czwartek, 11 stycznia 2018

GDYBYŚ TYLKO WIEDZIAŁ (X)

Nie siliłam się na piękny makijaż czy ekstrawagancką fryzurę. Ironizując, wróciłam do bycia starą, szarą myszą tyle, że w wersji fit. Podkrążone oczy od zmęczenia psychicznego oraz łez wypłakanych w noc przed ślubem przyjaciela, zakamuflowałam okładami z zielonej herbaty. Mimo uporu oraz dobrych chęci cienie nie zniknęły, ale ostatecznie przestałam zwracać na nie uwagę. Jedynie Paweł spoglądał na mnie co kilka minut, nie mogąc skupić się na drodze do kaplicy. Świdrował wzrokiem nieco przejęty i zatroskany, nie wypuszczając z ust żadnego komentarza. W pewnym sensie próbował to zakamuflować, choć doskonale zdawałam wiedziałam, co myśli.
Byliśmy parą przez ostatnie kilka lat. Choć koniec przygody był pasmem goryczy oraz żalu, szybko przebrnęłam przez jego fale. Człowiek, który właśnie siedział obok, znał mnie na wylot. W mniejszym lub większym stopniu ja jego też. Prawdą jest, iż w pewnym momencie zawiodła mnie intuicja i w sumie mogłabym rzec, że jest dla mnie obcy, ale byłoby to perfidnym kłamstwem. 

Ludzie rozstawali się, schodzili albo przynajmniej wybaczali sobie pomyłki, pnąc   dalej. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie potrafię wyegzekwować tego względem Bartka. Mleko się rozlało, coś urwało nić porozumienia, a ja nadal łudziłam się, że go zawrócę. Byłam powodem wszelakiego zła w naszych historiach, tak jak kiedyś Paweł dla mnie. W połowie wywnioskowałam problem. Polegał na tym, że my nie byliśmy razem. Ja przez wzgląd na wszystkie lata oraz oddalenie się od jego źródła, mogłam ostudzić gniew. Paweł pozwolił mi ze sobą być, czego Bartek kategorycznie zabronił, trzeba dodać ze względu na misterny plan i chwilowe uniesienie w stronę Michała. Zamiast forsować, zostawić go w spokoju, wciągnęłam biedaka w jakiś psychologiczny bełkot. Na koniec podarowałam mu na tacy obraz mej głupoty, by przejrzał na oczy i zostawił za sobą zbędny ciężar.


Zakręcając w stronę lasku, gdzie znajdował się cel podróży, spanikowałam. W pierwszej chwili stres zeżarł me ciało do takiego stopnia, iż nie mogłam wyjść z samochodu. Blondyn wybrał bezpieczne miejsce z dala od reszty pojazdów, na uboczu. Gasząc silnik, spojrzał na mnie i świsnął powietrzem. Grobowa cisza rozlała się wraz nieuniknioną chwilą prawdy. Napięcie, zamiast maleć, wzrastało. Paweł milczał, czekając na odzew z mej dowodzącej strony.


- Chodzi o Michała? - palcem przejechał po delikatnym zaroście. Nie pamiętałam, dlaczego nigdy go przy mnie nie nosił. 


- Nie. - bałam się zmierzyć z prawdą. Szczęście zakochanych było stojącą owacją dla głupoty, jaką zrobiłam.


- Nie muszę tam... - zastopowałam go przerażonym spojrzeniem. Nie dokończył, a w zamian za to złapał za mą lewą dłoń i przyjaźnie ją uścisnął. - Chodź. Zrelaksujmy się. - uśmiech lekko podbudował zszargane nerwy. Gdy wysiadł i podbiegł od drugiej strony, by otworzyć mi drzwi, oniemiałam. Nigdy nie zachowywał się tak szarmancko. Chwiejąc się na drżących nóżkach, złapałam za pomocną dłoń i w końcu wytoczyłam na zewnątrz.


