czwartek, 11 stycznia 2018

GDYBYŚ TYLKO WIEDZIAŁ (VI)

Powolnymi, kołyszącymi się ruchami wirowaliśmy na środku parkietu. Widziałam, jak Daria pożera bruneta wzrokiem. Mnie najchętniej wsadziłaby do bagażnika i wywiozła na łączkę. Zresztą emocje malujące się na twarzy Michała były podobne, tyle że względem mnie.

Demonstracja dziwnego zachowania przyjaciela utknęła w gardle niczym ość, powodująca irytacje. Kobieca ciekawość totalnie straciła kontrolę, a Bartek dodatkowo szczypał ją w najczulszy punkt.

- Oni coś ukrywają. - spojrzałam na udającą wzorowe narzeczeństwo parę. Chwilę później myślami z powrotem przywędrowałam do trzymającego mnie w ramionach partnera.
- Naprawdę Sherlocku?. - prychnął, ukazując na wierzch wyostrzone, białe kły. Jego uśmiech sprawiał, że nabierałam ochoty na morderstwo. Był czarująco przebiegły i licho wie, co siedziało pod kopułą ciemnych włosów. Być może właśnie obmyślał plan konsumpcji cudownej blondynki, którą jak mniemam, oprowadził po zakamarkach swojej seksualności. 

Klatka piersiowa zaczęła falować od coraz mocniejszych oddechów. Czułam, że narasta we mnie uczucie, którego powinnam się wyzbyć. To, które bierze górę nad rozsądkiem i sprawia, że potrafię stracić kontrolę. Zazdrość. Pamiętna przyjaciółka, która nawiedziła mnie w nieoczekiwanym momencie aby przypomnieć o stałej obecności, jeszcze od czasów Pawła i jego koleżanki z pracy.
- Muszę z nim porozmawiać. - jeśli dalej pozwoliłabym sobie na wdychanie jego feromonów, skutecznie zwalających mnie z nóg, eksplodowałabym na środku parkietu. Wyrzuciłam więc z siebie aktualne myśli, które dotyczyły jego rozwiązłości i Darii.
- Z kim? - oddalił twarz i obrócił mnie, a potem mocno złapał i docisnął do swojej klatki piersiowej. - Z psim przyjacielem? - uniósł brew i znów wlał na twarz uśmieszek zwycięzcy. Nachylił się nad moim ramieniem, a potem pochylił się i zrobił coś, co nazwałam przekroczeniem granic przyzwoitości. Widziałam, jak Michał patrzy w jego stronę. Konkurowali, a ten drań wykorzystał mnie do swoich zagrywek! Lekki całus na nagim ramieniu wywołał dreszcz oraz lawinę złości.

- Tak. - nie mogłam udawać zadowolonej. Niczym ostra żmija zahaczyłam wzrokiem o zielone, roześmiane źrenice. Zrozumiał groźbę, gdy poluzowałam uścisk i pokręciłam głową. Starałam się nie poruszać tematu wrednej, zakłamanej wiedźmy. Tej, która przed kilkoma sekundami, próbowała uwieść mojego niby faceta. On natomiast bawił się przednio i wcale nie miał zamiaru tego ukrywać. Michał był dla niego wyzwaniem, rozrywką wieczoru. Ja grałam rolę nagrody. Tak przynajmniej mi się wydawało, choć Bartek sprawiał mylne wrażenie. W końcu przed momentem pragnął jego kobiety. Czyżbyśmy wszyscy powariowali?
 - Co, jeśli Ci nie pozwolę?- chłód na odbiciu ust, które zostawił na mym ramieniu, kolejny raz uwolnił ciarki. Kolejny etap, pamiętam jak przez mgłę. Ta niejasność, która zrodziła gorąco w dolnej partii brzucha, zerwała z nóg pewność siebie. Tama stojąca między mną, a brunetem runęła. Wszystko powoli układało się w kompletną całość. Nigdy w życiu nie odczułam względem nikogo, czegoś podobnego. W pewnym stopniu cholernie się wystraszyłam, ale ciało nie chciało słuchać przerażonych emocji. 

