środa, 10 stycznia 2018

WYBACZ (II)

Kiedy usłyszałam huk drzwi zamykający się na dole od razu zeszłam do Jowity. Siedziała na kanapie sącząc już otworzone wino i spoglądała w stronę rozpalonego kominka. Wyczuła moją obecność i szybko odwróciła wzrok.
-Czemu się ukrywasz? Myślałam, że już Ci przeszło. - uniosła brew i uśmiechnęła się w taki sposób jakby odgadła tajemnice wszech czasów. Myliła się. Nie czułam nic, a nic poza gniewem i złością na samą siebie, że stchórzyłam i nie zachowałam się jak dama. Nie chciałam robić szkopki więc usiadłam obok niej i wzięłam swoje szkliwo z alkoholem.
-Jak mam kogoś za śmiecia to staram się z nim nie spoufalać. - zdziwiła się na tak mocne słowa padające z moich ust. Odłożyła kieliszek i podparła się ręką o poduszkę po czym jej dłoń podtrzymywała głowę.
-Ten "śmieć" pomaga mi naprawić małżeństwo. Poza tym za dobrze Cię znam. - uniosła kąciki ust.
-Cóż nie znasz natomiast dojrzałej mnie, Jowita. - prychnęłam. - Z tym człowiekiem nie chcę mieć nic wspólnego.  Z takiego założenia wychodzę w moim życiu. Co on w ogóle może wiedzieć o małżeństwach i ich naprawianiu? - zakpiłam sobie z niego na co znów zareagowała dezaprobatą. 
-Otóż nie tylko twoje życie i podejście mogło się zmienić. Antek wyrósł na całkiem porządnego gościa. Może dasz mu szansę naprawić wasze kontakty? Chciałabym żebyście nie skakali sobie do gardeł. - zabrzmiało to jak prośba. 
-Naprawić to sobie może swoje samochody w warsztacie, o wiele jeśli jego też nie zniszczył. - oblizałam usta i zmrużyłam oczy na samo wspomnienie tamtego miejsca, w którym zniżył moją osobę do poziomu cyferki.
-Aniela. - ten pełen nadziei wzrok wbił się w głos zdrowego rozsądku i starał się go przywołać na drogę pojednania. Mocno broniłam się i nie skapitulowałam.
-Posłuchaj. - popatrzyłam na nią poważnie. - Jesteśmy dorosłymi ludźmi, ale nie zamierzam zachowywać się tak jakby nic się nie stało. W sumie powinnam mu podziękować bo dzięki tamtej sytuacji stałam się jedną z najlepszych wersji samej siebie. Ta wersja, której zapewne nie znasz i nie będziesz chciała poznać nie może zgodzić się na przyjaźń z tym typem.
-Jakiej wersji nie znam? - zabrzmiało to jak pytanie, a w nim ukryte przerażenie dało mi pole do popisu. Nie chciałam jednak pokazać się z najgorszej strony. Przecież miała własne problemy.
-Nie chcesz jej poznać Jowita. - szepnęłam wgłąb salonu patrząc się obojętnie w jeden punkt.
-Dobrze. - uniosła ręce w górę. - Nie będę Cię namawiać. Sama załatwisz to jak chcesz. - wygrałam. 
Chwila ciszy została przerwana przez pukanie do drzwi. Pełna energii Jowita zwinęła się z kanapy i pobiegła w ich stronę. Kiedy weszła do pokoju od razu odwróciłam się w jej stronę. Obok stała kobieta. Skądś kojarzyłam te oczy. Kiedy delikatnie uśmiechnęła się od razu spostrzegłam dołeczki w policzkach. Felicja.
-Witam zaginioną. - rozłożyła ramiona, a ja pobiegłam w jej stronę. Mocno przytuliłam się do tej nadal drobniutkiej kobietki i rozczuliłam na widok jej ciążowego brzucha.
