środa, 10 stycznia 2018

WYBACZ (III)

W dalszym ciągu nie potrafiłam pojąć dlaczego nie zasnęłam dzisiejszej nocy. Wcale nie myślałam o spotkaniu czy złym wspomnieniu, które stało się rzeczywistością. Z nią starłam się dość mocno i nie zamierzałam wracać do tematu. Ziewnęłam na głos nie patrząc na maniery i mocniej owinęłam się kocem. Siedząc tak jak za dawnych lat na drewnianych schodach wgapiałam się w wschód słońca. Dopiero zaczynało świtać, a ja ukradkiem wyrwałam się z łóżka, które w danym momencie było niczym kajdany przykuwające i obciążające moje kończyny po czym chwyciłam za koc leżący w salonie i usiadłam na zewnątrz domu. Nie zrobiłam się sentymentalna, ale uwielbiałam słońce, które niezmiennie tkwiło, budziło się i żyło w jednym punkcie. Chciałabym aby i moje życie zaczerpnęło takiej stabilizacji.
Wyciągnęłam paczkę papierosów z kieszeni dresowych spodni i wzrokiem zaczęłam szukać zapalniczki czy nawet zapałek krzątających się jak zazwyczaj obok donicy z kwiatami tuż za mną. Znalazłam! Odpalając jedną sztukę i wciągając dym do płuc zamknęłam oczy. W świetle pomarańczowego nieba dym wyglądał jak kot wijący się na ścianie jaskrawych promieni.
Rozmasowałam kark i chrząknęłam delikatnie. Nie chciałam budzić Jowity i Felki, która nocowała razem z nami. W obecnej sytuacji trudno było zostawić załamaną życiem przyjaciółkę samą. Wszyscy starali się ją wspierać, nawet Antek, w którego szczere intencje nadal nie wierzyłam.
Poczułam jak telefon wibrował przez moment w drugiej kieszeni. Od razu wyciągnęłam go i odczytałam wiadomość.
"Powinnaś iść spać." Wystraszyłam się. Ktoś ewidentnie mnie obserwował. Numer? Nieznany. Od razu stałam się pewniejsza siebie i gdy gniew zaczął opanowywać nerwy cmoknęłam pod nosem wystukując odpowiedź. Wbijając odpowiedź poczułam jak palce prawie łamią się na szklanej powierzchni. Może Jowita chciała zrobić mi psikus?
"Nieznajomych nie powinno obchodzić moje życie. Spadaj anonimie."
Prychnęłam w złości pod nosem i wstałam. Wydeptaną ścieżką podążyłam wzdłuż podwórka aż do furtki ogrodzenia. Rozglądając się na wszystkie strony starałam się zauważyć jakikolwiek ruch. Oblizując usta skupiłam wzrok na mostku po drugiej stronie rzeki. Stojący tam samochód przypominał ten, którym dwa dni temu odjechał Czarek. Może to on? Zaśmiałam się na samą myśl o sprawdzaniu każdego kto tylko nawinął się mi przed oczami. Przecież to nienormalne. Śledztwa nie zamierzałam przeprowadzać więc odpuściłam i poprawiłam koc, którym nadal się opatulałam. Bez namysłu, energicznie odwróciłam się w stronę domu i weszłam na kogoś. Poczułam ból i pieczenie czoła. Co za idiota chciał ze mną grać w chowanego? 
Kiedy podniosłam wzrok przede mną stał Antek. Spanikowana chciałam ominąć jego osobę, ale zastawił mi drogę i nie dał możliwości ucieczki.
-Bawisz się w psychopatę? - odsunęłam się na dwa kroki w tył.
-Nadal przesiadujesz na...
-Skąd masz mój numer? - nie dałam mu szansy na konwersacje o starych czasach.
-Jakbyś nie wiedziała, mieszkam tutaj. - zamurowało mnie. Pewnie wybuchłabym sarkastycznym śmiechem gdyby nie jego wyraz twarzy. Mówił poważnie. - Ostatnie dwa dni nadrabiałem w firmie więc nie było mnie w pobliżu. Coś jeszcze?
-Mam to w dupie. - skorzystałam z szansy i wyminęłam go. Usłyszałam rozbawiony głos.
-Nie, nie masz. - stanęłam. Mocniej zaciskając palce na kocu znów zwróciłam się w jego stronę, kpiącym wzrokiem zmierzyłam jego osobę od stóp do głów. - Nie jest Ci na rękę pobyt tutaj to zniknij. Damy sobie radę.