Na powrót musiałam przywołać pozę oschłej zołzy. Przecież Bartek był kobieciarzem. Zwykłym amantem, który nadal pragnął nagrody. Podejrzewałam, że odpychanie go to tylko wzniecanie ognia, czy igranie z niebezpieczeństwem, a ktoś taki, jak on uwielbiał wyzwania. Dana wersja systemu  bezpieczeństwa, którą mieliśmy szwankowała od samego początku... i proszę, stała się totalną porażką. Coraz bardziej neutralizowałam męskie pobudliwe zachcianki, wredne docinki, a to skomplikowało sprawę. Jedna jedyna rzecz mogła mi pomóc. Powrót do tego momentu. Sekundy, w której Paweł udowodnił, jak mocno się pomyliłam. Instynkt bowiem nie mógł wyłączyć się na dobre.
Skoro zawiódł w stosunku do miłości mojego życia, jakim cudem miałby działać w obliczu takiej zagadki pod postacią Bartka? Byłam dzieckiem, marzącym o romantycznym happy endzie. Zdecydowana w jednej sekundzie, tylko przy boku Michała i kobiecej, zwykłej zazdrości, zabłądziłam. Strach przed samotnością zaczął kierować głupim sercem, które zaprowadziłoby nas nad sam brzeg urwiska. 

Paweł, ta kobieta oraz Bartek, na którego szyi mogłam odczytać pocałunki blondynki, stanowili niezły pakiet. Miał jeden wolny moment i skorzystał z niego. Skoro tak głupi pretekst, którym było wino, wykorzystał bez wahania, co robił za moimi plecami? Bez udziału osób trzecich, mojej obecności, będąc samotnym i wolnym wilkiem? Próbowałam się oszukać. Drugi raz.

Każde z nas musiałoby mówić prawdę, aby być w pełni szczęśliwym. Bartek zaprzestał być szczery wobec samego siebie, więc jakim cudem miałby być względem mnie?
- Zobaczymy się za jakiś czas. - szepnęłam, zahaczając o płatek ucha i wyrwałam się z objęć. Pisk w uszach, który otumanił zdrowy rozsądek, był tylko początkiem. Początkiem naszego końca i całej tej farsy, w którą wdepnęłam.
***
 Michał wybiegł zaraz za mną. Nawoływał imię, machał rękoma, ale dopiero gdy złapał za ramiona i odwrócił mnie w swoją stronę, zobaczył łzy. Pękłam niczym porcelana. Makijaż, który tak starannie przygotowałam, legł w gruzach tak jak odrobina egoizmu wewnątrz mnie. Raz w życiu chciałam być na pierwszym miejscu. Chciałam usłyszeć, że jestem ważna. Tymczasem obydwa typy spod ciemnej gwiazdy, tego nie zauważały.

- Nie dotykaj mnie! - kilka głębszych oddechów oraz zamknięcie oczu, przywróciło równy rytm serca oraz równowagę. Rozkojarzony oraz zaskoczony szatyn, próbował uspokoić mnie kolejny raz, ale to przyniosło jedynie odwrotny skutek. - Nie zmuszaj mnie do ostateczności! - odepchnęłam go z całej siły, a potem złapałam za materiał sukienki, który niezdarnie plątał się po kamienistej drodze. Kamyczki wplatały się w koronkę, a czyste koturny szlag jasny trafił. Chwiałam się, przypominając pijaka. Michał nadal szedł za mną, ale teraz ustąpił kroku. Trzymał dystans, którego było mi potrzeba.

- Skończyłaś? - gdy odwróciłam wzrok, zobaczyłam ten sam wyraz twarzy, którym obdarował mnie podczas kłótni w sklepie z biżuterią.

- Jesteście beznadziejni. - nawet cholerycy mieli w sobie mniej emocji niż ja w danym momencie. Nie panowałam nad głośnością wypowiedzi, a dłonie zamieniłam w broń gestykulacji. Szamotając się, straciłam rezon oraz grunt pod stopami. Jedna ze szpilek wbiła się między szczelinę, ukrytej w ciemnościach dziury.

Upadłam, a przyjaciel ruszył na ratunek. Złapał mnie w pasie, a potem wziął na ręce i nawet nie zwrócił uwagi na donośny, wulgarny protest płynący z moich ust. 

- Postaw mnie, natychmiast! - warknęłam, gdy ciało złapało pion i wylądowało na trawniku, kilka metrów od świateł bankietowej sali oraz morderczej kamienistej trasy.
- Co tam się stało? - dłonie wsadził do kieszeni spodni od garnituru. Wyprostował się, wziął głęboki oddech i złapał spojrzeniem mój obrażony grymas twarzy.

