środa, 10 stycznia 2018

WYBACZ (VII)

W którymś momencie po prostu znalazłam się na nim. Antek obdarowywał moje ciało kolejnymi pocałunkami. Żar rozpalił się na nowo. Moja dłoń trzymająca obszerny kark dociskała go mocniej. Dobijałam usta do ust jakbym próbowała zabronić im oddychać. Druga dłoń zwisała za jego nagimi już plecami drapiąc je co sekundę. 
Zwinne dłonie pozbyły się obszernego swetra oraz bluzki. Czułam język śliniący koronkowy materiał biustonosza. Po chwili jednym ruchem odpiął go i uwolnił piersi z potrzasku. Fetyszem zawsze był dotyk czy pocałunki wokół sutków. Fala ekstazy rozbiła się na cząsteczki, które świdrowały w każdym zakamarku. Kobiecość pulsowała coraz mocniej, a ja wraz z nią chciałam więcej. Znów skierowałam go na swoje usta. Łapczywie gryząc dolną wargę dodałam pikanterii każdemu kolejnemu całusowi. Teraz śmiało bez oporów rozpięłam koszulę, którą miał na sobie i rzuciłam ją gdzieś za siebie. Nawet jeśli utonęła to nie było problemem bowiem odkąd pamiętam uwielbiał eksponować swoje mięśnie.
Zrzucił moje ciało tak by móc się na nim położyć. Pociągnął w dół spodnie wraz z bielizną. Na moment krążył wokół pępka po czym zniknął między udami. Pozwoliłam mu na mocniejsze przesunięcie nóg tak by mógł utorować sobie miejsce do zaspokajania mnie. Czułam jak dłoń zasłania mi oczy.
-Nie podglądaj. - zabrzmiało jak komenda. Dodatkowe podniecenie stanowczością wprawiło ciało w stan oczekiwania.
Giętkie ruchy wijące się w kobiecości skutkowały coraz to większymi pojękiwaniami. Nie widziałam nic, nawet nie próbowałam. Sama zamknęłam oczy kiedy kolejne ruchy języka nadawały tempo ciału. Bezdech zalęgł się w płucach, a wtedy dopiero zrozumiałam jak blisko jestem od granicy przyjemności i spełnienia. On również to zauważył. Zdjął swoją dłoń z oczu i oderwał się ustami od mojej mokrej "intymności".
Ślina zaznaczała ścieżkę od uda po szyje, aż do ust. Kolejny raz splótł nas w ognistym tańcu. Grając pierwsze skrzypce teraz to ja przewróciłam go na plecy. Wykonałam te same czynności i pozbyłam się spodni wraz z bokserkami. Nie trudziłam się zbytnio tym czy jest fanem odwdzięczania się. Dłonią owinęłam go w delikatnym uścisku. Potem zachłysnęłam się zapachem, a zaraz po nim smakiem. Patrzyłam na niego kiedy usta pochłaniały penisa w całości. Czułam jak wibruje i twardnieje. Język oplatał każdy milimetr jego przyjaciela. Powolne tempo przerodziło się w stanowczy i szybki galop. Kiedy poczuł, że jest na skraju wytrzymałości pociągnął mnie za ramiona do góry.
-Chodź tu. - podniósł się na łokciach do góry i posadził mnie na sobie. Szybko odsunął na bok moje rozpuszczone włosy i wpił się w szyje. Poczułam jak wypełnia mnie całym sobą. Robił małe postoje tym samym doprowadzając mnie do białej gorączki. Pragnęłam tego jeszcze mocniej. 
-Nie drażnij mnie. - ugryzłam płatek jego ucha wypowiadając te słowa.
Wślizgnął się w mokre wnętrze z większym impetem. Odchyliłam ciało do tyłu i oparłam je rękoma o zimną trawę. Poczułam mokre znaczki zaznaczane na brzuchu. Przyssał się do wystających delikatnie w tej pozie, żeber. Następnie wtulił twarz w wilgotne od śliny piersi. Przyjemność wybuchła zaraz po tym. Energicznie przyciągnął mnie do siebie znów łapiąc za ręce, a krzyk zdusił pocałunkiem.
Jego ciepło rozgrzało i uwrażliwiło każdy nerw w moim ciele. Nawet teraz gdy delikatnie całował kąciki moich ust czułam drganie nóg oraz rąk. Zamknięte oczy wreszcie otworzyły się, a przed nimi ujrzałam szczęśliwego Antka. Dopiero w tym momencie dotarło do mnie co zrobiliśmy. 
Po całym zajściu uciekłam. Pozbierałam swoje rzeczy, zamilkłam na kilka sekund po czym zwyczajnie w świecie stchórzyłam. Słyszałam krzyki Antka bym zaczekała na niego i porozmawiała na temat całej sytuacji. Przerażona występkiem, którego dokonałam bo zabawą czy zwyczajnym seksem tego nazwać nie można, musiałam pozbierać myśli. Ukryłam się w sypialni i nie zmieniłam zwyczaju zamkniętych drzwi. 
Zakneblowana, nie otworzyłam nawet Jowicie, która starała się dowiedzieć czemu wparowałam do domu jak burza i nawet nie odpowiedziałam jej na powitanie zwykłym "siema". 
 
