czwartek, 11 stycznia 2018

GDYBYŚ TYLKO WIEDZIAŁ (XI)

Latarnie morskie skupiające na mnie wzrok przestały odbijać od siebie światło. Bartek popatrzył na Pawła oraz mnie, a potem prawie upuścił aparat trzymający w dłoniach. Krzywy uśmiech Darii symbolizował konsternację na temat dziejących się aktualnie rzeczy. Blondynka momentalnie wyczuła nadchodzący kataklizm i tym samym kazała Michałowi ulotnić się z nią do wnętrza budynku. Nie można było ich winić. Piękny i wyjątkowy dla nich dzień powoli zamieniał się w poligon. 

- Klara. - z lekkim uśmiechem oraz falą napływających do oczu łez, zwróciłam się w stronę partnerki bruneta.

- Ula. - podała dłoń i odwzajemniła uśmiech. Nie miała pojęcia, że znalazła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze, będąc poboczną ofiarą konfliktu.

- To Paweł. - nie dodałam formułki o stanie cywilnym. Nie chciałam wyjść na idiotkę i bardziej komplikować sprawy, ale niestety chcieć, a móc w tym przypadku było dość mocno zaznaczone przez los.

- Jesteście parą? - morskie spojrzenie oblepiało Bartka, tak samo, jak chude dłonie owijające się niczym żmije wokół jego ramienia. - Nie mieliśmy okazji was poznać.

- Czyżby? - Paweł miał zamiar rozpętać trzecią wojnę światową, ale fakt okoliczności, w jakiej się znaleźliśmy, za tym nie przemawiał. 

- Jesteśmy znajomymi ze studiów. - pewnie, gdyby mógł, zapadłby się pod ziemię lub zaczął skamleć w błagającym tonie. Mina Bartka mówiła wszystko. Zrozumiał, w jakim celu się tutaj zebraliśmy, gdy on świetnie się bawił. 

- Naprawdę? Kotek, nie mówiłeś...- Bartek skulił się i mocno przytulił brunetkę. 

- To długa historia. - rasowy kłamca. Gdyby przyznawali ordery, nie miałby konkurencji nawet w postaci blondyna. 

- Bardzo długa. - zaznaczył blondyn i podszedł do mnie. Łapiąc go pod ramię, wyczułam na sobie groźne spojrzenie. Bartek wzdrygnął się, kiedy tylko dotknęłam Pawła. - Niestety nie mamy okazji, by dziś móc Ci o wszystkim opowiedzieć. - blondyn zwrócił się do Urszuli, a potem pociągnął mnie w stronę drzwi, jednocześnie wymijając pięknie wyglądającą parkę. 
Wychodząc naprzeciw wyzwaniu, musiałam postawić na strategię Pawła. Nie mogłam pozwolić, aby się do mnie zbliżył, zechciał rozmawiać czy próbował przepraszać. Każda okazja do kontaktu z takim człowiekiem kończyła się dla mnie fiaskiem. Zemsta najlepiej smakowała na chłodno, co idąc dalej, poskutkowało obojętnością oraz opcją zrobienia Bartkowi na złość. 

Tańcząc w objęciach Pawła, na moment wyrzuciłam z głowy obraz bruneta. Wirując w rytmach przytulanek, udawałam zadowolenie. Patrząc zza ramienia blondyna w stronę państwa młodych, poczułam smutek. Michał i Paweł byli totalnymi kretynami, jeśli chodziło o zatajenie przeszłości i pewnych dla niej, znaczących wydarzeń. Jednego niestety nie mogłam im wypomnieć. Michał troszczył się. 
Paweł poniekąd był sprawcą zamieszania, ale czy obrona cnoty dziewczyny, której kompletnie się nie zna, nie jest swego rodzaju powodem do gratulacji? W czasach studiów Paweł był całkowicie innym człowiekiem. Życie dorosłych zweryfikowało nas do stopnia tak gorzkiego, nieprzewidywalnego, że człowiek nie wiedział, komu ma ufać. Dziś patrząc na krzywy nos, wąskie usta, które niejednokrotnie całowałam, nie czułam się jak dawna ja. 