- Mieliśmy zwykłą pogawędkę. - na tyle ile mogłam, rozpoczęłam układanie materiału sukni. Pojedynczo wyciągałam małe bryłki, mając nadzieję na obojętność Michała. Pragnęłam, aby wszyscy dali mi święty spokój. Usiadłam na trawie w pozycji tureckiej i znów starałam się zająć czymś, co odciągnęłoby uwagę od jego pytań.

- Dlatego zareagowałaś histerią? - kucnął zaraz obok, a dotyk silnych dłoni na moich drgających od nerwów oraz zimna palcach, uderzył falą smutku. Ciepło wnętrza, do którego je schował, wywołało gęsią skórkę. Potem wstał i ściągnął z siebie marynarkę, a następnie ułożył ją na moich nagich ramionach. Po kilku sekundach siedział naprzeciwko mnie. Bez barier, szumu oraz udawanego zadowolenia, wpatrywał się we mnie. - Powiesz mi, co się dzieje?

- Kim jesteś? - to po prostu wypadło z ust. Nie mogłam dłużej szukać poszlak, bawić się w detektywa. Przegrywałam z kretesem, a im dalej brnęłam to wraz z sąsiadem i jego nieobliczalną żądzą, sama stawałam się ofiarą. - Czemu odstawiacie taką szopkę?

- Nie rozumiem. - łamał się. Wewnętrznie pękł w nim grunt, który symbolizował moją przychylność, oddanie oraz szacunek. Mógł stracić wszystko za jednym zamachem. 

- Daria najprawdopodobniej przespała się z Bartkiem, a ty doskonale o tym wiesz. - chrząknęłam, gubiąc spojrzenie w zaciskających się do wnętrza dłoni, paznokciach. - Nie kochasz jej. - skwitowałam, łapiąc zszokowaną minę. Usta ułożył w cienką linię, a potem cmoknął na głos.

- Jestem w totalnej dupie, Klara. - poważny ton oraz mina zbitego psa, uwolniła wnętrze tłumionego przez nie, chłopca. - Daria jest ostatnią deską ratunku.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, w jakim kierunku zmierza rozmowa oraz jej finał. Może gdybym nie uciekła, oszczędziłabym sobie kolejnego zawodu? Jedno było pewne, Michał dopiero zaczynał się otwierać, a tajemnice pożarły naszą przyjaźń, co najmniej w połowie.







 Nie sądziłam, że kursy taksówek w nocnych porach, środkiem tygodnia są tak rzadkie oraz drogie. Z drugiej strony wolałam to, niż patrzeć na Bartka w pełnej gotowości, aby zdobyć względy Darii. W końcu mu odmówiłam, a to całkowicie przekreśliło szansę na zbudowanie czegoś, co w gruncie rzeczy wcale się nie zaczęło.

Był typem samca, który brał, co chciał, a nawet w przypadku przegrania bitwy i tak wychodził na swoje, bez szwanku. Która normalna kobieta, mogłaby mu się oprzeć? Powoli docierało do mnie, że zaczynam należeć do tego grona. 

Brunet przekraczał granicę przyzwoitości, łamał bariery i wcale się tego nie wstydził. Ja zmieniona zewnętrznie, choć tutaj również szału nie było, nie mogłam się uzewnętrznić. Byłam nadal tą samą szarą myszką, która bojowała zza dużym jak dla niej światem. Mikroskopijna silna wolna, całkowicie bladła przy charakterze i temperamencie sąsiada. Może to właśnie tym mnie ujął?

Jeszcze kilka dniu temu nawet nie spojrzałabym na maszynę do zaliczania panienek. Człowiek, którego miałam właśnie za taką rzecz, odsłonił część duszy. Czułam, jakby obnażył się przede mną i tylko na moją prośbę. W mieszkaniu podczas dogorywania błędu Michała, gdy dotykiem smagał skórę, czułam wstyd oraz niebezpieczeństwo. Zwyczajnie bałam się tego, czego nie znałam. Tak funkcjonowałam przez całe życie i tutaj pojawił się moment zwrotny w naszej relacji.

Im bardziej Bartek udowadniał, że nie posiada jedynie myślenia przyrodzeniem, tym bardziej go chłonęłam. Rozum oczywiście, bez skojarzeń. Fascynował mnie uśmiech, podejście do ludzkich relacji, które były dla niego szarpaniną emocji. Dodatkowo przypominając sobie jego władcze przywłaszczenie sobie mnie, jako nagrody, poczułam dumę. Dumę, której każda porządna kobieta, nie będzie chciała okazać. Dumę bycia w centrum uwagi. Stania się tą rzeczą, której ktoś pragnie. Czułam, że Bartek nie kłamał w tej materii. Był bardzo szczery, jeśli tak można w skrócie opisać jego największą zaletę.