Klęcząc na podłodze, tuląc się do ogromnej poduchy płakałam. Jak mała dziewczynka musiałam oczyścić się z wszystkiego co tutaj mnie spotkało. Od tak wielu lat pierwszy raz pozwoliłam sobie na słabość. Co z tego, że  ukrytą w czterech ścianach? Płacz był mi do tej pory obojętny nawet w takich sytuacjach.
 
***
Po przebytej w kolizjach nocy w końcu zeszłam na dół. Uprzednio zadzwoniłam do przyjaciółki by upewnić się czy Antek poszedł do pracy. Nieogarnięta umalowana w jedynie czerwone placki na policzkach ze względu na płacz weszła do kuchni. Jowita przerażona jakby zobaczyła ducha spojrzała na mnie od dołu do góry.
 
-Coś się...-przerwałam jej unosząc jedną dłoń w górę.
 
-Nic nie mów. - pokręciłam głową. Oczy podpuchnięte również od płaczu prawie się zamykały. Zmęczony organizm domagał się snu. Musiałam jednak dać mu kopa i ustawić do pionu. Miałam przed sobą dzień pracy i załatwiania starych spraw. Robert poprosił mnie bowiem o przysługę  związaną z dostarczeniem paczki Czarkowi. Nie wydało mi się to  podejrzane. W końcu mój były mąż nie miał teraz przeszkód by pracować  nawet z wrogiem. Nie przejmował się dawnymi dziejami.
 
-Nie będę. Rozumiem, że chodzi o Urika lub innego faceta. - upiła łyk kawy. Usiadłam obok niej i kiedy postawiła kubek na stole zwinęłam go.
 
-Ej! To moje! - parsknęła śmiechem i udała zdziwioną.
 
-Przespałam się z nim. - wytrzeszczyła oczy. - Z Antkiem.
 
-W sensie...stara miłość nie rdzewieje? - czułam zadowolenie w jej głosie. - Wiedziałam, że to się tak skończy. Padła kosa na kamień.
 
-Dobrze to ujęłaś skończy. - oblizałam usta. - Na jednej nocy poprzestańmy.
 
-Ooo nie sądzę. - prychnęła. - Znam Antka i wiem, że jeśli dałaś mu zielone 
światło to nie odpuści. 
 
-O czym ty pieprzysz? - zaciekawiła mnie. 
 
-Przecież wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że między wami coś było. Coś więcej niż przelotny seks, tragedia gówniarzy czy awantura na całe miasteczko Aniela. Widać, że wam na sobie zależy. Możesz ukrywać to  przed wszystkimi, ale wszyscy i tak znają prawdę.
 
