środa, 10 stycznia 2018

Niewypał (VI)

Kolejny raz zrobiłam pierwszy krok? Nie poznawałam się z każdą minutą, którą spędzałam w jego obecności. Czułam jak podnosi moje zmiękczone pocałunkami ciało i zanosi je do sypialni. 
Pocałunki zaczęły pokrywać skórę w okolicach szyi oraz dekoltu. Gorączka była teraz drugoplanową myślą, a moje ciało drżało z podniecenia, a nie zimna. Jak długo rozpamiętywałam tamtą noc poślubną? Choć dziwnie to brzmi bardzo chciałam przypomnieć sobie mały kawałek wieczoru, w którym pierwszy raz się kochaliśmy. Na moje nieszczęście niestety nie udało mi się go odnaleźć. Rozumiałam, że wszystko było po coś. Gdybym wiedziała i była zachwycona od razu wleciałabym w jego łapska, a przy odwrotności ciekawość nie byłaby tak głodna.
Moje dłonie również były śmiałe w dotyku, którym go obdarzałam. Czułam ciepło jego policzków oraz mały zarost, który jak zawsze był dla mnie czymś w rodzaju wabiku. Nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Nasycając się jego smakiem delikatnie przygryzłam męską dolną wargę i pociągnęłam za sobą kolejne pocałunki. Gdy uwolnił mnie z sweterka oraz swojej koszulki pod palcami mogłam wyczuć każdy centymetr jego wyrzeźbionego ciała. Oddechy stale zwiększały głośność, a widok tatuaży w blasku przebijających się teraz lamp na zewnątrz, które dotarły do pokoju był jakby obrazem. Wyglądał jak z okładki magazynu. Świadomość posiadania go w moim łóżku była cudowna. Kiedy chłód metalu na jego palcu dotknął mojego policzka dotarło do mnie, że tak naprawdę nie robię nic złego. Jest moim mężem do cholery! Czemu tak długo uciekałam?
Spodnie zginęły na podłodze równie szybko co nasza górna część garderoby. Czarny koronkowy stanik nie był zamierzony. Uwielbiałam bieliznę, w której chociaż w części czułam się seksowna. Dotyk jego ust na sutku zasłoniętym materiałem przeźroczysto ciemnego biustonosza spowodował wygięcie mojego ciała do tyłu i lekki męski pomruk aprobaty. Ścisk dłoni na piersiach był agresywny, ale w pełni podgrzewający. 
Atmosfera i cisza, w której działał rozbijała każdą spiętą część mojego ciała na kawałki i dawała jej ukojenie. Zszedł niżej dalej składając mokre całusy na mój wytatuowany brzuch. Nie widział go jeszcze. Był lekko zaskoczony, oczywiście pozytywnie. Wodził językiem po spiralach czarnego tuszu tak jakby odwzorowywał kształt na kalkę.
Całując wewnętrzną stronę ud dłonie położył na pośladkach. Siła i delikatność połączone w jeden rytm spowodowały kolejne dreszcze przeszywające ciało.
-Im dłużej czekasz tym więcej dostajesz. - uśmiechnął się podnosząc wzrok i wyszeptał w moją stronę.
Nie odpowiedziałam. Zamknęłam oczy i zacisnęłam dłonie na pościeli. Zdjął ze mnie barierę odgradzającą go od kobiecości i natychmiast przystąpił do działania. Oblizałam usta i poczułam jak jego giętki język wije się w "moim" miejscu. Był bardzo dobrze wyszkolony. Teraz było to zaletą. Drażnił się ze mną i powoli smakował podniecenie, które sam stworzył wewnątrz rozpalonej mnie. Choć były to mozolne ruchy wprawiały w trans i naprowadziły mnie na kursosiągnięcia tego czego tak bardzo pragnęłam. 