Kaplica wyglądała bardzo klimatycznie. Biała z kolorowymi witrażami przypominała małe drewniane domki, w których raczej spędza się urlop niż bierze ślub. Otoczona była bogatą roślinnością, z wyznaczoną zadbaną dróżką ku drewnianym, szarym wrotom. 
Prowadzona pod rękę przez byłego narzeczonego, co rusz spoglądałam pod nogi. Trudno było przywyknąć do obcasów, jeśli miało się tylko kilka godzin praktyki. Tak jak wspomniałam jedynie ten wyjątkowy dzień, wmusił we mnie kobiecy i schludny wygląd. Od szybkiego lunchu z Pawłem, gdy dowiedziałam się o ślubie, nie naniosłam na twarz nic więcej poza nawilżającym kremem. Bynajmniej nie z powodu ubóstwiania matki natury jak Pocahontas, choć w tym i też żył okruszek prawdy.

Zastanawiałam się, jaka jest. Słuchając dobijających klasyków w depresyjnym tonie Take my breath away, Berlinu, zasmarkiwałam się na śmierć. W pewnym momencie nawet i łzy przestały mnie słuchać. Coś przestało bić wewnątrz klatki piersiowej, a ja całkowicie się temu poddałam. Teraz jedynie odgrywałam podstawowe funkcje życiowe, których powodem był Michał oraz Daria. Matka chrzestna tragicznego związku, niepotrafiąca zadbać o swoje życie.


Sukienka kupiona na szybko, wcale nie odstawała od reszty kreacji, które miałam okazję podziwiać. Morska zieleń materiału kontrastowała ze złotymi dodatkami, również będącymi totalną spontaniczną decyzją. Huk otwieranych drzwi zwrócił uwagę gości, będących swoją drogą małą rzeszą. 
Siostra Dari z mężem, którą miałam okazję poznać, będąc jeszcze w związku z Pawłem, koledzy Michała oraz rodzice obydwóch stron. Zachowując pełen profesjonalizm, wkroczyliśmy za ławeczki i ukryliśmy się w ostatniej z nich. Nie chciałam być bliżej, aby wywołać skandal. Wolałam porozmawiać z Michałem bez udziału świadków i na chłodno wyjaśnić całą komiczną sytuację, w jakiej obecnie znajdowaliśmy się z Pawłem. 

Kilka minut po naszym przybyciu, rozpoczęła się ceremonia. Daria wkroczyła z ojcem Michała na jasnoczerwony dywan, obsypany białymi płatkami róż. Sukienka przylegająca koronką do jej ciała wyglądała jak milion dolarów. Włosy spięte w delikatny warkocz oraz wplecione w początek splotu dwie małe różyczki, świadczyły o motywie, który wybrała. W delikatnych dłoniach drżał skromny bukiecik. Najbardziej interesującą formą jednak był brak obuwia na jej stopach. Nagie kroczyły, co chwila, wyłaniając się z fali materiału tuż u dołu sukni. Była bardzo naturalna i kobieca, a taką wersję można było ujrzeć bardzo rzadko. Bez zbędnych błyskotek, przepychu przypominała dawną Darię w za dużych oprawkach.


Podejrzewałam, że to dlatego Michał patrzył na nią w ten sposób. Ubrany w biały garnitur, bez krawata z rozchełstaną fryzurą na wszystkie strony, również nie przypominał siebie. Uśmiech oraz podziw, jakim darzył kobietę zmierzającą ku ołtarzowi, która za moment miała zostać jego żoną, był równie zadziwiający. Gdy stanęła naprzeciw i delikatnie złapała za jego dłoń, przestałam być silna. 