-Prawdą jest to, że on może być jednym, który chce tego związku. - odpowiedź zgodna z prawdą.  Nie zamierzałam ukrywać tego, że nadal nie mogłam mu wybaczyć zranionego serca. Może i nawet go kochałam, parę lat temu. Nagle miało to wrócić? Seks był cudowny, jego dotyk paraliżował moje ciało, ale czy tylko na tym polega miłość? Ryzyko było zbyt duże by  wziąć na swoje barki ciężar wszystkiego co mogłoby się wydarzyć w przyszłości gdybyśmy dali sobie szansę.
 
-Jesteś tego pewna? - po tych słowach wstałam.
 
-Muszę jechać do miasta. Wrócę około dziewiętnastej. Nie czekajcie na mnie z kolacją.
 
-Uparta jesteś. - skwitowała. Po tych słowach odwróciłam się na pięcie i poszłam do łazienki.
 

 
Kolejny raz wcisnęłam małe kłamstewko asystentce, która wpuściła mnie do biura. Dzisiaj Antek wyjechał w delegację, a więc brat chcąc, nie chcąc musiał go zastąpić. Wchodząc do środka znanego dobrze mi 
pomieszczenia z drewna usiadłam na skórzanym fotelu tam gdzie zazwyczaj siedzi szef. Zaczęłam bawić się miniaturką małego żołnierza postawioną obok lampy. Nucąc pod nosem jedną z melodii, usłyszałam 
kroki kierujące się do biura. Drzwi otworzyły się, a po chwili poczułam na sobie wściekły wzrok Czarka.
 
- Przyniosłam paczkę od Roberta. Pokwituj odbiór i już mnie nie ma. - wzruszyłam ramionami. Po chwili wstałam i podałam mu kartonowe pudełeczko.
 
-Dzięki. - podpisał świstek znajdujący się na wierzchu opakowania po czym zwrócił mi go i schował paczkę wewnątrz jednej z szuflad. Kiedy chciałam wyjść głos praktycznie szwagra zwrócił moją uwagę.
 
-Sądzisz, że jestem bydlakiem. - pewnie myślał, że go nienawidzę.
 
-Nie przyjechałam tutaj żeby was sądzić. - zwróciłam się do niego. - Chociaż przyznaję nie jestem twoją fanką od momentu, w którym pokazałeś jak uzależniony od czyjegoś zdania jesteś.
 
-Nie jestem. - wziął głęboki wdech. - Po prostu nie potrafię znaleźć wyjścia z sytuacji. Moi rodzice nawet chcą bym pogodził się z Jowitą.
 
-Co? - zaniemówiłam. - Czyli co stoi na przeszkodzie? - Uniosłam jedną z brwi. - Proszę Cię jeśli jest ktoś inny..
 
-Nigdy w życiu nie zdradziłbym Jowity. - po co poruszyłam ten temat skoro wiedziałam, że nie kłamie? - Nie potrafię z nią normalnie porozmawiać. Od pewnego momentu gdzieś nam się to popieprzyło. Chciałbym się zmienić,  ale wierzyłem, że stworzymy szczęśliwą rodzinę.
 
-Kto Ci zabroni? Czarek obydwoje jesteście dorosłymi ludźmi, ty  podchodzisz pod trzydziestkę. Nie muszę chyba tłumaczyć czym jest adopcja? - uśmiechnął się delikatnie.
 
-To nie jest takie łatwe. 
 
-Nikt nie mówił, że będzie łatwo. W momencie jednak, w którym obiecałeśjej miłość i wierność..i te blablabla...- ja również się uśmiechnęłam.  -...nie można się poddawać co pięć minut. Gdyby tak miało wyglądać małżeństwo...
 