Kiedy zbliżałam się do mety od wycofał się i znów pojawił się obok moich ust całując mnie tak jakby chciał odebrać ostatnią porcje tlenu w płucach. Pomogłam pozbyć się mu bokserek i teraz to ja zaplanowałam zagrać nim według moich zasad. Był naprawdę ogromny. Szok i zdenerwowanie szybko pchnęły mnie do działania. Leżąc na plecach spoglądał jak moje usta delikatnie owijają się wokół jego żołędzia i tym samym sprawiają mu przyjemność. Ruchy były coraz szybsze. Po kilku sekundach zajęłam się całą jego męskością. Posuwiste ruchy i dotyk mojej dłoni zelektryzowały jego ciało. Poczułam jak wysuwa się biodrami chcąc oddać mi przysługę.
Zabawa skończyła się dość szybko bo jego umięśnione dłonie posadziły mnie na nim. Wypełniając brzegi zadowolenia poczułam jak ciężko dyszy. Lekki jęk wyrwał się z moich ust i zaraz po nim mój tyłek sam wybrał ton, w którym chciał galopować na jego ciele. 
Mocne ruchy i nasze współgranie ciał przyniosło efekt. Czas nie gonił, ale mijał w zwiększonym tempie. Droga stawała się krótsza z każdym kolejnym przyjęciem jego żądzy. Przeszywający nas orgazm wypełnił kanaliki podniebienia. Odchyliłam się do tyłu i zagryzłam mały palec u jednej z dłoni jednocześnie zamykając oczy. Szybko podniósł się nie wynurzając ze mnie swojego przyjaciela i przytulił do siebie tak iż znów jego wzrok przeszywał mój. Cisza i spokój. Przez kilka minut naprzemiennie wpatrywałam się w niego i wczuwałam się w słodkie pocałunki.
-Wszystko w porządku? - spojrzał na moje ciało. Nadal był przejęty.
Zeszłam z niego i położyłam się tuż obok od razu kierując swoje oczy w jego stronę.
-Będziesz chory. - uśmiechnęłam się delikatnie i oblizałam usta.
-Jestem od jakiś dwóch tygodni. - obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem.
Kolejne pocałunki i chwile uniesień były jeszcze mocniejsze i bardziej ukorzeniające się w pamięci. Tak dobre i trzeźwe emocje były czymś nowym. Wcale nie gorszym od mojego poprzedniego życia.
Budząc się rano poczułam iż jestem sama. Dłonią poklepałam po miejscu gdzie powinien spać Adrian i usłyszałam szelest papierka.

"Musiałem jechać do brata. Będę dzisiaj wieczorem. Szykuj się. A."
Wlałam na siebie ogromną ilość energii i pozytywnego nastroju, a potem wyskoczyłam z łóżka. 
Gorączka minęła jakby ręką odjął jednak katar i zapchane zatoki nadal były problemem. Chrząknęłam na głos i weszłam do kuchni starając ogarnąć jakieś śniadanie, a potem wyruszyć do miasta.
Gdy miałam zasiadać do herbaty oraz parówek usłyszałam pukanie do drzwi. Wdziałam na siebie szlafrok i do razu pobiegłam by otworzyć. Wiktoria stała z butelką wina. Zobaczyłam jej rozmazany tusz pod oczami co poskutkowało natychmiastowym przegonieniem jej do salonu oraz gościnnością. Po kilku minutach rozłożyłyśmy się na kanapie i zjadałyśmy jej doła paluszkami. Praca mogła poczekać. O 16 miałam tylko przesłuchanie nowej księgowej do firmy.
-Wszystko prysło jak bańka Ewka. - domyśliłam się.
-Co się stało? Co zrobił? - zawsze mogła się wygadać. Wypijając na hejnał lampkę wina, które nalałam nam do kieliszków odstawiła szkliwo i spojrzała na mnie obojętnie.
-Powiedział, że jednak nie jest gotowy na ślub. Wiesz tak sobie z dnia na dzień...pewnie te cudowne kobiety sprowadziły go na słuszną drogę. - Wiki nie miała w zwyczaju płakać, nawet w mojej obecności. Ukrywała w sobie emocje...w tym była podobna do mnie.
-Dupek. - warknęłam. - Ale zostawił Cię? Coś więcej?
-Kazałam mu spadać na drzewo. Pierścionek sprzedałam do lombardu i za to kupiłam wino. - spojrzała na do połowy pełną butelkę. - Resztę wydam na ciuchy i imprezy. Nie mam zamiaru...szkoda mi tylko tych czterech lat Ewka.