Wzruszona niczym nastolatka na filmie romantycznym, byłam świadkiem jednego z najważniejszych dni w życiu Michała. Człowieka, który jeszcze jakiś czas temu był dla mnie wymarzonym kandydatem do ożenku. Dziś już wiedziałam, że obsesja była jedynie chwilową fantazją. Wbrew pozorom wcale nie zazdrościłam młodej parze. W swojej pokręconej logice kibicowałam im pomimo burz, które wiedziałam iż napotkają przy pierwszej, lepszej prostej, Liczyłam na wytrwałość i życzyłam szczęścia. 


Następne kilkadziesiąt minut przyśpieszyło i przeleciało niczym piasek przez palce. Po kilku rundach łkania z uśmiechem na ustach oraz przyjaznego uścisku ze strony Pawła doszło do całusa pary młodej i znanych wszystkim słów pt. „ogłaszam wasz mężem i żoną".
Psychicznie wytargana przez emocję wyszłam z kaplicy zaraz na końcu. W tym przypadku mogłabym nazwać to zbiegiem okoliczności, gdyż nie udało mi się uchwycić Michała oraz Darii. Zrezygnowali z uroczystych podziękowań i wręczania prezentów zaraz po ceremonii, co jak się domyślaliśmy, zostało przełożone na etap wesela w lokalu.
Zrezygnowana i zdenerwowana gmerałam we wnętrzu torebki, by znaleźć telefon i spróbować się z nimi skontaktować. Nie miałam zamiaru wparować na wesele z Pawłem pod ramię. W pierwszej chwili nawet sama dałabym sobie w twarz, ale przy kolejnych odrzucanych połączeniach, a na końcu zrzędliwej sekretarce, zaryzykowałam. Paweł nie był niczemu winny, a nawet jeśli miało się to skończyć złą atmosferą, obrałam cel, by w miarę szybko ją zdewastować i wyjaśnić całą sytuację.
Przybyć na miejsce, znaleźć młodych i porozmawiać, by uniknąć awantury. Plan idealny, który mógłby się udać. No właśnie, mógłby. Los o zielonych oczach oraz zdolności do wyprowadzania mojego serca w pole minowe zwany Bartkiem musiał wszystko zepsuć. Tym razem w sposób, o jakim nawet nie śniłam.





 Sala przystrojona w niebieskie margerytki oraz duże świeczniki przypominała klimatem jezioro, nad którym przebywaliśmy jako dzieciaki. Płomienie niczym świetliki tworzyły przebłyski na niektórych partiach sali. Parkiet, na który nie padało żadne światło, a jedynie od którego odbijały się wszelakie przebłyski jasności, dodawał tańczącym intymności. Daria właśnie witała się z kolejnymi gośćmi, a Michał odbierał z jej rąk kwiaty i układał na specjalnym stoliczku.

Czemu nie był w centrum uwagi? Można to określić oddaniem wdzięczności. Daria w końcu skakała obok niego przez ostatnie kilka lat, a on całkowicie ją lekceważył. Kobiecy trud i zmagania z chłodnym temperamentem przyjaciela jednak nie spełzły na niczym, a efekt mogliśmy zobaczyć już teraz. Nie odejmowałam sobie drobnej pochwały za przysługę, stanowiącą rozmowę z panem młodym. Mimo wszystko to jednak ona była głównym powodem zmiany. Miał prawo mnie zlać i znów wrócić do dawnego trybu życia, lecz wybrał nauczkę na błędach i tu trzeba było pogratulować.
Czmychając między filarami domu weselnego, podeszłam do stolika państwa młodych i rozejrzałam się za naszymi miejscami. Michał ujrzał mnie pośród gości i przeprosił Darię, by móc  nareszcie złapać kontakt, by wymienić kilka zdań. 

- Jesteś. - odetchnął z ulgą. - Mam nadzieję, że nie szukasz tutaj miejsca. - wskazał na stoliki znajdujące się kilka metrów od ich miejsc. 


- Jestem już dość stara. - głośno przełknęłam ślinę, jednocześnie ukrywając mocne zdenerwowanie przed wyjawieniem tożsamości partnera, będącego zapewne niespodzianką tego wieczoru. - Poza tym osoba towarzysząca woli...