-Widzę, że naprawdę długo mnie nie było. Michał w skowronkach? - zaśmiałam się i szerzej otworzyłam oczy wskazując palcem na jej brzuch. Potem delikatnie pogłaskałam go. 
-Cóż...Michał nie byłby zadowolony gdyby to się stało. - od razu wróciłam do jej oczu. Pokręciłam głową i pytająco spojrzałam na Jowitę.
-Damian. - nie mogłam uwierzyć.
-Jak? - zaniemówiłam po tym pytaniu.
-Cóż chyba nie muszę Ci tego tłumaczyć z szczegółami. - trąciła mnie łokciem i zaśmiała się.
-W innej sytuacji pewnie pikantne szczegóły byłyby całkowicie na miejscu. Nie będę jednak pytać bo jak widać przyniosło to skutek.
-Nawet dwa. - śmiesznie zaczęła ruszać brwiami.
-Bliźniaki? - zakrztusiłam się powietrzem w płucach. 
-Przecież to normalne skoro ja i Antek nimi jesteśmy. - uśmiechnęła się znowu. - Właśnie, Jowitko nie widziałaś może mojego braciszka? Ostatnio ma kupę roboty w firmie, a chciałam zapytać go o jedną rzecz związaną z ślubem. 
Nie rozumiałam tej całej sytuacji. Wszyscy zachowywali się jakby dupek, który skrzywdził mnie od zawsze był bohaterem. Lekko zirytowana poczułam jak telefon wibruję mi w kieszeni dresów. 
-Przepraszam na moment. - odeszłam kilka kroków wgłąb salonu tuż obok okna. 
-Tak kochanie? - zapytałam delikatnie.
-Witam. Miałaś zadzwonić jak dolecisz. - słyszałam zdenerwowany ton Urika.
-Za dużo by opowiadać. Nic mi nie jest. Szkoda, że nie mogłeś przylecieć ze mną. - palcem kreśliłam wzory na parapecie. Brzmiał jak zawsze seksownie. Opiekuńczo podchodził do wszelkich rzeczy, które były jego. Ja nią byłam.
-Interesy nie mogą czekać, mówiłem Ci. Obiecuję moja czarodziejko, że jak tylko wrócisz to zajmiemy się kompletowaniem zamówień na wielki dzień. Tylko błagam Cię, nie mów, że wcale Ci się nie śpieszy. Wiesz jakie to dla mnie ważne. Przy okazji chcę Cię mieć tylko dla siebie. - erotycznie zamruczał do słuchawki.
-Przygotuj coś na mój przyjazd. - wydałam polecenie. - Nie pożałujesz.
-Jak zawsze. - słyszałam to zadowolenie. - Muszę kończyć, czarodziejko. Do usłyszenia. Pozdrów znajomych.
-Dziękuje. - uśmiechnęłam się do komórki. - Pa. Całuję.
Kiedy skończyłam zobaczyłam zastanawiający wzrok skupiony na mnie obydwóch przyjaciółek. Jowita zagroziła palcem.
-Nie miło tak nie pozdrowić Roberta od znajomych.
-To nie Robert. - zaskoczone popatrzyły na siebie.
-Naprawdę sporo nas ominęło. - Felicja zwróciła się w stronę blondynki. - Muszę lecieć. Nie martw się kochana. Wróci, zawsze wraca. - pocałowała ją w policzek i pomachała mi na pożegnanie uciekając na zewnątrz.
Kiedy odjechała razem z Jowitą postanowiłyśmy zrealizować wcześniejsze założenie dotyczące dzisiejszego wieczoru. Komedie romantyczne, wódka oraz tuczące lody. Kiedyś takie wieczory były codziennością w naszym przypadku. Miło było powspominać i usnąć w swoich ramionach z uśmiechami na twarzach.