-Każdemu byłoby szkoda. - uśmiechnęłam się delikatnie. - Ale pomyśl, że z drugiej strony kolejne cztery spędzisz u jakiegoś ciasteczka, który nie będzie synalkiem mamusi.
-Kogoś takiego jak Adrian? - wiedziałam, że wejdzie na jego temat.
-Nie aż tak niestabilnego. - pokręciłam głową i upiłam łyk.
-Cóż nie dziwie się, że brał najlepszą z najlepszych. Ja też przeprowadzę wywiad zanim kogoś poznam. - myślałam, że się przesłyszałam.
-Wywiad? Rozmawiał z tobą przed poznaniem mnie? - byłam coraz ciekawsza.
-Nie musiał skoro miał informacje z pierwszej ręki od brata. - wzruszyła ramionami. Prawie poplułam się winem, które właśnie sączyłam.
-Czekaj..co? Przecież ten ślub był przypadkowy...sama mówiłaś...jakiego brata do cholery? - Wiki nagle otrzeźwiała i spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem. Spojrzała głęboko w oczy.
-Nie powiedział Ci? - grała na nerwach.
-O czym ty...- jej oczy rozszerzyły się do rozmiaru jakiego jeszcze nie widziałam. Odłożyła kolejny kieliszek wina i złapała mnie za dłoń. 
-Nie wiesz, że Adrian jest bratem Wojtka? - cisza prawie zabiła moje uczucia. - Nie..to nie możliwe. - kontynuowała. - Przecież Diego...Adrian by Ci powiedział. Nie zdziwiło Cię, że ten ślub był tak szybki i zdecydowany? Musiał coś o tobie wiedzieć...od kogo innego.
-Poczekaj...- wstałam zdenerwowana i stąpałam z nogi na nogę. - Skąd wiesz?
-Dowiedziałam się kilka dni temu. Myślałam, że o to Ci chodziło gdy do Ciebie przyszłam..że to było barierą. Sądziłam, że Adrian Ci powiedział co nieco o sobie...przecież jesteście małżeństwem pomimo wszystko.
Domek z kart. Zamek z piasku. Mydlana rzeczywistość tak określiłabym to wszystko co łączyło mnie z Adrianem w tym momencie.
-Cóż nie powiedział mi. Plus praktycznie zaciągnął mnie do łóżka.
-Nie...- Wiki pokręciła głową i zamknęła oczy. - Na pewno jest jakieś racjonalne...
-Zakład? Zemsta? Zmowa braci? No bo niby czemu miałby mi nie powiedzieć? Wiktoria strach?  Od początku to małżeństwo śmierdziało mi jakąś podróbką i tanią historią. Był cholernie wiarygodny...piepszony aktorzyna! - zagryzłam wargę, a moje dłonie zaczęły trząść się ze strachu oraz zdenerwowania.
-Ja pierdole. - Wiki opadła na oparcie kanapy i rozłożyła ręce. - Mówią, że to my jesteśmy świniami...- wstała i podeszła do mnie, a potem rękoma złapała za szyje i kazała tym samym spojrzeć w oczy. - Nic mu nie mów. Wykombinujemy jak go podejść.
-Ja już wiem. - szybko wyciągnęłam z kieszeni telefon i wykręciłam bardzo dobrze znany mi numer. - Cześć Wojtek. Słuchaj możemy umówić się na spotkanie...cholernie się stęskniłam. Poważnie pogadamy i wyjaśnimy wszystko co ty na to? Dziesiąta i bar jak zawsze? Okej do zobaczenia. - kończąc spojrzałam w stronę Wiki. Z rozwaloną na oścież buzią patrzyła na moje działania.
-Ostro grasz.
-Stara Pani Niezależna powraca i nie będzie miło. - uśmiechnęłam się i teraz to ja wychyliłam na raz całe wino z butelki.

Żal i zdrada wygrały z rozsądkiem. Miałam ochotę zabawić się jak nigdy dotąd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 ADRENALINA , Blogger