- Klara. - uniósł dłoń. - Nie udawaj skromnej i nie sprzeczaj się z nami. Darii bardzo zależało, żebyś była obok niej. Gdyby nie fakt, że wtedy...


- Lepiej późno niż wcale. - wzruszyłam ramionami, nerwowo spoglądając za siebie. Paweł szybko uwinął się z zaparkowaniem samochodu i właśnie zmierzał w naszym kierunku. Michał nie zwrócił na niego uwagi do momentu, gdy ten nagle nie  stanął obok mnie, aby użyczyć przyjacielskiego ramienia. 


Czy przypominał potwora? Chodziło o strój? Skąd. Michał po prostu nie mógł uwierzyć, że zdecydowałam się na drastyczny, w jego mniemaniu krok powrotu do byłego, byleby tylko być z kimś na widoku. Martwił się o mnie, dbał i nawet jeśli nasza sytuacja była skomplikowana, jako przyjaciele nadal staliśmy za sobą murem. Zdrady nie wybaczy ten, który sam wie, jak ona smakuje. To odczytałam z mimiki twarzy oraz zaciśniętych pięści, zwisających obok ud.


- Co on tutaj robi? - zaczęło się spokojnie.


- Jestem osobą towarzyszącą Michale. - Paweł nie był dzieckiem i wcale nie robił tego specjalnie. Męskie, samcze ego po prostu dało swoje znaki i tak, jak zwykle musiało się trochę po siłować z kimś swej rangi.
- Nie do Ciebie mówiłem, idioto. - warknął i spojrzał na mnie.

- Michał. - poprosiłam go na bok, delikatnie łapiąc za łokieć. Odprowadziłam kilka metrów pod szwedzki stół i kazałam popatrzeć sobie w oczy. - Możesz zachowywać się jak Pan młody, a nie jak ochroniarz?


- Zwariowałaś? - pokazał palcem na Pawła. - Ten człowiek nie ma prawa tutaj być. Jest zerem. Nie pamiętasz, co Ci zrobił?


- To, co ty wielokrotnie robiłeś Darii. - nie rozumiałam, co najlepszego wyprawia moja niewyparzona buźka. - Przepraszam. - cmoknęłam niezadowolona. - Paweł i ja jesteśmy tylko znajomymi. Daleko nam do tego, co było. 


- Po co więc z nim przyszłaś? - rozłożył ręce i wywrócił oczami. Nienawidziłam tego. Miał rację co do tego, że Paweł był totalnym kutasem w sprawie naszego związku. Czas jednak nie stał w miejscu, a po rozmowie, którą przebyliśmy, zrozumiałam, że to fatalna wypadkowa nas obydwoje doprowadziła do końca tej relacji. Nie było nam dane i tyle.


- Bo przez kilka ostatnich tygodni rozsypki był przy mnie? W jakiś dziwny sposób odczuwam, że rozumie mnie bardziej niż ty w tym momencie. - obrażona zawiesiłam nos, spoglądając na Michała nerwowo, jak nigdy dotąd.


- Nie chcę, abyś cierpiała. - spojrzał na Pawła. 


- Jedyna osoba, przez którą mogę cierpieć, jest daleko stąd, więc nie powinieneś się martwić.


- O kim mówisz? - gdy domyślił się, o kogo chodzi, było za późno.


Bartek właśnie kroczył w stronę Darii z wielkim prezentem. Niestety nie był sam, a jego pomocnik nie wyglądał na rodzaj męski. Śliczna brunetka o niebieskich oczach oraz dziecięcym uśmiechu goniła za nim, robiąc zdjęcia i zachęcała do pozowania w asyście głupich min. Czy serce mogło podnieść się po czymś takim? 