Paweł był pierwszym poważnym facetem, z którym łączyło mnie kilka lat historii. Podejrzewam, że gdyby nie pojawienie się zdrady, Bartek i całej tej reszty rzeczy, stałabym w naszym mieszkaniu, nieświadoma tego, że mogę zawalczyć o samą siebie. Bo zmieniłam się. Ciało nie było już tak napompowane kaloriami, choć nadal sporo brakowało mi do idealnej sylwetki. Gotowanie obiadków zmieniłam na fajne restauracje, spędzanie czasu na robieniu rzeczy, które tak naprawdę mnie interesowały. No i trzeba wspomnieć o brunecie, istniejącym mimo wszystko obok mnie. On też był częścią wyzwolenia się z nudy, rutyny oraz standardów kobiecego myślenia. 

- O czym myślisz? - delikatny szept Pawła, wywołał dreszcz. Niespodziewany temat do rozmowy, lekko mnie przerażał. 

- O niczym. - patrzyłam na przejętego Michała, trzymającego dłonie Darii. Był zły o to, że nie mógł porozmawiać z Bartkiem. Czuł się oszukany, tak samo, jak ja.

- Jak kocha, to poczeka. - związkowa telepatia. 

- Za długo czekałam. - przylgnęłam do klatki piersiowej blondyna. Zaskoczony na moment powstrzymał się przed dotknięciem mnie, ale w porę zrozumiał, że ta bliskość nie posiada podtekstu. Byłam smutna, zła i wykończona.

- Patrzy się na Ciebie, odkąd tutaj weszliśmy. - oparł brodę o czubek głowy. 
- Niech patrzy. - wzruszyłam ramionami, kamuflując poczucie wygranej. 
Kilka chwil później poczułam telefon, wibrujący w kieszeni marynarki partnera. Paweł delikatnie odsunął me uśpione kołysaniem ciało, a potem wyciągnął hałasującą rzecz. Gdy na ekranie pojawiło się zdjęcie kobiety, która zniszczyła nasz związek, a jednocześnie była powodem zmiany Pawła, ustąpiłam. Robiąc krok w tył, popatrzyłam na niego karcąco i paluchem wskazałam na telefon.
- Nie spieprz tego. - na koniec puściłam oczko i skierowałam się w stronę toalet. 
Ukrywając ziewanie, zmierzałam do źródła chłodnej wody, która pomogłaby mi wyleczyć efekty niewyspania się oraz złego humoru. Nie wiem, na co liczyłam, ale kobieca intuicja musiałaby mocno hibernowana, by nie domyślić się, iż ktoś będzie chciał to wykorzystać. 

Mocny uścisk dłoni obrócił mnie w stronę zdenerwowanego bruneta. Bartek próbował wzbudzić we mnie żal, zdenerwowanie czy agresję, ale nie wiedział, iż nie zamierzałam dać mu tej satysfakcji.

- Paweł i ty? - był lekko wstawiony, a to dodatkowo odrzucało myśl o normalnej, ludzkiej rozmowie. 

- Daj spokój. - zaczęłam spokojnie. 

- Szybko się wyleczyłaś. - nadal posiadał magnes, który działał na mnie jak najlepszy narkotyk. Nawet teraz ze zmierzwionymi włosami, lekko wychudzonymi policzkami, był łakomym kąskiem. Docierało, dlaczego tak wiele dziewczyn, nie mogło mu się oprzeć. 

- Nie muszę się tłumaczyć. - próbowałam wrócić do celu krótkiej podróży, ale kolejny raz uniemożliwił mi to, pojawiając się przede mną. 

- Porozmawiamy. - zielone oczy patrzyły na mnie spode łba. - Czy tego chcesz, czy nie. - delikatnie szepnął w me usta, a potem złapał za dłoń i pociągnął za sobą na zewnątrz. 