-Od kiedy decydujesz za wszystkich? - przystąpiłam do ataku. - Skąd to uduchowienie Matki Teresy w twoim usposobieniu? - prychnęłam. - Może masz ochotę na mężatkę, co? Nie zdziwiłabym się. Granice są dla Ciebie mirażem.
-Dlaczego tak inteligentna kobieta nie może pojąć, że wszystko w okół się zmienia. Nie jesteś jedyną, która "wybiła się" - wykonał gest dwoma palcami u rąk. - z dna. Jakbyś nie widziała nie jestem wrogiem Jowity. Sama to potwierdziła.
-Dlaczego? Żadna z kobiet - wskazałam kciukiem do tyłu na dom. - Przede wszystkim dotyczy to Jowity i twojej siostry, nie przekonała się na własnej skórze jak mylnie można postrzegać twoją osobę. Nie moja wina, że patrząc w te oczy...- odwróciłam wzrok i zagryzłam dolną wargę. Nie chciałam pozwolić sobie na łzy czy też ckliwe momenty. - nadal widzę duszę skurwysyna.
-Nadal nim jestem. - czy właśnie się przesłyszałam? - Ale nie wlewam tej formy mnie na grunt prywatny. Skurwysyństwo i konsekwentność przydaję się w pracy i kontaktach z innymi biznesmenami. - zabawnie to zabrzmiało. Nigdy nie przypuszczałam, że będzie mógł się tak nazwać, że przejdzie mu to przez gardło. Ten zwariowany, kpiący sobie z życia były strażak miał rządzić i prosperować jedną z większych firm w miasteczku? Totalny kontrast. Trzeba było jednak przyznać, że jego wygląd uległ zmianie, oprócz oczu i rys twarzy oczywiście. Ubiór był bardziej schludny, włosy kolejny raz rzędu ( teraz już dłuższe) zaczesane do góry prezentowały się całkiem przyzwoicie. Tatuaże były niezmywalne więc podejrzewałam, że nadal tkwią pod materiałem białej koszuli i marynarki. - Ty zmieniłaś się diametralnie, ale muszę przyznać..nie widzę po dobrych manierach, dobrego serca.
-Ludzie się nie zmieniają. Nawet jeśli to na gorszę. A to gorsze...- zrobiłam krok w tył, prawie się odwracając. -...zawsze spowodowane jest czymś. - dodałam już przez ramię.


 Wstałam tuż przed południem. Oczywiście uprzednio zamknęłam się na klucz. Skoro to co mówił miało być prawdą wolałam mieć pewność, że znów nie wtargnie do pokoju tłumacząc mi jak wszystko teraz wygląda. Nie miałam nawet ochoty słuchać tego co ma mi do powiedzenia na temat Jowity czy Czarka. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego jak sytuacja wygląda. Przyjaciółka zdążyła mi się wygadać po powrocie z ich firmy i dokończyła całą historie. Opowiedziała o tym jak Antek bronił jej przed rodzicami, że Felka przez całą farsę związaną z tym, że również się za nią wstawiła nie ma kontaktu z rodzicami. Co prawda mogłam wygarnąć mu od razu, że Jowita zdała mi relacje i wiem, że dla niej jest bohaterem. W momencie kiedy stanął na przeciw mnie, wtedy na podwórku pragnęłam zgnieść jego ego, a nie wstawiać je na wyżyny. Więc nie odezwałam się słowem i czekałam na kolejne bujdy,  które chciał mi wcisnąć.
Zeszłam do kuchni i od razu wzięłam się za przygotowanie "porannej" porcji kofeiny. Wstawiając wodę na wrzątek, usiadłam przy stole i znów zajęłam się odpisywaniem na e-maile.
-Cześć. - do kuchni weszła Felka. - Jak się spało?
-Dobrze. - nie popatrzyłam jej w oczy i nadal robiłam swoje. Usiadła na przeciw z kanapką w ręce. Biorąc kęs przez kilkanaście sekund spoglądała na mnie z wielkim uśmiechem. 
-Coś się stało? - nie wytrzymałam i zakłopotana spojrzałam na nią. Prawie udławiła się ze śmiechu. Chrząknęła kilka razy i zobaczyłam szklący się wzrok. Jedna z łez popłynęła po jej policzku. - Felka?