Paweł podszedł do nas zaraz po fali dreszczu na mym ciele, które ciągnęło w stronę Bartka. Michał patrzył na mnie, błagając o wybaczenie, choć wcale nie miałam do niego pretensji. Czułam, że to pomysł Darii, która zapewne dzięki Bartkowi i tamtej nocy na bankiecie, przekonała się do mnie, wyjawiając prawdę o życiu z Michałem.


- Co on tu robi? - blondyn wskazał na człowieka, który jakiś czas temu był w stanie zrobić dla mnie wszystko.


- Znacie się? - teraz to Michał zaskoczony patrzył na Pawła oraz na mnie. Ogłuszona widokiem zakochanego Bartka, nie zwróciłam uwagi na pytanie, lecz po kilku sekundach dotarło do mnie, że to nie Michał był jego adresatem.


- Ty go znasz? - szarpnęłam za rękaw marynarki blondyna. Ten z obojętnością i nadal nutką zaciekawienia, przyglądał się brunetowi oraz jego dziewczynie.


- To wy powiedźcie, skąd wzięliście Bartosza Jasińskiego na waszym weselu? - Paweł spojrzał teraz na Michała. - Utrzymujesz kontakt z wszystkimi psycholami ze studiów? 


- Psycholami? - twarz przyjaciela stężała od napływu myśli i nagłego olśnienia, które nastąpiło kilka sekund później.


- Człowiek fontanna. - blondyn wskazał palcem na Darię, która obejmowała Bartka do wspólnego zdjęcia. - Ten wariat, co go wylali za numer z zakładem o dziewczynę.


- O Klarę. - Michał wypowiedział te słowa szeptem, ale gdy tylko usłyszałam nazwisko, doskonale wiedziałam, o kogo chodzi. 


- Cóż, widocznie Michał nie jest jedynym, który ma takich znajomych. - wściekłość wlewająca się w każdy zakamarek, ruszyła na atak. Z mrużonymi oczami, palcami zaciskającymi się na materiale sukienki, obmyślałam plan morderstwa. Morderstwa odwdzięczającego się za zło, które spotkało mnie nieprzypadkowo. Od dziś nosiło męskie imię.


***
Na samym początku byłam wściekła. Nie, to za mało powiedziane. Byłam wkurwiona od stóp do głów, a kiedy to uczucie zaczęło oddziaływać na poczynania, zostałam powstrzymana przez dwóch postawnych facetów. Kroki, które zostały w połowie zastopowane, zaczęły zmieniać się w wierzganie. Szarpałam się przez dobre dwie minuty, chcąc wydrapać oczy brunetowi stojącemu na drugim końcu sali. Szczerzący się, pełen wigoru doskonale zdawał sobie sprawę z tego, kim jestem. Nie wątpiłam choćby na moment, że to czysty przypadek. Nikt tak dobrze nie podszedłby do sprawy uwodzenia Michała, jak człowiek który pragnął się na nim zemścić. 

Bartek był na studiach typem urwisa, który, zamiast wziąć się do roboty, uwielbiał burdy oraz potańcówki. Na jednej z nich pijana zataczałam się po mieszkaniu blondyna. Skrawki pamiętnego wieczoru wracały na swoje miejsce, choć i tak nie wyglądały na wyraźne. Jedyne co utkwiło w głowie to obraz kłótni przyjaciela i Bartka, który w tamtym okresie deptał mu po piętach, chcąc odebrać swoją popularność.

- Czy on był zazdrosny o nas wszystkich? - przestałam szarpać za garnitury, dopiero gdy wyprowadzili mnie na zewnątrz, bym nie musiała patrzeć na powód skoku adrenaliny.
- Nie do końca. - Paweł wyciągnął z kieszeni marynarki małe, śmierdzące nikotyną pudełko. Paczka była zgnieciona od mego szaleńczego ataku, którego przyczyna właśnie bawiła się na głównej sali w środku lokalu. Blondyn z delikatnym uśmiechem umieścił papieros w ustach i odpalił go. - Był zazdrosny o kogoś, kto był za blisko nas obydwóch.

