasz to? - uśmiechnął się delikatnie.
-Owszem. - kiwnęłam znacząco głową i opadłam na oparcie krzesła rozkoszując się promieniami słońca, które przebijały się w dzisiejszym dniu dość ostro. - No cóż szkoda. Jeżeli będziesz miał ochotę spotkać się po moim rozwodzie to..zadzwoń lub coś. - kiedy miała wstać złapał mnie za rękę, a swoją poprosił gestem abym usiadła.
-Naprawdę znaczyło to dla Ciebie cokolwiek? A co z tym twoich mężem? - popatrzył na mnie.
-Wiem, że mu nie ufam. Za dwa tygodnie sprawa rozwodowa. Byłam dzisiaj u księdza. Przyśpieszyłam wszystko. Zgodził się na unieważnienie w jego obecności, ale gdzieś zniknął.
-Naprawdę? - uniósł brew. - Czemu zależy Ci na czasie?
-Zależało mi na tobie. Tego też nie widziałeś. - grałam na zwłokę aby przeciągnąć go na swoją stronę. Musiało mu się coś wymsknąć.
-Byłabyś gotowa zaryzykować bycie ze mną?
-Zapomniałeś, że uwielbiam ryzyko. - uśmiechnęłam się.


Zobaczyłam jak praktycznie przewalając stołki obok siebie pomiędzy nimi kroczy wściekły Adrian. Popatrzył na nas i dosiadł się.
-Czyżbyś zawierała nowe znajomości kochanie? - Adrian popatrzył  na mnie doskonale grając. Wiedziałam, że coś wykombinowali. Czekałam na rozwój wydarzeń z uśmiechem.
-W sumie od dwóch godzin to już jesteśmy na zwykłe "ty". - wzruszyłam ramionami. - Wojtku poznaj mojego byłego męża.
-Nie będę witał się z twoimi fagasami. - miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Diego milczał i przyglądał się sytuacji z byka.- Czekaj jaki były...przecież?
-Od dwóch godzin nie jesteśmy małżeństwem. Ksiądz Robert anulował nasz związek tylko na potwierdzenie jednego papierka. - uśmiechnęłam się. 
-Rozwiodłeś się tępaku? - Diego nie panował na złością. Zobaczyłam jak patrzą na siebie, a potem starają znów ugrać inny scenariusz. Wyjęłam z paczki jednego z LM'ów zielonych po czym odpaliłam go i zaciągnęłam sie nikotyną. Uśmiech wlał się na twarz.

-Nie potraficie grać. Braterskie więzi was łączą bliżej niż myślicie.- wzruszyłam ramionami i zrzuciłam z papierosa nadmiar upalonego tytoniu.
-Czekaj...ty...- Adrian zbladł. Diego obrał postawę rozwścieczonego psa i spojrzał na blondyna.
-Braciszku daj spokój. Powiedz lepiej kiedy twoja pusta głowa to ogarnęła co? - Diego skierował się teraz do mnie i kazał bratu milczeć.
-W momencie, którym zrozumiałam, że dwóch idiotów chce mnie wysiudać na kasę. Doskonale wiem gdzie podziały się pieniążki. - uśmiechnęłam się znowu. - Nie wiem jedynie jak chcieliście przechytrzyć mnie? Co miałam wspólnego z tym całym małżeństwem?
-Może wytłumaczysz jej? - Wojtek ogarnął sytuacje. - Dziewczynko nie nadajesz się do tego interesu, branży. Twoje studio należałoby do mnie. Przecież przy rozwodzie dostalibyście rozdzielność..
-Zamknij się. - Adrian warknął na brata.
-Ty przejąłbyś studio. - popatrzyłam na blondyna. - A ty zatrzymał posadę i o wiele więcej...- pokręciłam głową.- No i widzicie, a teraz nie macie ani jednego ani drugiego...
-To nie jest ważne..- Adrian spojrzał na mnie przerażony sytuacją.
-No tak. Ważne jest to, że i tak skończysz na bruku bez mojej pomocy. Jesteś zagorzałą fanką alkoholowych libacji! Zwykłą suką śliniącą się na myśl o odrobinie etanolu w każdej postaci. - Diego chciał mnie rozdrażnić. Tutaj nie chodziło o pieniądze. Nie mi. Straciłam o wiele więcej. Godność i zaufanie. Kolejny raz.
-Widzisz i to jest właśnie ta rzecz, która mnie uratowała. - uniosłam kącik ust i wstałam. Od razu skierowałam kroki na najbliższy bar. Kiedy mierzyłam się z kolejnymi minutami oraz tym cholernym bólem w klatce piersiowej usłyszałam krzyk Adriana. Nie odwróciłam się. Poczułam jak jego dłoń szarpię mój łokieć i przyciąga mnie do siebie.
-Wiesz, że nie chciałem Cię...
-Okłamać, nie chciałeś wbić mi noża w plecy? Słuchaj...- popatrzyłam na niego i z gulą w gardle wypowiadałam kolejne słowa. - Jeżeli chciałeś pomocy wystarczyło powiedzieć. Twoje chore rodzinne urojenia, którymi dzielisz się wraz z bratem to nie moja branża. Nie jesteśmy już małżeństwem.
-To nie było ważne..chodziło mi o Ciebie. Ewka myślisz, że miałem wybór? To mój brat! Dziesięć lat spędził w bidulu. Musiałem odwdzięczyć mu się za to wszystko co przeszedł...- starał się wybielić, ale ja nie słuchałam.
-Co on przeszedł? Ma jakąkolwiek rodzinę, znalazł pracę, pomogłam mu...ale on nigdy nie zadowalał się palcem. Tylko popatrz jak na tym wyszedł. Jest skończonym dupkiem, któremu zapewnię brak stałej pracy w tym mieście. Przekaż mu, że się nie pozbiera...- wyrwałam się z jego uścisku.
-Jak? - ostatnie pytanie było tak naprawdę darowizną w jego stronę.
-Jestem alkoholiczką. Wystarczył jeden papierek by skończyć tą farsę. - wzruszyłam ramionami i odwróciłam się do niego. - Szkoda, że nie wpadłam na to o wiele wcześniej. - zmierzyłam go od dołu do góry i znów poszłam w swoją stronę.
Stopy załamywały każdą stabilną część tego po czym szłam. Psychicznie oczywiście. Chodziłam po szkle i grzęzłam w nim po uszy. Wypijając kolejną z kolejek spojrzałam na siedzącą w rogu pomieszczenia zakochaną pare.
-Oby wam się. - szepnęłam i zalałam gardło gorzkim płynem krzywiąc się na sam jego zapach w moich nozdrzach.
-Szefowo, może lepiej nie przesadzajmy. - Rafał usiadł obok mnie i również zamówił kilka kolejek.
-Aż taki złamas? Nigdy go nie lubiłem. Nawet jeżeli był twoim przyjacielem. - o której przeszliśmy na ty?
-Ile ty masz lat? - zapytałam bez pardonu.
-Dwadzieścia dziewięć. - popatrzyłam na niego zszokowana.
-Jesteś starszy o cztery lata. - pokręciłam głową. - Jak to ukryłeś w swoim podaniu? - zaśmiałam się.
-Nie ukrywałem. - wzruszył ramionami. - To ty nigdy nie wspominałaś o swoim wieku. Wiesz kobiecy sekret. - prychnął na głos. - A jak tam mąż?
-Mąż okazał się zwykłym kutasem.
-To chyba dobrze? - popatrzyliśmy na siebie wybuchając śmiechem i wypiliśmy kolejną z kolejek.
-Nie do końca. - oblizałam usta i rozmasowałam skronie.
-No tak. Szkoda. Nie wie co stracił. - Rafał puścił oczko i przechylił ostatniego z kieliszków. - Dobra..odwiozę Cię do domu, a jutro widzimy się w pracy. - wstał i złapał mnie za dłoń. Zobaczyłam stary motor, ten z klasyków motoryzacji.
-Jesteś wypity. Będziesz na nim jechał?
-Oszukałem Cię trochę. Wypiłem Tonic. - zaśmiał się.
-Chcesz coś ugrać? - popatrzyłam na niego z uśmiechem i pogroziłam palcem.
-Ależ oczywiście. - położył dłoń na sercu i zaśmiał się.