Prysznic pozbył się wszelkiego zmęczenia jednak nad ból głowy dręczył moją głowę. Zażywając aspirynę siedziałam przy stolę w kuchni odpisując na sms'y z firmy.

Dzisiaj pozwoliłam sobie już nie szaleć i wróciłam do zadbanego stroju. Czarne rurki, biały sweter z Zary oraz złota biżuteria. Oczywiście skropiłam się Diorem i zrobiłam loki oraz makijaż. Nie dopuszczalne było to by ktoś mógł mnie zobaczyć w takiej wersji jak intruz wczoraj. 
Przez moment przestraszyłam się, że zaczęło zależeć mi na jego opinii. Jednak stłumiłam te wnioski, rozmyślaniem na temat Urika i naszego wspólnego wieczoru po powrocie.
Jowita zeszła do kuchni i usiadła z przymrużonymi oczyma obok mnie. Nadal była w szlafroku. Widać było, że kac męczył i ją.
-Jak ty to robisz? - podparła swoją głowę obiema rękami i wzięła głęboki wdech. 
-O czym ty mówisz? - nadal przeglądałam e-maile w telefonie. 
-Zawsze świetnie wyglądasz. Chyba, że kac Cię nawet nie ruszył. To zrozumiem. - pokręciła głową i podeszła do kranu nalewając wody do kubka. Jednym tchem wypiła całość i znowu usiadła.
-Ruszył, ale czas wrócić do rzeczywistości kochana. - zaśmiałam się.
-A propos rzeczywistości...Czarek nie wrócił na noc. - posmutniała. - Dlatego chciałam Cię o coś prosić. 
-Mów. - od razu odłożyłam telefon. Jeżeli temat schodził na jeden z tych poważnych nie mogłam skupiać się na dwóch rzeczach na raz. Jowita była najważniejsza.
-Mogłabyś pojechać do firmy Czarka? - zapytała skromnie nie patrząc mi w oczy. - Poinformowała o kolejnej sesji terapeutycznej dzisiaj wieczorem? Nie mogę popatrzeć mu w oczy, a wiem, że jeśli ja tam pojadę to znów się pokłócimy...- przerwałam jej zanim doprowadziłaby się do płaczu.
-Oczywiście. - uśmiechnęłam się i pogładziłam jej dłoń. - Dopiję kawę, ty akurat wrócisz do żywych, a potem pojadę tam. Zostaw mi tylko adres. 
-Samochód jest w garażu. Wyprowadzę go zanim pójdę pod prysznic.
-Uważasz, że nie jestem sobie w stanie poradzić z metalową blachą? - zaśmiałam się i udałam urażoną.
-Na pewno nie z takimi paznokciami i strojem. - rozchmurzyła się. - Jeszcze się pobrudzisz i kolejne dwie godziny pójdą w plecy.
-Skąd wiesz, że szykowałam się od dwóch godzin? - czyżby mnie podglądała? Zaśmiałam się w duchu na ten pomysł.
-Suszarka chodziła od ósmej trzydzieści, a echo się niesie. - obydwie wpadłyśmy w dobry humor. 
Po tych słowach wyszła na dwór i wyprowadziła swój średniej klasy samochód. Wyglądał na rodzinny. Zrozumiałam z jakiego powodu i od razu zastygłam w smutku. Nie sądziłam, że tak popląta się niektórym życie.
***
Zapukałam kilka razy w duże drewniane jak mniemam samodzielnie drzwi i weszłam do środka biura. Cisza i brak jakiejkolwiek osoby trochę mnie zdziwił. Sekretarka powiedziała, że szef jest w biurze i nie jest zajęty więc śmiało mogę z nim porozmawiać. Wymyśliłam jakiś kit związany z dostawą towaru i trzeba przyznać wypadłam przekonująco. Jowita ostrzegła mnie, że nie wpuszczą byle kogo do środka. Nie takie rzeczy robiłam u mnie w firmie by wypaść przekonująco więc nie zdziwiłam się, że babeczka to łyknęła.