Pędziłam przez nocne, oświetlone miasto z nadzieją, że zrozumie. W głębi duszy, kobiecej tęsknoty, chciałam, by odwrócił się na pięcie i zawalczył o mnie. To byłby jakiś znak. Powód, dla którego mogłabym przemyśleć naszą relację. Niestety po tym, co powiedział Michał, szansa upadła na dno i zakopała się w błocie. Daria miała go na widelcu, a nawet gdzieś indziej. 

Mokre policzki przecierałam, ubrudzoną już zresztą od resztek makijażu, dłonią. Zamykałam powieki, zaciskałam szczęki i nie wydobywałam z siebie żadnego dźwięku. Mimo zachęty ze strony kierowcy taksówki oraz mojego wrodzonego gadulstwa tym razem odpuściłam. Dotarło do mnie, że w pewien sposób zostałam uwiązana z własnej głupoty.

Pchnęłam Bartka w ręce jednej z osób, która niszczyła życia jedno po drugim. Skąd wiedziałam? To właśnie powiedział mi Michał. Kto uwierzyłby, że facet po dwudziestym piątym roku życia chce mieć dzieciaka? W tym Daria była dobra. Uknuła intrygę wszech czasów, a brunet zapewne stanowił dla niej tylko deser. 

Najgorsza część widniała w dowodach, będących na jego szyi. Bartek samoistnie zgodził się na bycie przynętą i wykorzystał to. Bez przeszkód, beze mnie, znów zawędrował w wilczą stronę.

Nie przewidywałam dla nich cudownego romansu, ale sam fakt, iż doszło do jego możliwych początków, był jak wymierzony cios w policzek. Naiwna i głupia jak zawsze. Paweł był jasnowidzem, a raczej dobrą wróżką. Pokazał, że miłość istnieje tylko na dużych ekranach. Michał potwierdził tę wersję i tym samym ustawił mnie do pionu. Bartek natomiast trzymał spust. Tej wyjątkowej nocy, pociągnął za niego.
***
Michał siedział na środku kanapy, trzymając twarz w dłoniach. Przemęczony od pytań rodziny, skołowany niczym imprezowicz, pragnął jedynie świętego spokoju. Moje mieszkanie było swoistym synonimem tejże cudownej budowli i pasowało jak ulał do kolejnej ważnej rozmowy. Musiałam mieć czystą głowę i obiektywny pogląd sprawy. Nawet jeśli Michał był w pewnym sensie gorącym tematem, a ja jeszcze niedawno chciałam go usidlić, dziś zamierzałam pomóc mu w inny sposób. Całkowicie bezinteresownie, poza uczuciami będącymi pożądaniem, usiadłam obok niego i przytuliłam się do lewego boku. 


- Będzie okej, wariacie. - położyłam głowę na ramieniu i lekko się uśmiechnęłam. Po sekundzie wyłonił ciemne oczy, a usta wykrzywił. 

- Ona jest nieobliczalna. - gdy próbował opanować nerwy, znów usłyszał dzwonek telefonu. Siódmy raz tego dnia. Pośpiesznie wyciągnął go z kieszeni, bezwiednie zrzucając z siebie mój ciężar. Gdy zobaczyłam ikonkę oraz imię, zrozumiałam nerwy przyjaciela. Szatyn bez chwili zastanowienia przytrzymał jeden z bocznych guzków, tym samym wyłączając aparat na dobre. Potem cisnął nim w róg kanapy. 

- Ma niezły powód. Kiedy to się zaczęło? - tego dokładnie nie zdążyłam wczoraj ustalić. 

- Pamiętasz ten wieczór, gdy...- skojarzyłam fakty, gdy spotkałam jego lekko zawstydzone spojrzenie.

- Prawie się przespaliśmy. - wzruszyłam ramionami i odwróciłam głowę. Nie chciałam o tym rozmawiać. Próbując zatrzeć wspomnienia, wstałam i udałam się do aneksu kuchennego. Musiałam zająć się czymś, by uchronić ciało przed paniką.

- Dzień przed. - w jakimś stopniu mogłam usprawiedliwić jego działania, chociaż z drugiej strony, musiałabym potraktować ten incydent na poważnie. To nie mogło mieć miejsca.