Po kilkunastu minutach byliśmy pod domem. Zobaczyłam zapalone światło w moim mieszkaniu. To pewnie Adrian. Cofnęłam się do Rafała i zapukałam w jego kask.
-To on tam jest prawda?- popatrzył w górę i na mnie. - Jeżeli nie chcesz iść sama....
-Ja w ogóle nie chce tam być. - miałam ochotę się rozpłakać. Rafał wskazał gestem głowy na miejsce za sobą.
Kilkanaście ulic dalej byliśmy pod jego domem. Wpadliśmy głośniej niż myślałam. Byłam naprawdę w złym stanie. Opadając na jedną z kanap w salonie zobaczyłam ogromny kominek.
-Mam nadzieję, że twoja dziewczyna nie będzie zła. - nos wtuliłam w miękkie obicie sofy i przytuliłam się do niego.
-Nie mam dziewczyny. - rozebrał się z kurtki. - Mieszkam z babcią. Śpi u góry. Trochę choruję ale nigdy nie zamierzałem oddać jej do domu starców. To ona mnie wychowała.
-Ciebie przynajmniej miał kto. - szepnęłam pod nosem. Jedna usłyszał.
-Nie każdy ma idealnie. - usiadł na fotelu i wziął do ręki piwo. - Ale można się o to postarać.
-Moje życie prywatne i zawodowe leży dupą do góry. Tego nie da się reanimować. - obróciłam się na plecy i spojrzałam w jego stronę.
-Nie wiedziałem, że taka z Ciebie pesymistka. - uśmiechnął się biorąc łyk.
-Realistka. - ziewnęłam na głos.
-Nie krępuj się. Jutro rano posprzątasz mi dom i będziemy kwita. - szepnął, a potem zamknął oczy. Obydwoje relaksowaliśmy się ciszą i ciepłem bijącym z kominka.
Spokój i aura tego miejsca, w którym się znajdowałam ukoiły nerwy. Czułam jak w nocy moje stopy wędrują do kuchni by napić się wody. Głowa pulsowała od nadmiaru emocji, a ja błądziłam po ogromnej posiadłości starając się znaleźć kran i jakąś z szklanek. Wchodząc do dużego pomieszczenia domyśliłam się, że trafiłam w sedno. Podeszłam do zlewu po omacku łapiąc się pewnych rzeczy.
Usłyszałam kroki. Rafał włączył światło i zobaczył mnie  prawie nagą z wodą w ręku. Obrócił się i zgasił lampę.
-Przepraszam..naprawdę nie wiedziałem, że...- starał się opanować sytuacje.
-Nie ma problemu. - szepnęłam. - To ja przepraszam...nie powinno mnie tu być. - usłyszałam jak szybko ulotnił się po moich słowach.
Wzięłam kilka głębszych oddechów. "Co ja wyprawiałam?"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 ADRENALINA , Blogger