Oparta o jeden z filarów, słysząc tętniąca w środku skoczną muzykę, patrzyłam na Bartka. Usytuował się na jednym z ogrodowych krzeseł zaraz naprzeciw mnie. Dzieliła nas przestrzeń kilku schodków. Z założonymi na krzyż rękoma, próbowałam wyczytać intencję. Może cierpienie było tego warte? Teraz gdy patrzyłam w jego stronę, czułam, że to moja wina. Wskoczyłam na główkę do płytkiego jeziora, więc niby jak miałabym wyjść z tego bez szwanku?

- Możemy to naprawić. - spojrzał na ziemię, a potem znów na mnie. Zaciskał wściekłość na każdym wypowiedzianym w moją stronę słowie, jakby chciał na siłę przekonać mnie do swojej racji. 

- Pytaniem jest, czy obydwoje tego chcemy. - stwierdziłam oschle, a on momentalnie zareagował. Wściekły wstał na baczność i rozłożył ręce.

- Co mam zrobić? Przyznać się, że jestem idiotą? Proszę bardzo...- jąkał się.

- Nie rób czegoś, co zostało już zrobione. - byłam stateczna, jak jedna z kolumn w tym budynku. 

- Klara. - zmrużyłam oczy. Nie miał prawa wypowiadać mego imienia w ten sposób. To już nie była zabawa, przygłupia gra w berka. My naprawdę się pogubiliśmy i znieśliśmy na samo dno.
- Nie będziemy ze sobą. - wzruszyłam ramionami. - To część mojej winy, ale i twojej. Miałeś okazję. 

- Nazwałaś mnie bezużytecznym meblem! - warknął.

- Masz rację! - jednak tylko on potrafił doprowadzić mnie do szewskiej pasji. - Nawet tym nie jesteś! Kłamca, oszust i zdobywca studenckich cnót! - gdy zbliżył się na tyle, że odległość między nami nie pozwalała nawet na głęboki oddech, spanikowałam. Odepchnęłam go, aby nie popełnić feralnego błędu, powielanego przez kilka ostatnich lat.

- Kochasz mnie. - podniosłam powieki i wybałuszyłam oczy. Nawet jeśli taka była prawda, nie miał prawa jej znać. - Tak samo, jak ja Ciebie.

- Dlatego założyłeś się o mnie? Jak o samochód czy...z resztą! - machnęłam dłonią. - To, że powróciłeś z planem po tylu latach, bo Paweł mnie zdradził i zostawił, jest jeszcze bardziej popieprzone od całej reszty. 

- On Cię zdradził? - był zaskoczony nowymi informacjami.

- Wyobraź sobie, że cały defekt przed facetami nie ograniczał się do twojej osoby! - miałam dość matactw. - Po prostu bałam się każdego z was! 

- Dlatego...- jacyż oni byli skomplikowani.

- Miałam się żalić czy chwalić, iż facet mnie zdradzał? Ten, który miał zostać moim mężem? - bycie z Pawłem na weselu graniczyło z bezsensem. Co mogłam poradzić, uwielbiałam chyba taki chaos.

- Więc po co jesteś z nim tu dzisiaj? - to już nie było ważne.

- Bo w przeciwieństwie do Ciebie, nie wskakuje do łóżka byle komu. Byłam zdewastowana, zraniona i głupia, ale nie naiwna. Nie chciałam wykorzystać kogoś, bo sama się tak czułam idioto. - łzy popłynęły po policzkach. - Wybaczenie to długa droga, ale ty, zamiast dać sobie czas...- zrezygnowana popatrzyłam na budynek i zamknęłam twarz w dłoniach. Ula nie była niczemu winna, a ten wilczy pomiot kolejny raz próbował się dowartościować. Wariat, którego bezwzględnie kochałam. 