- Ja? - palcem wskazałam na siebie, a potem wybuchłam ironicznym śmiechem. Nie miałam pojęcia, o czym mówią.

- Jasiński miał obsesję na punkcie każdej dziewicy w szkole. - szatyn usiadł obok blondyna i machnął dłonią, by ten poczęstował go jednym papierosem. Co dziwne to ja powinnam wrócić w tej sytuacji do nałogu, a o ironio, jedyne czego tak naprawdę teraz pragnęłam to morderstwa. 

- Dziewicy? Przecież ja i Paweł...- blondyn pokręcił głową.

- Nie byliśmy razem. - skończył wcześniej od Michała. Delikatnie przydeptał nęcący się ogniem filtr, a potem spojrzał na mnie. Był zdenerwowany. - Ja nie miałem pojęcia, że jest takim idiotą Klara.

- O czym ty pieprzysz? - palce ucisnęłam na zarośniętej brodzie, karząc spojrzeć sobie w oczy. Powoli zdjął napięty dotyk ze swej twarzy i pogładził wierzch mej dłoni.

- Doszło do zakładu. - Michał powiedział to takim tonem, jakby mówił o zwykłej transakcji w sklepie spożywczym. - O Ciebie.

- Skąd o tym wiesz? - zaczynałam się gubić.

- Bartek był zwykłym podrywaczem, który uważał, że każda laska jest jego. Raz wyczaił Cię na korytarzu i powiedział, że przy najbliższej okazji, wykorzysta wszystko, aby zagrać mi na nosie. Paweł stanął w mojej obronie, okłamując go, iż jesteście razem. 

- Co? - gówniarskie zakłady o mały włos nie zmarnowały mi życia.

- Pijana i zła na rodziców przyszłaś do mnie na domówkę. - kontynuował Paweł. - Widziałem, jak wyciąga Cię na balkon. Gadaliście, ty się śmiałaś i odpalałaś mu papierosy. - Michał zacisnął dłonie w pięści, a potem oddał mocny cios w blat stołu przy tarasie. - Nie mogłem na to patrzeć. 

- Co zrobiliście? - byłam przerażona.

- Zadzwoniłem po policję. - Paweł był teraz przerażony. Byłam blada? Miałam wrażenie, że od nowych wiadomości, mogę jedynie zemdleć. - Kazałem wszystkim wyjść. 

- Wszystkim oprócz mnie. - spojrzałam na nich. Byli tak bezbronni.

- Nie spałem z tobą. - Paweł podniósł dłonie do góry. - Rano, gdy robiłem śniadanie, a ty wyszłaś z pokoju, nic nie pamiętając...

- Pomyślałeś, że to świetna okazja. - zamknęłam oczy.

- Jasiński założył się z kolegami. Paczka kazała mu wskoczyć do fontanny, krzycząc imię laski, którą przegrał w zakładzie. Nie sądziłem, iż jest takim idiotą.

- Nasz związek od początku był budowany na kłamstwie. - dłonią zasłoniłam buzie. Nie mogłam zdzierżyć widoku osób, które przez całe życie mnie oszukiwały.

- Zakochałem się. - Paweł patrzył mi teraz w oczy. - Wiem, że nie powinienem, ale nadal uważam, że ochroniłem Cię od najgorszej rzeczy, jaką mogłaś spotkać na swej drodze. - odwrócił się w stronę sali bankietowej. 

Gdy drzwi na taras się otworzyły, a przede mną pojawiła się Daria w towarzystwie bruneta oraz jego partnerki, oprzytomniałam. Nie miałam już żadnych wyrzutów sumienia. Jeden cel zmienił kąt zamierzeń o sto osiemdziesiąt stopni. Bartek musiał dostać karę, o jakiej żaden z grzeszników nie miał pojęcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 ADRENALINA , Blogger