- Z twoim kuzynem? - brzmiało to, jak scenariusz taniej, hiszpańskiej telenoweli z pokrzywdzoną kobietą w tle. Tutaj głównym bohaterem był jednak biedny, fajny facet, który siedział w moim mieszkaniu.

- Usunęła dzieciaka zaraz po usłyszeniu przykrej wiadomości. - szepnął na głos. - Resztę znasz.

- Wrobienie Cię w aborcję to sprytny dryg. Nie sądziłam, że jest inteligentna. - prychnęłam, na co Michał zareagował lekkim krzykiem.

-Ej! - nie było mu do śmiechu. Był w totalnej dupie, co mu się dziwić. Miałam tylko nadzieję, że wymyślimy coś przed jego cudownym dniem, w którym musiałby poślubić tę larwę. - To jakaś paranoja! - komentował co chwila. Nagle wstał i podszedł do mnie.

Coś poczułam. Jakby niezręczne przeczucie, które zapaliło kontrolkę w głowie. Dziwnym trafem, mówiącą o zdradzie. Nie miało to nic wspólnego z rzeczywistością, ale nie mogłam nic zrobić. Skóra drętwiała, gdy pomyślałam o ponownym dotyku Michała i to nie miało nic wspólnego z miłym bezwładem. Nie posiadałam mężczyzny. Rozum jednak na kilka sekund wyświetlił obraz sąsiada i już wiedziałam.

Głupia, kobieca wrażliwość i przejścia, których doświadczyłam, kazały mi myśleć, iż zdradzam Bartka. Czułam się winna spotkania z Michałem, bycia obok niego! Też mi coś! Klęłam w duchu na samą siebie. Bartek sam wybrał, a ja powinnam się do tego wyboru ustosunkować i zamknąć pewien etap. W końcu patrząc na całą akcję z boku, plan i tak by się nie powiódł. Michał z Darią byli fikcją. Tak, jak ja i Bartek razem.

- O czym myślisz? - szturchnął mój bok, gdy przygotowywałam sos do dzisiejszego obiadu. Przynajmniej miałam zajęcie. 

- O niczym. - oblizałam usta i przypomniałam sobie pocałunek z Bartkiem. Głupia, babska mentalność idąca za czymś, co nie istnieje. Jakbym obudziła w sobie dziesięcioletnie dziecko! 

- To coś ważnego. - złapał za przedramię i odwrócił mnie do siebie. Patrzył zupełnie spokojnie, pragnąc jedynie rozmowy. Tak przynajmniej to odebrałam.

- No dobra. - nie miałam się komu wygadać, a niedola uczuć tkwiąca we mnie musiała w końcu wypłynąć na zewnątrz. - Ten wieczór, kiedy o mały włos...w jakimś stopniu był dla mnie ważny. Był początkiem...- uschłam.

Nagle znalazłam się w ramionach Michała, który łapczywie pożerał swymi ustami moje wargi. Przerażona, zdekoncentrowana na milion procent, nie mogłam zareagować. Szok i drętwota każdej kończyny, nie umożliwiły mi ucieczki, albo chociażby ataku. Zresztą jak? Co, skopać po dupsku, wyrwać oko? 

Problem polegał na tym, że źle odczytane sygnały były w tej relacji codziennością. Moje dziwne, skołatane emocje przeniosły się na przyjaciela, który ewidentnie ubzdurał sobie, iż pragnę go w tym momencie! Przy gotującym się na pełnym ogniu makaronie i myślach, które krążyły wokół jednego bruneta! Co za kanał! Łaknęłam powietrza, którego z każdą sekundą brakowało coraz mocniej.

W myśl przewodnią próbowałam się uwolnić. Tym razem było za późno. Pierwszy raz obronił się wyjściem Michała wraz z Darią. Teraz w mieszkaniu pojawił się ktoś inny. Zdyszany, przemoczony od popołudniowego deszczu Bartek. Stojący na samym środku, tuż przed nami niczym widz, zaciskający w dłoni butelkę wina. Posiadacz jednej z najbardziej przeraźliwych, wkurzonych min na świecie. Człowiek pomyłka, samiec alfa i miłość mojego życia, jakby nie patrzeć. No właśnie, nie patrzeć...nie zobaczyć.

Zawsze może być gorzej? No nie mówcie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 ADRENALINA , Blogger