-Co byś zrobiła na moim miejscu? - zapytał z nadzieją na to bym mogła  udzielić mu magicznej odpowiedzi, która rozwiązałaby wszystkie problemy.
 
- Nic. Czarek...- podeszłam na krok i popatrzyłam mu prosto w oczy. - Nie  mam dzieci. W małżeństwie przetrwałam bo życiem tego nie nazwę, jedynieniecały rok. Nie potrafię porządnie zadecydować o swoim sercu. Wiem tylko tyle, że ty i Jowita jesteście jedynymi ludźmi dzięki, którym nie tracę  wiary względem szukania swojej drugiej połówki. O wiele jeśli jeszcze  gdzieś jest i na mnie czeka.
 
-Żałujesz, że nie walczyłaś? - trudne pytanie.
 
-Oczywiście, że tak. Żałuje wielu rzeczy, żałuje zmian, które doszły w moim życiu do punktu, w którym powinnam była coś naprawić zamiast pogodzić  się z losem. Robert jest i był wspaniałym człowiekiem. Im dłużej jestem w tym miejscu...- rozejrzałam się po biurze i spojrzałam za okno. - Tym mocniej przekonuje się o tym, że mój były mąż miał trochę racji. To ja byłam winna rozpadowi. To ja chciałam innego życia, zasmakowałam go, a ono wyplewiło ze mnie uczucia. On próbował mnie zachować, tą starą Aniele, która cieszyła się z błahostek, żyła pełnią życia i nie analizowała wszystkiego.
 
-Ona nadal gdzieś w tobie jest. Widać. - miło zrobiło mi się po tych słowach. Potrzebowałam zimnego kubła na głowę, a rozmowy z Czarkiem czy Jowitą, a nawet Antkiem uświadamiały mi jak wiele zaprzepaściłam i kim się stałam.
 
-Miło mi to słyszeć. - poklepałam go po ramieniu po czym znów wsadziłam  dłoń do kieszeni płaszcza. - Jeśli jest jedna rzecz, która trzyma Cię blisko  niej na tyle by nie odpuścić. Nie rób tego.
 
-Boję się, że to ona odpuści. - posmutniał i zamknął oczy.
 
-Z jakiego powodu? - musiałam to od niego wyciągnąć. Czułam, że coś ukrywa.
 
-To moja wina, że nie możemy mieć dzieci. Aniela, to nie Jowita jest chora.
 
-Jak to? - pogubiłam się.
 
-Ja jestem bezpłodny. - poczułam zagłuszenie jakby po uderzeniu tępym narzędziem w tył głowy. - Kocham Ją. Ale cholernie się boję...
 
W sekundzie skierowałam swoje kroki do drzwi. Zaczął panikować.
 
-Aniela! Błagam Cię..nic..naprawdę ją kocham...- odwróciłam się do niego  i serdecznie uśmiechnęłam. Wiedziałam, że teraz będzie tylko lepiej.
 
-Chyba nie jestem osobą, która powinna to usłyszeć. Należą jej się wyjaśnienia. - cisza potrwała kilka sekund. - Jeżeli myślisz, że twoja żona zostawi Cię po czymś takim...to znaczy, że nie znasz Jowity.
 
Humor polepszył się o sto procent. Nawet zajrzałam do kilku pobliskich  sklepów i nakupiłam mnóstwo małych pierdółek związanych z górami. Piekarnia również była otwarta więc postanowiłam zrobić niespodziankę mojej przyjaciółce i kupiłam kilka czekoladowych, masywnych babek.
 
Jak dziewczynka hasałam z jednej nogi na drugą i uśmiechałam się do ludzi. W pewnym momencie odwróciłam się w stronę restauracji i zajrzałam do środka. Dreszcz grozy zawładnął sercem. Czy to wylew?
 
Antek i Iga siedzący w środku. Pocałunek jakim ją obdarzył zmiażdżył serce
tysiąckrotny raz mocniej niż wcześniej. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 ADRENALINA , Blogger