- Na imprezie wyszłaś ze mną na balkon. Pamiętasz cokolwiek? - spojrzałam na niego jak przez mgłę. - Próbowałem Cię zaciągnąć do łóżka, ale ty efektywnie znałaś odpowiedź na każdą zaczepkę. Nawet nie wiesz, jak mnie to zdenerwowało.

Chciałam sobie przypomnieć całą noc, której to wszystko się zaczęło. 

- Na koniec przed atakiem Michała i całą farsą, będącą dalszą częścią zakładu, powiedziałaś mi jedną rzecz. Romantyzm w nas wszystkich umarł. Powiedziałaś, że nie ma facetów jak James Dean, Marlon Brando czy nawet Tom Cruise, jak w Top Gun.

- Co to ma wspólnego z nami?

- Nikt z nas się nie stara, a idzie na łatwiznę, jak ja. Wspomniałaś o pocałunku, który zapiera dech w piersiach. Jak zapytałem o okoliczności, to wspomniałaś o mokrym pocałunku. 

- Prysznic. - zamknęłam oczy.

- O tym samym wtedy pomyślałem, ale nie wyśmiałaś mnie. Poczułem się jak idiota. - zamilkł na kilka chwil. - Wtedy na schodach...zobaczyłem Cię i nie mogłem uwierzyć. Kolejny raz zamiast zachowywać się jak facet, olałem temat i poszedłem łatwą drogą. 

- Wtedy się z nim rozstałam. - ucichłam przy ostatnim słowie. 
- Potem dałaś mi w twarz i poczułem, że schemat się powiela. To już kiedyś miało miejsce. - oblizał spierzchnięte wargi. - Tyle, że jak zawsze to nie ja grałem główną rolę. 
- Dałam Ci szansę. - wspomniałam me ukorzenie się zaraz po naszej awanturze.
- Zmarnowałem ją, bo kolejny raz duma...- zgadł.
- Nie zaprzeczę, że nic między nami nie ma. - pokręciłam głową. - Tyle, że ja na razie nie mogę nawet na Ciebie spojrzeć. - coś blokowało mnie przed szczęśliwym zakończeniem. - Złamałeś mi serce.
- Możemy...- poprosił.
- Mogliśmy. - zeszłam na schodek, by wyrównać dystans i zbliżyć się do niego, tak jak on kilka sekund wcześniej. Poprawiłam skrzywiony krawat. - Ula się martwi. Wracajmy. - nie zatrzymał mnie.
Humor przypominał żałobną aurę, a udawanie silnej i niezależnej zostawiłam na później. Gdy tylko złapałam Pawła, poprosiłam go o powrót do domu. Szybko pożegnaliśmy się z państwem młodym, które nie protestowało w sprawie wczesnego wyjścia z imprezy. Woleli, abym wypoczęła i świętowała z nimi w innych warunkach, bez zbędnego stresu.

Umówiliśmy się na delikatną imprezę zaraz po ich przyjeździe z miesiąca miodowego. Kończąc na uścisku oraz zatroskanych spojrzenia, zniknęłam z wesela, tak szybko jak było to możliwe.

Muzyka lecąca z radia dobiłaby trupa. Byłam nim w połowie. Miałam świadomość, że Bartek mnie kocha, a to wiele. Myśl o innej kobiecie odeszła w niepamięć. Jej miejsce zajął smutek. Wielki ciężar ułożony na ramionach, jak kula Syzyfa. Ciągle kręciłam się w kółko. Chciałam dla nas najlepszego rozwiązania, które nie przychodziło do głowy. Szukałam odpowiedzi na jedno proste pytanie. Co dalej?

- Wybaczyłem jej. - Paweł chciał pokazać mi, że wszystko zależy od nas samych. - Może ty też powinnaś?

- Może. - zapatrzyłam się w jedno miejsce, wspominając wieczór, w którym się poznaliśmy. Coś podpowiadało mi, że nie był on przypadkowym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 ADRENALINA , Blogger