-To ze śmiechu. - oblizała usta i wzięła kolejny kęs kanapki. Kiedy połknęła go wreszcie wydukała. - Potrafisz zajść za skórę mojemu bratu. To się ceni, ale proszę Cię..bądź dla niego trochę mniej okrutna. - mimo zabawnego tonu wiedziałam, że naprawdę tego chciała. Przesadziłam? W końcu ja się nie poddawałam, a słowa, które do niego skierowałam były prawdą. Rozumiałam jednak, że w tych stronach szczerość może uznawana być za podłość. Zamknęłam tableta w specjalnym futerale i wstałam by zalać kawę. Kiedy zaparzyłam ją na powrót usiadłam naprzeciw Felki. Popatrzyła pytająco w moją stronę.
-Nie zamierzam być łaskawa bo Jowita go lubi, a jest twoim bratem. - nie ugięłam się. Kolejne zwycięstwo.
-Jest mu trudniej Aniela. Musi zajmować się interesem, a przecież to nie łatwy orzech do zgryzienia. Nie wiem czy Jowita wspominała....
-O czym? - zastanowił mnie teraz jej smutniejący z sekundy na sekundę wzrok.
-Czarek sprzedał ten dom. - zaniemówiłam. - Antek oddał mu dwadzieścia procent udziałów w zamian za własność. Nie chciał żeby Jowita nie miała się gdzie podziać, poza tym...wydaje mi się, że starszy też zrezygnuje z firmy. Dzięki Antkowi twoja przyjaciółka nadal ma dach nad głową. 
Informacje docierały powoli. Było ich za dużo. Po pierwsze nie sądziłam, że Czarek okaże się takim palantem. Po drugie pokazał się kolejny argument pokazujący, że Antek miał rację i wcale mnie nie okłamywał. Oczy mogły mnie zmylić, ale czy aż tak?
-Co było dalej?
-Moi rodzice wyparli się kolejny raz młodszego syna i synowej. Nie mogłam się powstrzymać więc i ja stanęłam w jej obronie. Tego samego dnia spakowałam manatki i wprowadziłam się do Jowity i Antka. Po pewnym czasie przekonała Czarka, żeby znów spróbowali razem zamieszkać. Tłumaczyła, że wszyscy sobie pomożemy, że ja i Antek będziemy ich wspierać. 
-Efekt widziałam dwa dni temu. - przytaknęła mi ruchem głowy. 
-Czarek jest między młotem, a kowadłem. Zawsze chciał dzieci, ale za bardzo słucha się naszych rodziców.
-Rozumiem. Mieszanka myśli. - wbiłam wzrok w jeden punkt i zamyśliłam się.
-Wybuchowa. - wstała od stołu i jeszcze raz spojrzała na mnie tak przekonującą. - Antek wcale nie jest złym człowiekiem. Dlatego Jowita nadal ma nadzieję. Skoro on mógł się zmienić, może...
-Czarek też zdoła. - dokończyłam za nią. - Przepraszam.
Naprawdę zrobiło mi się głupio. Nadal miałam krwawiące serce, złe myśli oraz nie posiadałam sumienia względem człowieka, który wyrządził mi tyle krzywdy kiedy ostatni raz tu byłam. Tyle, że ten człowiek nie istniał.
Uświadomienie sobie tej rzeczy było o wiele trudniejsze do pogodzenia z moją dumą niż myślałam. Dawny gówniarz krzywdzący każdego po kolei dorósł i starał się mi to pokazać. Bałam się tylko celu. Czemu tak bardzo zależało mu na mojej opinii? Szukał odkupienia czy może chciał zakopać topór wojenny dziesięć metrów pod ziemią tym samym poprowadzić naszą znajomość na pokojową ścieżkę? Nie byłam do końca przekonana czy tego właśnie chciałam, ale musiałam też patrzeć na wszystko pod względem Jowity. Potrzebowała nadziei. Może pragnęła tego bym wybaczyła Antkowi dając do zrozumienia swojemu mężowi aby postąpił tak samo. Może płacząc w nocy właśnie o tym marzyła.
Nie wiedziałam co takiego Antek powiedział Jowicie. Zdawałam sobie sprawę, że nie było to nic miłego. Poczułam się jak dziesięciolatka, która wystawia język każdemu kto podaje jej dłoń. Felka dodatkowo wjechała mi na ambicje więc postanowiłam działać.
Miałam kilka godzin zanim wróci z pracy. Przygotowanie mojego specjału n kolacje czy spaghetti nie było najgorszym pomysłem. Oczywiście jeżeli będzie siedział w firmie, wcale nie zapłaczę i dam sobie spokój, a przy najbliższej okazji po prostu z nim porozmawiam. Warto było jednak spróbować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 ADRENALINA , Blogger