Kręcąc się po pomieszczeniu dostrzegłam piękne wzory wyrobione na wiśniowym drewnie, którym obite były ściany. Trzeba przyznać miejsce wyglądało całkowicie inaczej niż to z czasów mojego młodzieńczego pobytu. W końcu nie raz z Jowitą wpadałyśmy na początku do pracy Czarka by zanieść mu śniadanie, którego notorycznie w tamtym czasie zapominał.
Po chwili do pokoju wtargnął mężczyzna. Grzebiąc w papierach, odwrócony tyłem do mnie nawet nie zauważył mojej obecności.
-Czarek? - zapytałam. Człowiek odwrócił się, a moje ciało zdrętwiało.
W garniturze pod czerwonym krawatem stał Antek. Również zaskoczony jak ja spoglądał niepewnie. Poluzował kołnierz koszuli i chrząknął. 
-Spodziewałbym się każdego....- w tym momencie zabrakło mu słów. 
-Przyszłam do twojego brata. Mam sprawę. - uśmiechnął się delikatnie i odłożył papiery na biurko. 
-Też chciałbym wiedzieć gdzie jest. Od paru dni zaniedbuje swoje obowiązki zawodowe. Z resztą...nie tylko je. - pokręcił głową i cmoknął pod nosem. - Jednak skoro tutaj jesteś to może skusisz się na kawę? 
Zabić, ugryźć, może od razu poćwiartować go na kawałki? Mroczne scenariusze mnożyły się w mojej głowie po podaniu tej głupiej i naiwnej propozycji.
-Wolałabym żebyś nie doznał oparzeń. - prychnęłam i poprawiłam grzywkę, która opadała mi na oczy. Znów włożyłam dłonie w kieszenie płaszczu.
-Widzę, że wolałabyś coś na zimno? - prychnął. - Tak żeby pasowało do tej całej otoczki "obojętnej suki", którą promujesz w okół siebie? 
Nadal był bezczelny. Dotarło do mnie, że wcale nie zmienił się tak bardzo. Jego oczy wciąż wydawały się odziane w cholerną pustkę oraz mrok. Usta wyginały się w ten sam jednoznaczny kpiący kształt, a widocznie kości policzkowe nadawały twarzy ostrego tonu. Kto tu był obojętnym osobnikiem?
-Zdziwiłbyś się gdybyś poznał wcześniej, że ja wcale nie reklamuje swojego sposobu bycia, ale taka po prostu jestem. Niektórzy się zmienili Antku. - oblizałam usta i postawiłam krok bliżej by móc popatrzeć mu prosto w oczy.
Głośno przełknął ślinę, ale nie odsunął się. Wręcz przeciwnie czułam tę duszność pomiędzy nami. Ja jednak nauczyłam się ją kontrolować, on nadal był słaby. Samczy instynkt dał o sobie znać.
-Stęskniłaś się za starymi kątami czy może jest powód tego przyjazdu? Bo nie sądzę iż jest nim Jowita. Ona nie jest taka jak ty. 
-Ciekawe. Jaka jestem? - prychnęłam w jego usta. - Czekaj niech zgadnę..nie jestem już dzieckiem, które można ustawiać po kątach i po tym wnosisz, że brak we mnie...
-..człowieczeństwa. - warknął lekko zirytowany.
-Powiedział człowiek, który niszczył je u każdej, którą napotkał na swojej drodze. - odsunęłam się i złapałam za klamkę. - Powiedz Czarkowi, że mają dziś terapie. - po tych słowach wyszłam.
Byłam dumna, pełna energii i co najważniejsze zadowolona z obrotu spraw. Nie pomyliłam się w jego ocenie. Teraz sprawa wyglądała przejrzyściej. Kolejny zakaz wstępu do rozejmu był plusem. Zero udawania i wyjaśnień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 ADRENALINA , Blogger